poniedziałek, 2 września 2013

Intencje Apostolstwa Modlitwy - Wrzesień 2013


Ogólna

Aby ludzie naszych czasów, często pogrążeni w zgiełku, odkryli na nowo wartość ciszy i potrafili słuchać głosu Boga i braci.


Misyjna

Aby chrześcijanie, którzy cierpią prześladowania w licznych regionach świata, mogli być dzięki swemu świadectwu prorokami miłości Chrystusa.



środa, 10 lipca 2013

O in vitro - naukowo czy nie?

fot.: gosc.pl, istockphoto
Pod koniec czerwca Zespół ds. Bioetycznych Konferencji Episkopatu Polski wydał Komunikat w sprawie manipulacji informacjami naukowymi dotyczącymi procedury in vitro.

Dokument wpisuje się w długą i burzliwą, a często wręcz pozbawioną solidnych argumentów na temat sztucznej prokreacji. Członkowie zespołu w komunikacie zauważają pojawiające się tendencyjne informacje wskazujące na brak negatywnych konsekwencji genetycznych u osób rodzących się w wyniku procedury zapłodnienia pozaustrojowego. Bardzo często, bowiem zwolennicy sztucznego zapłodnienia, powołują się jedynie na emocje, uczucia, a nawet rozpacz par niepłodnych. Jednocześnie pragnie się ukazać argumenty przeciwne, jako nieuzasadnione, pozbawione podstaw medycznych, będące "kościółkową gadaniną". Komunikat wprost zauważa, że osoby formułujące takie tezy wprowadzają w błąd opinię publiczną. 

Jako uzasadnienie swojego stanowiska Zespół ds. Bioetycznych dołącza bibliografię, składającą się z artykułów medycznych, ukazujących wyniki badań, prowadzonych na dzieciach, poczętych za pomocą procedury in vitro. Oczywiście większość mediów pominęła milczeniem, dołączoną listę, aby znów pokazać, że Kościół nic nie może wiedzieć na ten temat, bo przecież nie jest przychodnią, pełną lekarzy. Niektóre jedynie o niej wspomniały. Przywołane artykuły zaczerpnięte zostały z różnych znanych na całym świecie czasopism medycznych, jak np. Lancet, Pediatrics, Human Reproduction, New England Journal of Medicine i inne.

wtorek, 2 lipca 2013

Intencje Apostolstwa Modlitwy - Lipiec 2013


Ogólna

Aby Światowy Dzień Młodzieży, który odbywa się w Brazylii, zachęcił wszystkich młodych chrześcijan do stawania się uczniami i misjonarzami Ewangelii.


Misyjna

Aby na całym kontynencie azjatyckim otwierały się drzwi przed posłańcami Ewangelii.


piątek, 21 czerwca 2013

Sobór o... władzy świeckiej

(fot.: polskieradio.pl)
Nie tak dawno, po kazaniu kard. Dziwisza z okazji uroczystości Bożego Ciała, wybuchł "skandal" (oczywiście w środowisku tych, co nie wiedzą, co to Kościół): jak śmiał hierarcha Kościelny mówić, Kogo i jak mają słuchać chrześcijanie. Dlatego dzisiaj o tym, jak Sobór Watykański II i Kościół patrzy na władze świeckie.

Chrystus uznaje władzę świecką i jej prawa

Zacznijmy od Deklaracji o wolności religijnej Dignitatis Humanae. W tym właśnie dokumencie, a dokładnie w 11. jego punkcie, znajdujemy analizę zachowania samego Jezusa, Apostołów i pierwszych wspólnot chrześcijańskich wobec władzy świeckiej. Jak Mistrz, tak i Apostołowie uznawali prawowitą władzę państwową: "Nie masz bowiem władzy, jeno od Boga" - uczy Apostoł i wobec tego nakazuje: "Każdy niechaj będzie poddany władzom wyższym;... kto sprzeciwia się władzy, sprzeciwia się postanowieniu Bożemu" (Rz 13,1-2) (DH 11). Nie ma zatem mowy o tym, że Kościół nakazuje wszystkim zlikwidować wszelkie instytucje i prawa ludzkie, obalić wszelkie rządy i ustanowić jedno państwo wyznaniowe. Wynika to bowiem, jak wskazuje wcześniej ten sam punkt Deklaracji, z charakteru, w jaki głosił swoje przykazania i prawa sam Jezus. Bóg wzywa ludzi, aby Mu służyli w duchu i prawdzie; wezwanie takie wiąże ich w sumieniu, ale nie zmusza. Zważa On bowiem na godność osoby ludzkiej, przez siebie stworzonej, która powinna kierować się własnym rozeznaniem i korzystać z wolności. W najwyższym stopniu przejawiło się to w Jezusie Chrystusie, w którym Bóg w doskonały sposób ukazał siebie samego i swoje zamierzenia. Chrystus bowiem, który jest Mistrzem i Panem naszym, łagodny i pokornego serca, cierpliwie przyciągał do siebie i zapraszał uczniów. Nauczanie swoje wspierał i umacniał cudami, by wzbudzić i utwierdzić wiarę słuchaczy, a nie po to, aby stosować wobec nich przymus. Prawdą jest, że ganił niedowiarstwo słuchaczy, ale wymierzenie kary zostawił Bogu na dzień sądu (tamże). Jezus, jak również później, Apostołowie nikogo nie zmuszali do przyjmowania głoszonych przez nich praw i określonych postępowań moralnych, ale zachęcali do ich przyjmowania i świadczyli o nich własnym życiem. Podkreślali jednocześnie, że osoba przyjmująca Chrystusa, przyjmuje Go z całym Jego nauczaniem. Jezus wie, że władza ludzka, jak i prawa przez nie stanowione mogą rozminąć z zamysłem Bożym, prowadzącym do pełnego rozwoju człowieka. Wiedział, że człowiek jest w stanie stanowić prawa niezgodne z godnością ludzką, a nawet wprost formułowane przeciwko drugiemu człowiekowi.  Jezus uznawał władzę cywilną i jej uprawnienia, nakazując dawać daninę cesarzowi, wyraźnie jednak upomniał, że należy przestrzegać wyższych praw Bożych: "Oddajcież tedy, co jest cesarskie - cesarzowi, a co jest Bożego - Bogu" (Mt 22,21) (tamże). Każdy, kto przyjmuje Jezusa, przyjmuje również Jego nauczanie. Dlatego też wtedy, gdy prawa stanowione przez człowieka odbiegają od praw Bożych, sprzeciwiających się ludzkiej godności i wolności, chrześcijanin ma obowiązek przedłożyć prawo Boże nad prawo ludzkie. Dlatego Kościół ma prawo, a nawet obowiązek przypominania tej prawdy swoim wiernym. Co też czyni. Kazanie wszak zwrócone jest do wiernych, uczestniczących we nabożeństwach, na które przychodzą wierni. Władza cywilna nie powinna mówić w takim przypadku o podburzaniu ludzi przeciwko władzy świeckiej, gdyż w ten sposób stwierdza jednoznacznie, że prawa przez nią stanowione naruszają godność i wolność osoby ludzkiej, tj. społeczeństwa, o których dobro, rzekomo dba. Ze względu na takie przeciwne głosy, nie można zmusić Kościoła do milczenia, Kościół będzie mówił, bo przekazuje nauczanie swojego Mistrza, ale nie będzie zmuszał nikogo do życia w ten sposób. Jezus dał bowiem świadectwo prawdzie, ale zaprzeczającym nie chciał jej narzucać siłą (tamże). Identyczne postępowanie charakteryzowało Apostołów.  Uznając władzę cywilną, zarazem jednak nie bali się przeciwstawiać władzy publicznej, jeśli sprzeciwiała się świętej woli Boga: "Bardziej trzeba słuchać Boga niż ludzi" (Dz 5,29). Poszli tą drogą niezliczeni męczennicy i wierni przez wszystkie wieki i na całym świecie (tamże).

środa, 19 czerwca 2013

św. Józef częściej na Mszy Świętej

św. Józef
(fot.: www.parafia-pomieczyno.yoyo.pl)
W opublikowanym dziś Dekrecie Kongregacji ds. Kultu Bożego i Dyscypliny Sakramentów, została doceniona jeszcze bardziej postać św. Józefa. Związany mocno z początkiem tajemnicy ludzkiego zbawienia jest też przykładem niezwykłej pokory, która w wierze chrześcijańskiej służy do osiągnięcia wzniosłych celów, oraz obrazem zwyczajnych, ludzkich, prostych cnót, koniecznych aby być dobrymi i prawdziwymi świadkami Chrystusa. Dzięki nim, ów Sprawiedliwy mąż, troszcząc się z miłością o Bożą Rodzicielkę i poświęcając się z radością wychowaniu Jezusa Chrystusa, stał się opiekunem najcenniejszych skarbów Boga Ojca, a ciesząc się na przestrzeni wieków nieustannym kultem ludu Bożego, wspomagał mistyczne ciało Jezusa, czyli Kościół.

Dekret przypomina o bardzo wczesnym i szeroko znanym nabożeństwie do tego Świętego Oblubieńca Maryi. Wierni Kościoła Katolickiego mieli zatem do Świętego Józefa nieprzerwane nabożeństwo, oddając w uroczystych ceremoniach cześć najczystszemu Oblubieńcowi Bożej Rodzicielki i Patronowi w niebie Kościoła powszechnego. Dlatego też Błogosławiony Jan XXIII, w czasie II Soboru Watykańskiego, nakazał włączyć jego imię do pradawnego Kanonu Rzymskiego [I Modlitwy Eucharystycznej]. Papież Benedykt XVI z kolei, zważając na prawdę o świętych obcowaniu i na obecność świętych w naszym ziemskim pielgrzymowaniu aby doprowadzić nas do Chrystusa i z Nim zjednoczyć, przyjął łaskawie i zaaprobował kolejną pobożną prośbę, wyrażaną w różnych częściach świata, którą niedawno potwierdził także papież Franciszek. 

