niedziela, 23 września 2012

XXV Niedziela Zwykła (B)

Pozwólcie dzieciom przychodzić do mnie
Carl Vogel Vogelstein (1788-1868), Florencja
(fot. www.30giorni.it)
Mdr 2,12.17-20
Człowiek sprawiedliwy jest skazany na cierpienie. Ale nie dlatego, że wypowiada słowa upomnienia czy nagany wobec innych. Czyni go takim jego własne zachowanie, zwrócone ku sprawiedliwości i świętości, które mocno porusza sumienia tych, którzy żyją w kompromisach i w kłamstwie. Dlatego starają się oni, aby sprawiedliwy został wyeliminowany. Dzieje się tak również dzisiaj: może dziś sprawiedliwy nie jest eliminowany materialnie, ale jest uciszany i wyśmiewany do tego stopnia, że jego świadectwo traci siłę przebicia i nie budzi już sumień ludzkich. Co my możemy zrobić wobec takiej sytuacji? Możemy nie ustawać w naszym zaangażowaniu, aby żyć w świętości i miłości, bez względu na krytykę i odrzucenie, którymi świat obdarza tych, którzy należą do Chrystusa. W ten sposób Bóg wciąż będzie mówił do serc ludzi naszych czasów.

Jk 3,16-4,3
Nawet najbardziej święte rzeczy mogą stać się jedynie pewnym alibi, aby ukryć nasze własne żądze; zwłaszcza zazdrość, która jest okropną trucizną, może posłużyć się żądzami, wyglądającymi na pierwszy rzut oka, jako dobre i sprawiedliwe, aby nimi ukryć w rzeczywistości postawę niechęci i odrzucenia. Nie ma bardziej świętej i koniecznej pracy dla chrześcijanina, jak właśnie wykorzenienie z serca zazdrości i urazy wobec drugiego człowieka. Jest to prawdziwie diabelski grzech: w rzeczywistości bowiem sam diabeł utracił swoją godność z powodu zazdrości o człowieka. Często spędzamy życie na zazdroszczeniu sobie nawzajem, nigdy nie staramy się natomiast mocno odwdzięczać się Panu za dary, jakich udzielił nam w naszym życiu. Nigdy nie jesteśmy zadowoleni z tego co mamy i kontynuujemy porównywać się z innymi, z tym, co robią i z tym, co czynią. Musimy więc wykonać decydujący zwrot, jeśli na poważnie myślimy o wprowadzeniu Słowa Boże do naszego życia.

Mk 9,30-37
Przykrym jest rozważać dzisiaj wewnętrzną ślepotę uczniów, którzy nawet wobec zapowiedzi bliskiej męki i śmierci Jezusa nie są w stanie powstrzymać swoich ambicji. Pomiędzy nimi i Nauczycielem jest jeszcze ogromna odległość: wewnętrzne oddalenie, spowodowane niezrozumieniem i zatwardziałością serca. Kto wie, jakim ciosem było dla nich usłyszeć od Jezusa, że jest się naprawdę Jego uczniem o tyle, o ile stara się posiąść postawę dziecka. Być uczniem Chrystusa nie jest więc kwestią posiadania władzy, ale posiadania takiej samej prostoty serca, jaką kieruje się dziecko. Za każdym razem, gdy poszukujemy jedynie widocznych i wielkich znaków Kościoła i nie umiemy radować się nawet małą liczbą osób, które prawdziwie poszukują Pana, przyjmujemy taką samą postawę, jak Apostołowie z dzisiejszej Ewangelii.

Kim ja jestem? Jaką postawą życia i serca wykazuję się wobec Jezusa? Gdyby stanął dzisiaj przede mną uściskałby mnie, czy postawiłby mi kogoś innego za wzór? Kim są ci mali, o których ja zapominam na co dzień? Kim są ci, których ja określam jako niegodnych obecności w moim życiu, bo mogliby przeszkodzić mojej karierze lub mojej wolności? 
 
Proszę dzisiaj Jezusa, aby pomógł mi odkryć na nowo pokorę, która stałaby się podstawową cnotą mojego życia duchowego.


Brak komentarzy:

Prześlij komentarz