Prośba ta dotyczyła tego, aby nie tylko w I Modlitwie Eucharystycznej było wymieniane imię św. Józefa, ale również w pozostałych, spośród których może wybrać, sprawujący Mszę św. kapłan. Dlatego też, jak czytamy w dekrecie: Kongregacja Kultu Bożego i Dyscypliny Sakramentów, po uważnym rozważeniu sprawy i na mocy uprawnień otrzymanych od Ojca Świętego Franciszka, chętnie zarządza zatem, aby imię Świętego Józefa, Oblubieńca Najświętszej Maryi Panny, zostało odtąd włączone do Modlitw eucharystycznych II, III i IV, w trzecim wydaniu typicznym Mszału Rzymskiego, zaraz po imieniu Najświętszej Maryi Panny, w następującym brzmieniu: w II Modlitwie eucharystycznej: «ut cum beáta Dei Genetríce Vírgine María, beáto Ioseph, eius Sponso, beátis Apóstolis»; w III Modlitwie eucharystycznej: «cum beatíssima Vírgine, Dei Genetríce, María, cum beáto Ioseph, eius Sponso, cum beátis Apóstolis»; w IV Modlitwie eucharystycznej: «cum beáta Vírgine, Dei Genetríce, María, cum beáto Ioseph, eius Sponso, cum Apóstolis».

piątek, 14 czerwca 2013

Katechizm o.... Starym Testamencie

(fot.: dominikanie.pl)
Dziś z Katechizmem Kościoła Katolickiego wyruszamy na poznanie Starego Testamentu: dlaczego Stary, co nam mówi o Bogu, jakie prawdy w sobie zawiera, jaki ma związek z Nowym Testamentem?

Stary Testament głosi, że Bóg jest Ojcem i źródłem prawdy

Znamy historię Izraela, Narodu Wybranego, otoczonego ludami, w ogromnej większości wyznającej politeizm, czczących swych licznych bogów, często bardzo oddalonych, nie zajmujących się sprawami swoich wiernych. Zadaniem Starego Testamentu, misji patriarchów i proroków było zatem ukazanie jedynego i prawdziwego Boga. Nie Boga odległego, niezainteresowanego swoim ludem, ale bliskiego. Stąd Stary Testament skupił się na ukazaniu postaci Boga, jako prawdziwego Ojca. Dlatego też nie od razu słyszymy o Jezusie i o Duchu Świętym, którzy mogliby zostać przez Izraelitów uznani, jako kolejni bogowie, w których trzeba wierzyć, jak poganie w swych licznych bożków. Ten rozwój Objawienia, Katechizm wyjaśnia, przytaczając słowa św. Grzegorza z Nazjanzu: Stary Testament głosił wyraźnie Ojca, Syna zaś bardzo niejasno. (...) Nie było bowiem rzeczą roztropną głosić otwarcie Syna, gdy nie uznawano jeszcze Bóstwa Ojca, i dodawać Ducha Świętego jako nowy ciężar, jeśli można użyć nieco śmiałego wyrażenia, kiedy jeszcze Bóstwo Syna nie było uznane... Jedynie na drodze postępu i przechodzenia "od chwały do chwały" światło Trójcy Świętej zajaśnieje w pełniejszym blasku (KKK 684). Dziś również dla nas Bóg pozostaje ogromną tajemnicą, dlatego On sam zechciał się ludziom objawiać stopniowo. Najważniejsze było w Starym Testamencie, aby Jego czciciele zrozumieli, że On jest jedynym Bogiem, oprócz którego nie ma innego, i że On nie jest Bogiem odległym, ale bliskim, jak ojciec, który troszczy się o swoje potomstwo.To jest zatem temat przewodni Starego Testamentu.  Jednocześnie należy również ukazać ludowi, że Ten Bóg pragnie zawsze ich dobra, nawet wtedy, gdy wydaje im się, że Jego wymagania są zbyt trudne, może nie pasujące do danego czasu. Stary Testament zaświadcza, że Bóg jest źródłem wszelkiej prawdy. Jego słowo jest prawdą. Jego prawo jest prawdą. "Jego wierność... (trwa) z pokolenia na pokolenie" (Ps 119, 90) ponieważ Bóg jest "prawdomówny" (Rz 3, 4), członkowie Jego Ludu są wezwani do życia w prawdzie (KKK 2465). 

czwartek, 6 czerwca 2013

6 czerwca - św. Norberta, biskupa

św. Norbert
(fot.: 4.bp.blogspot.com)
Urodził się pomiędzy 1080 a 1085 rokiem w Niemczech, w szlacheckiej rodzinie. 

Wykorzystując przywileje, jakimi obdarzał go cesarz Henryk V, podjął karierę kościelną, uczestnicząc jednak bardziej w wielu świeckich uroczystościach niż w modlitwach, w licznych bankietach bardziej niż w postach. Bóg jednak miał inne plany, co do jego osoby. 

W 1115 roku, podczas jednej z jego podróży, uderzył go piorun, pozbawiając go prawie życia: wydarzenie to stało się początkiem jego nawrócenia. Zrzekł się swoich szlachetnych stanowisk i wycofał się samotnie, aby móc rozważyć, jakie decyzje podjąć w swym życiu. Wstąpił do szkoły pewnego opata benedyktyńskiego, a w grudniu tego samego roku został wyświęcony na kapłana: rozdał wszystkie swoje dobra ubogim i rozpoczął swoją wędrowną ewangelizację, podążając wszędzie boso. 

Przemawiał przede wszystkim do kapłanów, ponieważ przed owczarnią należy najpierw naprostować pasterzy

Biskup z Laon zaproponował mu przewodzenie Kanonikom Regularnym klasztoru w Premontre. W ten sposób narodziło się Zgromadzenie Premonstratensów (zakon Kanoników Regularnych Ścisłej Obserwy o popularnej nazwie norbertanów, oficjalnie zaś - premonstratensów, OPraem). 

Gdy uczestniczył w pogrzebie biskupa w Magdeburgu, niespodziewanie, głosem ludu, został wybrany następcą zmarłego tam biskupa. 

Piastując wysokie urzędy, nie zapomniał jednak nigdy o regule monastycznej ubóstwa i apostolstwa pomiędzy ubogim ludem wiejskim: żył, doskonale łącząc ze sobą, życie czynne i kontemplacyjne premonstratensów. 

Zmarł w Magdeburgu, po powrocie z jednej z misji pokojowych we Włoszech, 6 czerwca 1134 roku.


środa, 5 czerwca 2013

5 czerwca - św. Bonifacego, biskupa i męczennika

św. Bonifacy
(fot.: www.bonifacy.rel.pl)
Winfryd urodził się w 673 roku (lub 680) i najprawdopodobniej należał do jednej z bardziej znanych i szlachetnych angielskich rodzin. 

Złożył śluby w klasztorze benedyktyńskim w Exeter, jeszcze przed rozpoczęciem ewangelizacji narodów germańskich nad Renem. Po wielu trudnościach, w ciągu trzech lat, przemierzył ogromną część terytorium germańskiego. 

Promował reformę Kościoła we Francji i współpracował w rozwoju religijnym swojej rodzinnej ojczyzny. 

Wezwany do Rzymu przez papieża, został wyświęcony na biskupa, zmieniając jednocześnie imię na Bonifacy. 

Jako współpracowników w swoim dziele otrzymał mnichów z Monte Cassino. Jeszcze przed rozpoczęciem organizowania struktur Kościoła po drugiej stronie Renu, myślał o założeniu opactwa, które stałoby się centrum promującym duchowość i kulturę religijną Niemiec. W ten sposób swój początek znalazło słynne opactwo w Fuldzie. Na stolicę arcybiskupstwa wybrał Moguncję. 

5 czerwca 754 roku, w dzień Zesłania Ducha Świętego, zaraz po rozpoczęciu Mszy, misjonarze zostali zaatakowani przez grupę pogańskich mieszkańców Fryzji, gdzie przebywali akurat ze swoją misją ewangelizacyjną. Nie bójcie się - mówił Bonifacy do swoich towarzyszy - żadna broń świata nie może zabić naszej duszy. Kiedy jeden z pogan przymierzył się, aby przebić go mieczem, próbował zasłonić się ewangeliarzem. Jednak ostrze przeszyło księgę i ścięło głowę męczennika. 

Jego ciało spoczywa w Fuldzie. 

 

wtorek, 4 czerwca 2013

Zniekształcenia moralności chrześcijańskiej

Może i nie raz Jezus zapłakałby widząc,
jak łatwo nam przychodzi zniekształcać Jego naukę
(fot.: www.spowiedz.katolik.pl)
Patrząc dzisiaj na różnice postępowania osób, powołujących się na rzekomo tą samą moralność chrześcijańską, można zauważyć, jak łatwo ją dzisiaj wypaczyć, dostosowując naukę Chrystusa do własnych potrzeb. Jest wiele odchyleń od moralności tak, że trudno by było omówić każdy przypadek, ale można wyróżnić pewne cechy charakterystyczne, tych najczęściej spotykanych. Przypatrzmy się niektórym, aby samemu w którąś z nich nie upaść.

1. Relatywizm moralny - ogólnie rzecz biorąc to zachowanie tych, którzy uważają, że każdy ma rację; ty wierzysz w coś (masz swoją prawdę o tym, co jest dobre a co nie), ja w co innego (mam swoją prawdę), ważne jedynie byśmy sobie nie przeszkadzali; według tego ujęcia jakikolwiek czyn moralny jest obojętny; wszystko jest względne; każdy ma prawo uważać, za dobro to, co chce, a za zło, to co chce; człowiek sam ustanawia, co jest dobre, a co złe. Wiemy jednak przecież z Pisma Świętego, że istnieją podstawowe wartości, które nie mogą być względne, nie mogą być negowane: jak na przykład życie ludzkie, które zawsze na kartach Pisma Świętego ma najwyższą wartość, przynależącą jedynie do Boga - relatywizm natomiast mówi: jeżeli chcesz zabić dziecka, dokonując aborcji, to dobrze, ważne jedynie to, że dla ciebie jest to dobre; jeżeli nie chcesz zabić, to nie, nie ma żadnej różnicy; inne wartości nie podlegające dyskusji: wiara, prawo do wolności, poszukiwanie pokoju.

2. Idealizm - to filozofia dobrych idei, wielkich ideałów, których jednak nie da się nigdy osiągnąć; idealista wciąż mówi i zachwyca się o wielkiej miłości pomiędzy ludźmi, ale samemu nie jest w stanie nią żyć w tak dokładny sposób, w jaki ją opisuje; powiedzielibyśmy, że to ludzie, którzy tworzą wielkie teorie, ideały, wymagając mocno na wyrost w tym, czego oczekują od innych, przesadzając mocno, co do problemów świata i ludzi, jednocześnie nie robiąc nic, aby samemu w jakikolwiek sposób się z nimi zmierzyć.

4 czerwca - św. Filipa Smaldone

św. Filip Smaldone
(fot.: media.evangelizo.org)
Był apostołem głuchoniemych, dla których otworzył instytut w Lecce (południowe Włochy) w 1885 roku. 

Urodził się w Neapolu 27 lipca 1848 roku, w roku rozpoczynającym wielkie ruchy w jego kraju, zdążających do zjednoczenia Włoch. Żyje zatem w okresie budowy zjednoczonego państwa włoskiego. 

Już jako student teologii poświęcił się głuchoniemych z Neapolu. Z czasem nabył duże doświadczenie pedagogiczne w tej dziedzinie i stopniowo samemu rozpoczął realizację, jeśli tak podobałoby się Bogu, trwałej instytucji, która byłaby odpowiednia do opieki, edukacji i pomocy ludzkiej i chrześcijańskiej dla głuchych. 

W związku ze słabymi wynikami niektórych egzaminów, pozwalających przyjąć niższe święcenia, został przeniesiony do Rossano Calabro. Powrócił potem do Neapolu, gdzie został wyświęcony na kapłana w 1871 roku. 

W swojej posłudze często odwiedzał chorych w szpitalach, a w czasie jednej z epidemii, sam ciężko zachorował. Został uzdrowiony za wstawiennictwem Madonny z Pompei. 

Udawszy się następnie do Lecce, założył Zgromadzenie Sióstr Salezjanek od Najświętszych Serc. Jego dzieło bardzo szybko zaczęło się rozwijać, również w Bari i w Rzymie. 

Przez około czterdzieści lat ksiądz Filip wciąż odważnie kontynuował swoje dzieło, nigdy się z niego nie wycofując, wspierając na wszelkie sposoby: podtrzymując materialnie i wychowując moralnie swoich drogich głuchych, których zawsze obdarzał miłością, okazując im ojcowskie serce. Nie przestawał również dbać o formację do doskonałego życia konsekrowanego sióstr z założonego przez siebie Zgromadzenia.

Zmarł w Lecce 4 czerwca 1923 roku po otrzymaniu sakramentów świętych i błogosławieństwa od abpa Tramy, arcybiskupa Lecce, otoczony kapłanami, siostrami ze swojego Zgromadzenia i głuchymi, mając 75 lat. 

Został kanonizowany 5 października 2006 przez Benedykta XVI na Placu św. Piotra. 

 

poniedziałek, 3 czerwca 2013

Wakacyjna Akcja Caritas

(fot.: parafiapruszcz.x.pl)
Ruszyła „Wakacyjna Akcja Caritas”. Kilkadziesiąt tysięcy dzieci w Polsce będzie mogło skorzystać z letniego wypoczynku w górach, nad morzem i na Mazurach. 
 
W Wakacyjną Akcję Caritas włączają się wszystkie diecezjalne Caritas w Polsce organizując wypoczynek letni dla dzieci i młodzieży z rodzin, których nie stać na wyjazd. Na kolonie wyjeżdżają dzieci – podopieczni świetlic socjoterapeutycznych i parafialnych oraz młodzież objęta programem „Skrzydła”, dla których wyjazd poza miasto lub wieś bez wsparcia finansowego nie jest możliwy.

Co roku Caritas organizuje kolonie dla kilkudziesięciu tysięcy dzieci i młodzieży. Diecezjalne Caritas dysponują 51 ośrodkami kolonijnymi (ponad 5 tys. miejsc). Na potrzeby akcji wypożyczanych jest blisko 100 ośrodków wczasowych. Wakacyjna Akcja Caritas jest finansowana między innymi z Wigilijnego Dzieła Pomocy Dzieciom, zbiórek diecezjalnych, darowizn indywidualnych sponsorów i darczyńców oraz dotacji Ministerstwa Edukacji Narodowej.

Jak pomóc?

1. wyślij SMS o treści POMAGAM pod numer 72052 (koszt 2,46 zł)

lub 

2. dokonaj wpłaty na konto CARITAS POLSKA  z dopiskiem „Wakacyjna Akcja Caritas”.
ul. Okopowa 55, 01-043 Warszawa
Bank PKO BP S.A. 70 1020 1013 0000 0102 0002 6526
Bank Millenium S.A. 77 1160 2202 0000 0000 3436 4384

Warto wspomnieć, przy okazji, że V przykazanie Kościelne "Troszczyć się o potrzeby Kościoła", obowiązujące wszystkich katolików, to nie jedynie ofiara na tacę, albo na Mszę, ale to również troska o tych najbiedniejszych i najmniejszych. Kościół to nie tylko księża, jak się dzisiaj ludziom wmawia. Pomagając w "Wakacyjnej Akcji Caritas" wypełniasz również V przykazanie Kościelne. Niewiele potrzeba.



3 czerwca - świętych męczenników Karola Lwangi i Towarzyszy

św. Karol Lwanga i Towarzysze
(fot.: wiara.pl)
Pomiędzy 15 listopadem 1885 a 27 styczniem 1887 roku, niektórzy Afrykanie, wyznający wiarę chrześcijańską, doświadczyli męczeństwa pod panowaniem króla Mwanga, w regionie, należącym dzisiaj do Ugandy. 

Spośród nich wyróżnia się postać Karola Lwangi, przełożonego dworzan króla, któremu udało się nawrócić ogromną liczbę dygnitarzy i doradców królewskich, którzy zdobyli się z kolei na wystąpienie przeciwko swojemu królowi, upominając go za okrucieństwa i niemoralne życie. Chrześcijanie ściągnęli na siebie w ten sposób nienawiść czarowników, wróżbitów i uzdrowicieli, którzy nie uznawali żadnej innej religii, poza własną tradycyjną, dlatego też zostali przez nich oskarżeni za chęć odsunięcia od władzy Mwangi. 

W czasie zbrojnego powstania, król nakazał aresztować i zabić za zdradę swojego doradcę Józefa Mukasę Balikudembe. Żądza zabijania, którą owładnięty został Mwanga, nie zakończyła się, dopóki nie został wyeliminowany ostatni z "nieprzyjaciół" jego królestwa: Karol Lwanga, który stał się nowym przewodnikiem chrześcijan; wraz z 12 towarzyszami zostali oni doprowadzeni na miejsce egzekucji, gdzie niektórzy zostali przebici mieczem, inni natomiast spaleni żywcem. Było to 3 czerwca 1886 roku. 

Męczennicy z Ugandy zostali kanonizowani w 1964 roku przez Pawła VI, który w 1969 roku poświęcił ogromne sanktuarium w miejscu ich męczeństwa.


sobota, 1 czerwca 2013

1 czerwca - św. Justyna, męczennika

św. Justyn
(fot.: www.brewiarz.pl)
Justyn urodził się na początku II wieku w Samarii, niedaleko starożytnego miasta Sychem. Najprawdopodobniej pochodził z rzymskiej rodziny, z całą pewnością jednak była to rodzina zamożna.

Doświadczył próby wiary w czasie swoich podróży i studiów w szkołach filozofii, do których uczęszczał. Pomimo, że był poganinem, został pociągnięty przez Proroków Izraela, czując dzięki nim, że dokonał ogromnego odkrycia, odnajdując prawdę w Chrystusie. Tą drogą, poprzez Pismo Święte, stał się chrześcijaninem, otrzymując chrzest około 130 roku w Efezie. 

W latach 131-132 znajdował się w Rzymie, głoszącego Ewangelię pogańskim uczniom. Justyn walczył z powszechnymi wówczas uprzedzeniami wobec chrześcijan, wynikających z niewiedzy, wychwalał siłę wiary chrześcijan, przede wszystkim w obliczu prześladowań, ich łagodność i miłość do bliźniego. 

Przebywał w różnych miastach Imperium, ale po raz kolejny znalazł się w Rzymie, gdzie zakończyło się jego ziemskie życie. W tym czasie bowiem, w Rzymie, niektórzy chrześcijanie zostali skazani na śmierć, jako nieprzyjaciele Państwa i jego kultu; jako odpowiedź Justyn pisze apologię, skierowaną do Senatu rzymskiego, w której odpowiada, przede wszystkim, na zarzuty filozofa Krescencjusza. Jednakże Krescencjusz miał wtedy władzę, dzięki której Justyn skończył w więzieniu, uznany za "ateistę", aby następnie zostać ściętym z innymi sześciu towarzyszami wiary, za czasów cesarza Marka Aureliusza.   


Intencje Apostolstwa Modlitwy - czerwiec 2013


Ogólna: 

Aby przeważała wśród ludów kultura dialogu, słuchania i wzajemnego poszanowania.


Misyjna:

Aby tam, gdzie wpływ sekularyzacji jest silniejszy, wspólnoty chrześcijańskie potrafiły skutecznie prowadzić nową ewngelizację.


piątek, 31 maja 2013

Sobór o... aktywności ludzkiej

(fot.: www.infosamochody.pl)
Człowiek nie jest istotą bierną. Został obdarzony rozumem i wolnością, które to pozwalają mu podejmować różnego rodzaju aktywność. Dziś o tym, jakie aktywności pochwala Sobór Watykański II, do jakiej aktywności tak naprawdę człowiek został powołany przez Boga i w jakich czynnościach ta aktywność, zamierzona w planie Bożym, się wyraża.

Sobór w Konstytucji o Kościele w świecie współczesnym Gaudium et Spes zauważa, że każdy może dostrzec wpisaną w ludzką naturę aktywność. Dostrzec to można bardzo szybko patrząc na rozwój wiedzy i techniki. Człowiek zawsze starał się swoją pracą i pomysłowością rozwijać swoje życie; dziś zaś, zwłaszcza dzięki wiedzy i technice, rozszerzył swoje panowanie i wciąż je rozszerza na całą prawie naturę. I tak głównie dzięki zwiększonym środkom różnorakiego kontaktu między narodami rodzina ludzka stopniowo uświadomiła sobie i stworzyła jedną na całym świecie wspólnotę. Dzięki temu człowiek wytwarza sobie dziś własnym trudem wiele dóbr, których przedtem oczekiwał przede wszystkim od sił wyższych (GS 33). Tej aktywności ludzkiej nie sposób zakwestionować,  rozglądając się wokół nas. Jak również nie można zaprzeczyć samowystarczalności człowieka w świecie, w którym się znajduje. Samemu, lub organizując się w różne grupy społeczne, potrafi samemu stworzyć, wyprodukować to, co dla niego konieczne. W ten sposób człowiek doprowadza do takiego rozwoju techniki, że zaczyna otaczać się coraz większą liczbą rzeczy, wynalazków i możliwości. Zaczyna tworzyć, wręcz wydawałoby się według człowieka, wszystkomogącą techniką. Dlatego piszą dalej Ojcowie Soborowi: W obliczu tego ogromnego wysiłku, ogarniającego już cały rodzaj ludzki, budzą się wśród ludzi pytania: jaki jest sens i jaka wartość tych wysiłków? Jak należy używać tych wszystkich rzeczy? Do jakiego celu zmierzają wysiłki czy to poszczególnych ludzi, czy ich społeczności? (tamże). Nie trzeba chyba dzisiaj nikomu udowadniać, że bardzo często taka ludzka aktywność wcale nie prowadzi do niczego dobrego. Pomyślmy jedynie o całej technice uzbrojenia, prowokującej żądzę jej wypróbowania. Dlatego trzeba dzisiaj, bardziej niż kiedyś, stawiać granice moralne i etyczne ludzkiej aktywności. Trzeba pokazywać ludzkości, w jaki sposób tą nową drogą, drogą techniki, postępować. Kościół strzegący depozytu słowa Bożego, z którego bierze zasady religijnego i moralnego porządku, nie zawsze mając na poczekaniu odpowiedź na poszczególne zagadnienia, pragnie światło Objawienia łączyć z doświadczeniem wszystkich ludzi, żeby oświetlać drogę, na jaką świeżo wkroczyła ludzkość (tamże). Proszę zwrócić uwagę, na piękne słowa Soboru: Kościół (...) nie zawsze mając na poczekaniu odpowiedź na poszczególne zagadnienia. Są to słowa, podkreślające, że Kościół nie czyni się nigdy specjalistą we wszystkich sprawach, szczególnie w świecie techniki i innych ludzkich aktywności. Dlatego też Kościół, zanim wypowie się na tematy, związane z innymi niż teologia dziedzinami (np. na polu medycyny, techniki, socjologii, polityki) pragnie zapoznać się z opiniami specjalistów w danych dziedzinach i poszczególnych dziedzin wiedzy. Dopiero później, na podstawie przedstawionych opinii, patrzy na sprawę poprzez Boże Objawienie. Puste są zatem słowa przeciwników Kościoła, krzyczących na całe gardło, że czarni nie mogą nic wiedzieć na temat rodziny, małżeństwa, polityki, techniki itp. Kościół nie ma na wszystko natychmiastowej odpowiedzi, dlatego Kościół nie potępia, nie próbuje zakrzyczeć, że kto myśli inaczej jest gorszy, ale Kościół pyta, szuka prawdy, radzi się innych, radzi się specjalistów. 

Kościół absolutnie nie potępia postępu ludzkiego, rozwoju nauki, medycyny i techniki. Nie robi tego, gdyż nie ma do tego żadnego prawa. Wręcz przeciwnie: pochwala i zachęca ludzi nauki i techniki do realizowania polecenia Bożego, które człowiek otrzymał na początku stworzenia świata. Dla wierzących jest pewne, że aktywność ludzka indywidualna i zbiorowa, czyli ów ogromny wysiłek, przez który ludzie starają się w ciągu wieków poprawić warunki swego bytowania, wzięty sam w sobie odpowiada zamierzeniu Bożemu. Człowiek bowiem, stworzony na obraz Boga, otrzymał zlecenie, aby rządził światem w sprawiedliwości i świętości, podporządkowując sobie ziemię ze wszystkim, co w niej jest, oraz żeby, uznając Boga Stwórcą wszystkiego, odnosił do Niego siebie samego i wszystkie rzeczy, tak aby przez poddanie człowiekowi wszystkiego przedziwne było po całej ziemi imię Boże (GS 34). Kościół zauważa nie tyle możliwość, ile wręcz konieczność rozwoju techniki i wszelkiej ludzkiej aktywności. Aktywność ta jednak, jak widzimy w powyższym tekście ma postawione pewne warunki. Jeśli bowiem człowiek cały świat, jak i polecenia czynienia go sobie poddanym, otrzymał od Pana Boga, to cała ludzka aktywność musi sama w sobie zakładać uznanie tegoż Boga ponad wszelką techniką. W rozwoju wszelkiej techniki nie można "bawić się w Boga", bo wtedy uznawałoby się człowieka o wiele ważniejszym od Boga. Człowiek nie może dokonywać tego, co "zarezerwowane jest dla Pana Boga" (np. możliwość powołania kogoś do życia lub odebrania komuś życia). Zawsze zatem wtedy, gdy technika nie uznaje Boga za Stwórcę, wykorzystuje technikę przeciw Bogu samemu i Jego darom, które człowiek od Niego otrzymał, Kościół ma prawo, a nawet obowiązek mówić: nie! Nie tędy powinna iść i rozwijać się ludzka aktywność. 

Dziewięć pierwszych piątków miesiąca

(fot.: www.witkm.pl)
Serce Jezusa jest symbolem nieskończonej i nieprzeniknionej miłości, która sprawiła, że Syn Boży stał się naszym Bratem, umarł za nas na krzyżu i pozostaje z nami na zawsze w sakramencie ołtarza. Ukazując pewnego dnia swoje Serce świętej Małgorzacie Marii Alacoque (1647-1690) Jezus powiedział:

Z nadmiernego miłosierdzia mego Serca obiecuję ci, że wszechmocna miłość tego Serca wszystkim przystępującym przez dziewięć z rzędu pierwszych piątków miesiąca do Komunii św. da ostateczną łaskę pokuty tak, że nie umrą w stanie Jego niełaski ani bez sakramentów świętych i że Serce moje będzie dla nich bezpieczną ucieczką w godzinę śmierci. 

Kto wypełni dobrze pierwszych 9 piątków miesiąca nie umrze w grzechu śmiertelnym, czyli każdy, kto przez 9 kolejnych miesięcy (jeśli ciągłość ta zostanie przerwana, należy rozpocząć od nowa tę pobożną praktykę):
1. Wyspowiada się w ciągu 8 dni poprzedzających lub, jeśli nie trwa w grzechu ciężkim, w ciągu 8 dni po pierwszym piątku miesiąca.

2. Przyjmie Komunię Świętą w pierwszy piątek miesiąca, uczestnicząc we Mszy świętej, wyrażając intencje Najświętszego Serca, tzn. aby było Ono coraz bardziej poznawane, kochane i czczone przez ludzi.


31 maja - Nawiedzenie Najświętszej Maryi Panny

Nawiedzenie Najśw. Maryi Panny
(fot.: www.istitutoaveta.it)
Święto Nawiedzenia jest świętem Magnificat, sprawowanym przez franciszkanów już od XIII wieku. Papież Bonifacy IX wprowadził je do kalendarza powszechnego Kościoła, a papież Klemens VIII (1608) ułożył dla niego teksty liturgiczne. 

Wraz z reformą liturgiczną, związaną z II Soborem Watykańskim, święto, które było obchodzone 2 lipca, została przeniesiona na 31 maja: zakończenie miesiąca, poświęconego Maryi, oraz w celu dostosowania go do wspomnienia wydarzeń z Ewangelii, umieszczając go w ten sposób pomiędzy Zwiastowaniem Pańskim (25 marca) a narodzinami Jana Chrzciciela (24 czerwca). 

Teksty liturgiczne, zaproponowane nam dzisiaj do rozmyślania, zapraszają nas do podziwiania ducha miłości Maryi wobec swojej krewnej, oczekującej dziecka, ale również Jej pragnienie stania się Misjonarką Jezusa. Spotkanie pomiędzy Maryją i Elżbietą ma atmosferę radosnego spotkania prorockiego, w czasie którego działa Duch Święty i oznajmia wielkie wydarzenia, radosną nowinę: Elżbieta, napełniona Duchem Świętym pozdrawia Maryję, Matkę Zbawiciela: Błogosławiona któraś uwierzyła.... Jan Chrzciciel poruszył się w łonie matki z radości z tego spotkania a Maryja, zmieszana wobec tak wyjątkowego pozdrowienia, w swojej pokorze nie może nie skierować słów chwały wobec Wszechmogącego Boga, intonując Magnificat, w którym stwierdza swą małość, wychwala miłosierdzie Boże, które zechciało wybrać Ją, jako Matkę Swojego Mesjasza bo wejrzał na uniżenie swojej służebnicy, ogłasza Jego wielkie dzieła, które wypełniają się całkowicie, tak jak obiecał Ojcom. 

W każdym z nas Bóg dokonuje wielkich rzeczy. Rozpoznawać je, oznacza wychwalać Ojca miłosierdzia, który nie przestaje nas wzywać do współpracy we własnym i w bliźnich zbawieniu.


wtorek, 28 maja 2013

Grzechy przeciw szóstemu i dziewiątemu przykazaniu

(fot.: wiara.wm.pl)
Akt seksualny ma pełny sens i wypełnia się całkowicie jedynie w małżeństwie. Jedność ta łączy się z głęboką przyjemnością, która w planie Bożym, ma na celu pomoc we wzrastaniu w miłości małżeńskiej oraz jako impuls do przekazywania życia. Dlatego też w akcie seksualnym muszą być zawarte wzajemnie te dwie rzeczy: jedność, służąca wzrostowi miłości wzajemnej małżonków, oraz prokreacji, tzn. otwarcie się na możliwość poczęcia dziecka w każdym akcie seksualnym. Bardzo często jednak ta głęboka przyjemność jest postawiona jako jedyny cel aktu seksualnego. Takie właśnie postawienie przyjemności ponad jedność małżeńską i prokreację jest podstawą wszelkich grzechów przeciwko szóstemu i dziewiątemu przykazaniu: szuka się przyjemności seksualnej poza jej naturalnym środowiskiem, ustanowionym przez Boga samego. Wykreśla się w ten sposób: możliwość przekazania życia i (lub) wzrost miłości wewnątrz pary małżeńskiej.

Grzechy myślą:

To grzechy, dotyczące wszelkich myśli, pragnień, fantazji, wspomnień, emocji i uczuć, w których celem jest wzbudzenie i poszukiwanie przyjemności seksualnej. Nie chodzi tutaj oczywiście o samą pokusę do takich myśli, które same przychodzą nieraz do naszych głów, ale o zgodę na nie, świadome rozmyślanie, przywoływanie ich, zatrzymywanie się przy nich. 

Grzechy słowem:

Dotyczą one rozmów, których głównym tematem jest traktowanie seksu w sposób niegodny. Bardzo często są one związane z brakiem miłości wobec drugiego, ponieważ są one też często zwykłym komentowaniem, często bardzo "brudnym" osób trzecich. Doprowadzają one do ogromnego spłycenia samego aktu seksualnego i projektu Bożego wobec ludzkiej seksualności.

poniedziałek, 27 maja 2013

Katechizm o... duszy

(fot.: www.pallottinum.pl)
Dziś zapraszam na długą podróż z Katechizmem w ręku, w celu zatrzymania się nad duszą ludzką. A ponieważ Jan Paweł II mówił, że człowieka nie się do końca zrozumieć bez Chrystusa, zacznijmy od duszy Chrystusowej.
 
Dusza Chrystusowa

Sobory wspominają o duszy Chrystusowej wtedy, gdy najczęściej wyrażają swój sprzeciw wobec licznych herezji. Jedną z bardziej znanych była ta, zwana nestoriańską. Widziała [ona] w Chrystusie osobę ludzką połączoną z Osobą Boską Syna Bożego. W skrócie powiedzmy, że uważała ona, że Chrystus był jedynie zwykłym człowiekiem, w którym zamieszkał Bóg-Logos. Maryja jest więc Matką Chrystusa, nie Boga. Przeciwstawiając się tej herezji, św. Cyryl Aleksandryjski i trzeci sobór powszechny w Efezie w 431 r. wyznali, że "Słowo, jednocząc się przez unię hipostatyczną z ciałem ożywianym duszą rozumną, stało się człowiekiem". Człowieczeństwo Chrystusa nie ma innego podmiotu niż Boska Osoba Syna Bożego, który przyjął je i uczynił swoim od chwili swego poczęcia. Na tej podstawie Sobór Efeski ogłosił w 431 r., że Maryja stała się prawdziwie Matką Bożą przez ludzkie poczęcie Syna Bożego w swoim łonie: "(Nazywa się Ją Matką Bożą) nie dlatego, że Słowo Boże wzięło od Niej swoją Boską naturę, ale dlatego że narodziło się z Niej święte ciało obdarzone duszą rozumną, z którym Słowo zjednoczone hipostatycznie narodziło się, jak się mówi, według ciała" (KKK 466). Chrystus więc, jak każdy człowiek, pozostając Bogiem zrodził się w ciele obdarzonym duszą rozumną. Taką duszę posiada przecież każdy z nas. Identyczne sformułowanie użył sobór w Chalcedonie zaprzeczając monofizytom, twierdzącym, że w Chrystusie istniała tylko jedna, Boska natura. Sobór zaprzeczając, stwierdza, że Jezus Chrystus to prawdziwy Bóg i prawdziwy człowiek, złożony z duszy rozumnej i z ciała, współistotny Ojcu co do Bóstwa, współistotny nam co do człowieczeństwa (...) Jeden i ten sam Chrystus Pan, Syn Jednorodzony, ma być uznany w dwóch naturach bez pomieszania, bez zamiany, bez podziału i bez rozłączenia (KKK 467). Pytanie: co oznacza to dla nas? My, ludzie obdarzeni taką samą duszą, jak Chrystus mamy możliwość wraz z Nim dążyć do takiego ideału, jaki On nam zostawił, On, który jako człowiek, niczym się od nas nie różnił. W ten sposób Kościół wyznaje pełną rzeczywistość ludzkiej duszy Chrystusa, z jej działaniami rozumu i woli, oraz Jego ludzkiego ciała. Równocześnie jednak za każdym razem musiał przypominać, że ludzka natura Chrystusa należy na własność do Boskiej Osoby Syna Bożego, przez którą została przyjęta. (...) Zarówno w swojej duszy, jak w swoim ciele Chrystus wyraża więc po ludzku Boskie życie Trójcy (KKK 470). Zawsze więc, kiedy mówimy o ciele i duszy Chrystusa mówi o takich samych: duszy i ciele, jakimi jesteśmy obdarzeni my sami. Nie możesz mówić, że Chrystusowi było łatwiej być dobrym, bo był Bogiem, gdyż pozostając nim, był jednocześnie takim samym jak my człowiekiem. Wieczny Syn przyjął także rozumną duszę ludzką (KKK 471). Każdy z nas jest obdarzony również taką duszą rozumną, pozwalająca nam podejmować dobro i unikać zła. Dusza ludzka, którą przyjął Syn Boży, jest wyposażona w prawdziwe ludzkie poznanie. Jako takie nie mogło być ono nieograniczone; realizowało się w warunkach historycznych Jego istnienia w czasie i przestrzeni. Dlatego Syn Boży, stając się człowiekiem, mógł wzrastać "w mądrości, w latach i w łasce" (Łk 2, 52), a także zdobywać wiadomości o tym, czego, będąc człowiekiem, trzeba uczyć się w sposób doświadczalny. Takimi samymi zdolnościami jest przecież obdarzony każdy z nas. Przyjmując tę duszę i ludzkie ciało dokonało się uniżenie samego Boga. Odpowiadało to rzeczywistości Jego dobrowolnego uniżenia w "postaci sługi" (Flp 2, 7) (KKK 472). To pełne człowieczeństwo Chrystusa zostaje również potwierdzone samym faktem śmierci i pogrzebania Chrystusa. W swoim zbawczym zamyśle Bóg postanowił, aby Jego Syn nie tylko "umarł... za nasze grzechy" (1 Kor 15, 3), lecz także by "zaznał śmierci", czyli poznał stan śmierci, stan rozdzielenia Jego duszy i Jego ciała między chwilą, w której oddał ducha na krzyżu, i chwilą, w której zmartwychwstał. Ten stan Chrystusa zmarłego jest misterium grobu i zstąpienia do otchłani (KKK 624). Bóg (Syn)nie przeszkodził, by śmierć rozdzieliła Jego duszę i ciało, zgodnie z koniecznym porządkiem natury, na nowo jednak je połączył przez Zmartwychstanie (...) (KKK 625). Co oznacza to rozłączenie duszy i ciała Chrystusa? Czy odtąd są już dwie rzeczywistości? Ponieważ "Dawca życia", którego skazano na śmierć (Dz 3,15), jest Tym samym, co Żyjący, który "zmartwychwstał" (Łk 24, 5-6), trzeba, aby Boska Osoba Syna Bożego nadal pozostawała zjednoczona z Jego duszą i ciałem, które zostały rozdzielone przez śmierć: Z faktu, że przy śmierci Chrystusa dusza została oddzielona od ciała nie wynika, żeby jedyna Osoba została podzielona na dwie, ponieważ ciało i dusza Chrystusa istniały z tego samego tytułu od  początku w Osobie Słowa. Chociaż zostały rozdzielone przez śmierć, to i ciało, i dusza pozostały złączone z tą samą i jedyną Osobą Słowa (KKK 626). To ważna uwaga dla każdego z nas. Co się dzieje z człowiekiem po śmierci. Jego dusza i ciało wciąż należą do tej samej osoby. Jezus zstąpił również tam, gdzie przebywały wszystkie dusze po śmierci. Liczne wypowiedzi Nowego Testamentu, według których Jezus został wskrzeszony "z martwych" (Dz 3, 15; Rz 8, 11; 1 Kor 15, 20), zakładają, że przed zmartwychwstaniem przebywał On w krainie zmarłych. Takie jest pierwsze znaczenie, jakie przepowiadanie apostolskie nadało zstąpieniu Jezusa do piekieł; Jezus doświadczył śmierci jak wszyscy ludzie i Jego dusza dołączyła do nich w krainie umarłych. Jezus zstąpił tam jednak jako Zbawiciel, ogłaszając dobrą nowinę uwięzionym duchom (KKK 632). Czym więc było Zmartwychwstanie Chrystusa? (...) śmierć dokonuje się przez rozdzielenie elementu ludzkiego, a zmartwychwstanie przez połączenie dwóch rozdzielonych części (KKK 650). Śmierć to rozdzielenie duszy i ciała, natomiast zmartwychwstanie to ich ponowne połączenie.

Rozważania na temat Chrystusowej duszy, duszy rozumnej, takiej samej, jaką obdarzony jest każdy człowiek, pomaga nam zrozumieć przyszłość i przeznaczenie naszego istnienia, naszej duszy. Nasza dusza musi być więc szczególnie złączona z życiem samego Chrystusa. Świadczą o tym dwa sakramenty inicjacji chrześcijańskiej: chrzest i bierzmowanie. Chrzest wyciska w duszy niezatarte duchowe znamię, "charakter", który konsekruje ochrzczonego do uczestniczenia w chrześcijańskim kulcie religijnym. Z racji "charakteru" chrzest nie może być powtórzony (KKK 1280). Ten "znak" mojej przynależności do Chrystusa, jeśli zostanie przypieczętowany moim naśladowaniem Chrystusa w życiu daje mi pewność, że przeznaczenie mojej duszy będzie również zjednoczone z przeznaczeniem duszy Chrystusowej. O podobnym charakterze mówi przy drugim z tych sakramentów: Sakramentu bierzmowania, podobnie jak chrztu, którego jest dopełnieniem, udziela się tylko jeden raz. Wyciska on w duszy niezatarte duchowe znamię, "charakter", który jest znakiem, że Jezus Chrystus naznaczył chrześcijanina pieczęcią swego Ducha, przyoblekając go mocą z wysoka, aby był Jego świadkiem (KKK 1304). Te "charaktery" to jakby pieczęcie, pierwszy wskazuje na moją przynależność do Chrystusa, przyjął mnie do siebie; drugi, to znak, że daje mi misję bycia Jego świadkiem. Moje postępowanie w ciągu całego życia ma być wypełnieniem tych "znaków" w mojej duszy, co zapewni mi życie wieczne dla mej duszy takie, jakie posiada Chrystus.

27 maja - św. Augustyna z Canterbury, biskupa

św. Augustyn z Canterbury
(fot.: ekumenizm.wiara.pl)
Opat benedyktyński, został wysłany przez papieża Grzegorza Wielkiego na ewangelizację Anglii. Został tam przyjęty przez Etelberta, króla Kentu, który poślubił katoliczkę, księżniczkę Bertę. 

Głoszeniem Słowa Bożego i cudami, zdziałanymi przez Boga, na Jego potwierdzenie, z prostotą i niewinnością życia, misyjne dzieło mnichów osiągnęło niespodziewany wynik, gdyż sam król poprosił o chrzest, pociągając swoim przykładem tysiące poddanych, do przyjęcia religii katolickiej. 

Wiadomość o tym została przyjęta w Rzymie z wielką radością, dlatego też papież mianował Augustyna arcybiskupem i prymasem Anglii. Pomimo tak wysokiej godności, Augustyn pozostał wierny duchowi benedyktyńskiemu, angażując się wciąż w modlitwę i pracę, troszcząc się o wzrost wspólnoty chrześcijan w miłości do Boga i do bliźniego. 

Próbował doprowadzić do zjednoczenia Kościoła Brytów i Anglo-Sasów, co jednak nie zakończyło się sukcesem, z powodu zbyt mocnych konfliktów, pomiędzy tymi dwoma narodami. Jego zasługą jednak było nawrócenie prawie całego królestwa Kent. 

Zgodnie z instrukcjami papieża, dotyczącymi podziału kościelnego całego terytorium, Augustyn założył jeszcze dwie inne stolice biskupie, wyświęcając na biskupów Mellita i Justyna. 

Zmarł 26 maja 604 roku i został pochowany w Canterbury. 


piątek, 24 maja 2013

Zakazany Bóg

(fot.: www.undiosprohibido.com)
Wczoraj miałem ogromną przyjemność oglądać prapremierę filmu Un Dios Prohibido (co można przetłumaczyć: Bóg zakazany), który już za niedługo wejdzie do kin, zapewne najpierw w Hiszpanii. Ciekawe, czy z racji na treść filmu, będzie można go zobaczyć w polskich kinach, czy jedynie za wypożyczeniem w niektórych salach.

Film, wyreżyserowany przez Pablo Moreno, opowiada o męczeństwie 51członków Zgromadzenia Misjonarzy Klaretynów z Barbastro, zamordowanych za wiarę na początku wojny domowej w Hiszpanii. Film jest kroniką ostatnich tygodni ich życia, aż do ostatniego strzału. W tym czasie dokonują wielu zapisków, listów, opisujących ich sytuację, współwięźniów, ludzi, którzy ich w tym czasie widzieli. Prawdziwe zapiski męczenników posłużyły jako dowody, na podstawie których powstał ów film. 

Barbastro było wówczas miejscowością, liczącą 8 000 mieszkańców i w czasie wojny stała się militarnym punktem strategicznym, gdzie istniały koszary wojskowe i gdzie zawiązał się doskonale zorganizowany Komitet Rewolucyjny. W filmie doskonale przedstawieni zostali, zarówno przedstawiciel wojskowy, jak i młody rewolucjonista, przewodzący anarchistom. W tym czasie wspólnota Klaretynów liczyła tam 60 osób: 9 kapłanów, 12 braci i 39 kleryków. Wśród kleryków znajdowało się wówczas dwóch Argentyńczyków: Pablo Hall i Atilio Parussini, którym udało się uniknąć męczeństwa, ze względu na ich pochodzenie i których świadectwa stały się kluczem do zrozumienia wydarzeń, opowiedzianych w filmie. 

24 maja - Najświętszej Maryi Panny, Wspomożycielki Wiernych

(fot.: www.brewiarz.pl)
W całych dziejach przeróżnych, ludzkich wydarzeń, lud chrześcijański doświadczył wiele razy konkretnej pomocy Najświętszej Maryi Panny, zwłaszcza w momentach szczególnie trudnych dla życia Kościoła. Z tego doświadczenia zrodziła się zwyczaj przywoływania Matki Bożej również pod tytułem Wspomożenia Wiernych.  

Dzień wspomnienia Maryi pod tym tytułem został wyznaczony na 24 maja, dzień, w którym papież Pius VII, cudownie uwolniony z niewoli, powrócił do Rzymu w 1814 roku. 

Święty Jan Bosco widział w wezwaniu Wspomożenie Wiernych wspaniałą syntezę tajemnicy Najświętszej Maryi Panny w planie zbawienia, dokonującym się Kościele. Pisał: Maryja kontynuowała z nieba i z jeszcze większym sukcesem misję Matki Kościoła i wspomożenia chrześcijan, którą rozpoczęła na ziemi. 

Sobór Watykański II uznał, że Maryja dzięki swej macierzyńskiej miłości opiekuje się braćmi Syna swego, pielgrzymującymi jeszcze i narażonymi na trudy i niebezpieczeństwa, póki nie zostaną doprowadzeni do szczęśliwej ojczyzny. Dlatego też do Błogosławionej Dziewicy stosuje się w Kościele tytuły: Orędowniczki, Wspomożycielki, Pomocnicy, Pośredniczki (Lumen Gentium, 62). 

Świętować Paschę Chrystusa, wspominając i czcząc pełną chwały Maryję, zawsze Dziewicę (Kanon Rzymski) oznacza zatem: słuchać tak jak Ona Słowa Bożego, wydawać Jego owoce i głosić Je z żarliwością; słuchać i przywoływać Maryję, jako wzór modlitwy i miłości duszpasterskiej; uznać ją za nauczycielkę i przewodniczkę; uciekać się do niej z synowskim zaufaniem.

środa, 22 maja 2013

Po(d)stęp w medycynie - dokąd prowadzi?

(fot.: www.wiz.pl)
Kilka dni temu, czasopismo Cell ogłosiło wyniki poszukiwań uczonych, w których został opisany identyczny proces klonowania, jaki został wykorzystany przy "stworzeniu" słynnej owieczki Dolly. Ogromną różnicą w obu przypadkach klonowania jest użycie, przy tym ostatnim komórek ludzkich, w celu czego został stworzony nowy embrion ludzkich, z którego można było następnie pobrać komórki macierzyste. 

W wyniku takiego procesu, aby osiągnąć klonowanie, zostały pobrane komórki macierzyste ze stworzonego w tym celu embrionu ludzkiego, który poprzez taką interwencję został zniszczony. Należy jasno podkreślić, że embrion ludzki, czyli człowiek w swojej początkowej fazie życia zostaje w tego typu badaniach potraktowany jedynie jako przedmiot, którego części mają posłużyć do powstania nowego życia lub do ratowania życia innego. Człowiek w jego początkowym etapie życia staje się jedynie produktem produkcji lub lekarstwem. Tego typu uprzedmiotowienie próbuje się usprawiedliwiać efektem końcowym: postępem w medycynie, leczeniem chorych itd. Pytanie: kto ma prawo decydować czyje życie jest ważniejsze od innych? Kto ma prawo zabijać, po to aby leczyć? Czym różni się moje życie od twojego, że moje jest mniej wartościowe, mniej ważne? 

Pobrana komórka z embrionu, odpowiednio zmodyfikowana i wprowadzona do oocytu (komórki jajowej), pozbawionej jądra, daje możliwość zrodzenia bliźniaka tego, od którego komórka została pobrana. 

22 maja - św. Rity z Cascia, zakonnicy

św. Rita z Cascia
(fot.: neobeatakoronki.blox.pl)
Urodziła się w 1381 roku w Roccaporena (Perugia). 

Wzrastała w bojaźni Bożej przy swoich starszych już rodzicach; w wieku około szesnastu lat poślubiła Paolo di Ferdinando Mancini, zamożnego, jednak gwałtownego i niespokojnego; z małżeństwa tego zrodziło się dwóch synów. Swym życiem prostym, bogatym w modlitwę i cnoty, w całości poświęconym rodzinie, doprowadziła do nawrócenia swojego męża do życia uczciwego i pracowitego. Jej postawa małżonki i matki zdenerwowała zabójcę jej męża, który stał się ofiarą nienawiści i porachunków swego poprzedniego życia. Rita przebaczyła całkowicie, jak Jezus, temu który zadał jej tak wielki ból. Synowie natomiast, pod wpływem otoczenia i krewnych, zaczęli pałać żądzą zemsty. Mama prosi Boga raczej o ich śmierć, niż mieliby się splamić czyjąś krwią; w rzeczywistości obydwaj zachorowali i zmarli w młodym wieku. 

Rita, osamotniona wdowa, wprowadzała pokój w dusze, pomagała w pojednywaniu rodzin siłą swojej modlitwy i miłości; nastęnie wstąpiła do klasztoru augustynianek Świętej Marii Magdaleny w Cascia, gdzie żyła czterdzieści lat, służąc Bogu i bliźnim swą radosną hojnością i dostrzegając ludzkie dramaty w swoim otoczeniu i w Kościele swojego czasu. 

Przez ostatnich piętnaście lat naznaczona była na czole stygmatem jednego z ciernia z korony Chrystusowej. 

Zmarła w klasztorze w Cascia w 1457 roku i od razu była czczona jako święta. 

Jej doczesne szczątki spoczywają w Sanktuarium w Cascia w przeszklonej i posrebrzanej trumnie. 


wtorek, 21 maja 2013

Reklama eutanazji

Świat dziś zdaje się krzyczeć:
"Nie zajmuj łóżka w szpitalu,
przecież i tak już wiele nie możesz"
(fot.: wolnemedia.net)
W zachodnich mediach, a jeszcze częściej w internecie można dziś odnaleźć wiele reklam eutanazji, albo jak ich twórcy woleliby powiedzieć: "pomocy człowiekowi cierpiącemu". 

Filmiki te są identyczne, tzn. mają ten sam schemat. Przedstawiają zawsze historię jakiejś osoby, mężczyzny lub kobiety, starszej, cierpiącą na nieuleczalną chorobę w stanie terminalnym. Podkreślone zostaje cierpienie tej osoby, najczęściej wynikające z samotności, oraz jakże "bezlitosne zachowanie" urzędników, zabraniających eutanazji w niektórych krajach. Często wykorzystuje się, na jak wielkie cierpienie nie tylko fizyczne, dana osoba zostaje wystawiona, aby móc spełnić swoje pragnienie: "umrzeć godnie". Najczęściej łączy się to z wyjazdem do innego kraju, w którym eutanazja jest dozwolona. Dla naszych krajów europejskich, chyba największym centrum samobójstwa (lub zabójstwa na życzenie) jest dzisiaj Szwajcaria. 

Tak naprawdę warto się zastanowić, jaki jest prawdziwy cel osób promujących takiego typu reklamy. Czy na pewno chodzi tutaj o tak wielkie okazanie współczucia, o troskę, by osoba nie cierpiała? Bardzo często osoby propagujące tego typu filmy są zaangażowane w politykę. Czy naprawdę zależy im na okazaniu troski, na ulżeniu w cierpieniu, na trosce o chorego? Wystarczy popatrzeć na identyczne zachowanie tych samych osób w przypadku głosowań i dyskusji, dotyczących służby zdrowia w poszczególnych krajach. Wystarczy spojrzeć na stan szpitali i funkcjonowanie opieki medycznej w tych krajach, by się zapytać i samemu sobie odpowiedzieć na pytanie: na prawdę im zależy na ulżeniu drugiemu, na okazaniu drugiemu należnej troski i opieki?


Życie darem od Boga

Tylko Bóg daje życie
(fot.: www.santantonio.org)
Patrząc na dzisiejszy świat i na postępowanie człowieka, można odnieść wrażenie, że życie ludzkie nie ma dziś wielkiego znaczenia dla człowieka. Narkotyki, aborcja, terroryzm, wojny, eutanazja - zdaje się, stawać stałą częścią naszej rzeczywistości, są już obecne wszędzie. Także u nas, w Polsce, gdzie żyje ogromna większość chrześcijan, którzy powinni być świadkami zupełnie czegoś innego. Dzisiaj, wychodząc od piątego przykazania Bożego, zatrzymamy się nad codzienną rzeczywistością i tajemnicą życia.

Godność człowieka

Życie zaczyna się (a przynajmniej powinno i wtedy pięknie widać jego sens) w środowisku miłości: mężczyzna i kobieta, którzy się kochają, współpracują z Bogiem, aby dać najpiękniejszy dar istnieniu ludzkiemu: życie, powołanie z niczego do istnienia. Zarówno Bóg, jak i małżonkowie są pełnymi autorami nowego życia, już od samego poczęcia, jest to istota ludzka. To istnienie ma swoją godność, swoją własną osobowość, swój sposób bycia, zupełnie oryginalny i niepowtarzalny. Odróżnia się od zwierząt swoją inteligencją i możliwością podejmowania decyzji, samookreślenia się w swoim zachowaniu i wolnością. Chrystus swoją męką i śmiercią dał mu dodatkowo możliwość stania się dzieckiem Bożym, dlatego udziela mu niezliczonych łask i kocha go dogłębnie, obdarzył go duszą nieśmiertelną i przyjął go i kocha go takim, jakim jest ze swoimi słabościami i chce dla niego jedynie dobra. Dlatego też w Piśmie Świętym człowiek jest centrum stworzenia. Bóg wszystko, co stworzył, stworzył dla niego i obdarzył go rozumem, by na wszystkim panował (zob. Rdz 1,28-30). Jest jedynym wolnym stworzeniem na ziemi. Bóg obdarzył go również rozumem, aby mógł Go poznać. Dlatego też w stworzonym świecie, w naturze, Bóg pozostawił znaki swojej obecności, aby dzięki nim, mógł odkrywać swojego Boga i Stwórcę: piękno świata, mikrokosmosu, życie roślinne i zwierzęce, niezwykłą potęgę, a zarazem delikatne piękno natury, siły i prawa, które kierują stworzeniem. Ale to jeszcze nie wszystko, Bóg objawiał się człowiekowi w różny sposób, aż do wcielenia, rodząc się ze zwykłej, prostej kobiety, pokornej dziewicy, aby zaprowadzić człowieka do zbawienia i stać się jego przewodnikiem i przykładem; zmarł na krzyżu dla ludzi i zmartwychwstał po trzech dniach, ukazując się człowiekowi jako prawdziwy Bóg, zwycięzca jego największego nieprzyjaciela, śmierci. Pragnie pozostać blisko człowieka na zawsze poprzez Eucharystię, w której prawdziwie spotyka się z nim. Wszystko to ukazuje szczególną i nieporównywalną z niczym godność człowieka. Bóg to wszystko czyni dla niego.

Wartość życia ludzkiego

Z godność wynika również wartość ludzkiego życia. Jest ono dobrem o nieporównywalnej wartości, jest ponad wszelkim innym dobrem. Niestety takie spojrzenie na godność i wartość życia ludzkiego nie jest podzielane w dzisiejszym świecie, zdającym się charakteryzować mentalnością przeciwną życiu. W rzeczywistości człowiek dzisiaj jest w stanie jeszcze dostrzec wartość i godność swojego własnego życia, ale brakuje mu szacunku do wszelkiego życia, poza moim własnym. Tymczasem chrześcijanin jest wezwany do uznania życia darem Bożym, każdego życia, nie tylko mojego własnego. Szczególnie winno się to tyczyć obrony tych, którzy sami bronić się nie mogą. Tak, jak ja jestem dzieckiem Bożym, tak każde istnienie ludzkie, każde życiem jest również życiem dziecka Bożego. Dlatego tak bardzo często Kościół wzywa chrześcijan do walki w obronie godności człowieka. Niech więc wszyscy uważają życie ludzkie za święte, a to dlatego, że od samego początku wymaga działania Boga Stwórcy. Ten więc, kto odstępuje od tych Bożych praw, nie tylko uwłacza Jego Majestatowi i okrywa hańbą siebie samego i rodzaj ludzki, lecz także podważa u samych podstaw siłę społeczności, do której należy (Jan XXIII, Mater et Magistra).


21 maja - św. Krzysztofa Magallanesa, prezbitera i Towarzyszy

św. Krzysztof Magallanes i Towarzysze
(fot.: www.santiebeati.it)
Krzysztof Magallanes, który stoi na czele wspominanej dziś grupy męczenników meksykańskich, był prawdziwie wielkim pasterzem, który od 1914 roku, aż do śmierci (1927), przewodził ewangelizacji wśród Indian Huiczoli. 

Urodzony w ubogiej rodzinie w 1869 roku, pracował  na roli od wczesnego dzieciństwa do 19 lat, kiedy to wstąpił do seminarium duchownego. Został wyświęcony na kapłana w 1899 roku a rok później został mianowany proboszczem w Totaltiche. 

Gorliwy popularyzator modlitwy różańcowej, zakładał centra katechetyczne i szkoły w różnych wioskach swojej parafii, dbając również o zaopatrzenie w wodę tych terenów. 

To, czemu najbardziej się poświęcał, to powołania kapłańskie. Kiedy prześladowcy Kościoła zamknęli seminarium w Guadalajarze, zaoferował założenie seminarium w swojej parafii, aby strzec, formować i dobrze ukierunkować przyszłych kapłanów, zyskując w ten sposób liczne nowe powołania. 

Choć był wielkim zwolennikiem nie stosowania przemocy, został wciągnięty w wojnę domową. 

Aresztowany 21 maja 1927 roku i oskarżony jako inicjator powstania, został rozstrzelany cztery dni później. 

Tuż przed śmiercią powiedział: Mam nadzieję, że moja krew przyczyni się do zjednoczenia mych braci Meksykanów

wtorek, 14 maja 2013

14 maja - św. Macieja, Apostoła

św. Maciej, Apostoł
(fot.: parafialapanow.pl)
Święty Maciej jest ostatnim, który został zaliczony do grona Apostołów. 

Po wniebowstąpieniu Jezusa, należało zastąpić Judasza Iskariotę, aby zachować liczbę dwunastu Apostołów. Wybór musiał być dokonany spomiędzy tych, którzy towarzyszyli nam przez cały czas, kiedy Pan Jezus przebywał z nami. Zostało wyznaczonych dwóch. Macieja i Józefa, zwanego Barsabą. Wtedy to, po przywołaniu imienia Pana, został wybrany Maciej. 

Jest on zatem jedynym spośród Apostołów, który nie otrzymał bezpośredniego wezwania od Jzusa, ale który mimo wszystko był z Nim, od początku do końca Jego życia publicznego, stając się świadkiem Jego śmierci i zmartwychwstania. 

Piotr, kiedy stawia warunki, temu który miałby zostać wybrany nowym Apostołem, mówi aby: stał się razem z nami świadkiem Jego zmartwychwstania. Inne wydarzenia z życia Jezusa były znane i widoczne dla wszystkich; zmartwychwstanie zaś, i Jego ukazywanie się po nim, spotkało jedynie niektórym. 

Warunek tego wyboru jest również wskazówką dla naszego życia. To, co jest najważniejsze dla chrześcijanina, to świadczyć o zmartwychwstaniu Jezusa swym autentycznym życiem, w pełni zgodnym z Ewangelią.


poniedziałek, 6 maja 2013

6 maja - świętych Filipa i Jakuba, Apostołów

św. Filip
(fot.: www.brewiarz.pl)
Filip pochodził z Betsaidy, z tej samej, z której Apostołowie Piotr i Andrzej. 

Jako uczeń Jana Chrzciciela, był jednym z pierwszych, którzy poszli za Jezusem. 

W czasie Ostatniej Wieczerzy Filip powiedział do Jezusa: Panie, pokaż nam Ojca, a to nam wystarczy, w odpowiedzi otrzymując od Jezusa napomnienie: Filipie, tak długo jestem z wami, a jeszcze Mnie nie poznałeś?, po którym Pan sam wyjaśnił: Kto Mnie zobaczył, zobaczył także Ojca

Postać Filipa pojawia się jeszcze wiele razy w Ewangeliach. 

Według tradycji, udał się on głosić Ewangelię we Frygii, gdzie zginął jako męczennik.




św. Jakub Młodszy
(fot.: biblia.wiara.pl)
Jakub, którego Ewangelista Marek nazywa Młodszym, aby odróżnić go od jego imiennika - brata Janowego, pochodził z Kany Glilejskiej. Był synem Alfeusza i krewnym Jezusa. 

Odegrał znaczącą rolę w czasie soboru w Jerozolimie (ok. 50 r.), stając się głową Kościoła w tym mieście, po śmierci Jakuba Starszego. W czasie kontrowersji, związanych z obrzezaniem, poparł propozycję Piotra, aby nie nakładać tego obowiązku na uczniów nawróconych z pogaństwa. 

Ukoronował swoje apostolstwo męczeństwem. 

Napisał pierwszy spośród listów powszechnych Nowego Testamentu. W nim, zwracając się do chrześcijan pochodzenia żydowskiego, żyjących poza Palestyną, poruszy temat modlitwy, nadziei, miłosierdzia oraz - w bardzo energicznych wyrażeniach - temat sprawiedliwości. Znane jest jego zdanie: Wiara bez uczynków jest martwa. 

 

sobota, 4 maja 2013

5 pierwszych sobót miesiąca

(fot.: brewiarz.pl)
Córko moja, spójrz, Serce moje otoczone cierniami, którymi niewdzięczni ludzie przez bluźnierstwa i niewierności stale ranią. Przynajmniej ty staraj się nieść mi radość i oznajmij w moim imieniu, że przybędę w godzinie śmierci z łaskami potrzebnymi do zbawienia do tych wszystkich, którzy przez pięć miesięcy w pierwsze soboty odprawią spowiedź, przyjmą Komunię świętą, odmówią jeden Różaniec i przez piętnaście minut rozmyślania nad piętnastu tajemnicami różańcowymi towarzyszyć mi będą w intencji zadośćuczynienia.

Taka jest wielka obietnica Serca Maryi, złożona przez Maryję siostrze Łucji, kiedy to ukazała się jej 10 grudnia 1925 roku w Fatimie. Aby otrzymać obietnice Serca Maryi wymagane są:
1. Spowiedź odprawiona w ciągu ośmiu dni poprzedzających, z intencją zadośćuczynienia za wszelkie zniewagi wyrządzone Niepokalanemu Sercu Maryi. Jeśli w czasie spowiedzi zapomni się wyrazić tę intencję, można ją użyć podczas kolejnej spowiedzi.
2. Komunia Święta, przyjęta w pierwszą sobotę miesiąca w stanie łaski uświęcającej z taką samą intencją, jak przy okazji spowiedzi.
3. Spowiedź i Komunia muszą powtórzyć się przez pięć kolejnych miesięcy, bez przerwy, w przeciwnym wypadku należy rozpocząć od początku.
4. Odmówienie Różańca w tej samej intencji co przy spowiedzi. 
5. Medytacja: przez 15 minut towarzyszyć Maryi, rozważając tajemnice różańcowe.

Spowiednik siostry Łucji, ojciec Goncalves, zapytał jej, dlaczego akurat pięć sobót, a nie, na przykład dziewięć (jak pierwsze piątki miesiąca) lub siedem (ku czci siedmiu boleści Maryi). Taka była odpowiedź Jezusa: Córko moja, powód jest prosty. Chodzi bowiem o pięć rodzajów zniewag, którymi obraża się Niepokalane Serce Maryi:
1. obelgi przeciw Jej Niepokalanemu Poczęciu;
2. obelgi przeciw Jej Dziewictwu;
3. obelgi przeciw Jej Bożemu Macierzyństwu, odrzucając jednocześnie Jej rolę jako Matki ludzkości;
4. obelgi tych, którzy starają się publicznie wpoić w serca dzieci obojętność, wzgardę, a nawet nienawiść wobec Niepokalanej Matki,
5. bluźnierstwa tych, którzy Ją znieważają wprost w Jej Świętych wizerunkach
.  
Oto, moja córko, przyczyny, dla których wymagam wynagrodzenia dla Niepokalanego Serca Maryi. W ten sposób Ona pobudza Moje miłosierdzie do przebaczenia duszom, które obrażały Ją. Ty zaś, bez przerwy postaraj się pobudzać Moje miłosierdzie dla tamtych biednych dusz.


piątek, 3 maja 2013

Sobór o... analfabetyzmie

Analfabetyzm na świecie
kliknij, aby powiększyć
(fot.: forum.gram.pl)
Dziwnym wydaje się dobór tematu. Nie na sam fakt analfabetyzmu chciałbym jednak zwrócić uwagę, ale na coś innego. O to za chwilę, najpierw jednak zobaczmy, co Sobór Watykański II mówi o analfabetyzmie.

Konstytucja Duszpasterska o Kościele w Świecie Współczesnym Gaudium et Spes, już na samym początku, opisując sytuację człowieka w świecie dzisiejszym zauważa ogromny rozdźwięk: Ród ludzki nigdy jeszcze nie obfitował w tak wielkie bogactwa, możliwości i potęgę gospodarczą, a jednak wciąż ogromna część mieszkańców świata cierpi głód i nędzę i niezliczona jest ilość analfabetów. Nigdy ludzie nie mieli tak wyczulonego jak dziś poczucia wolności, a tymczasem powstają nowe rodzaje niewoli społecznej i psychicznej (GS 4). Sobór zauważa, że nie można zachłysnąć się dzisiaj jedynie dobrobytem w którym żyjemy, który obserwujemy, ale winniśmy dostrzegać, że nasi braci chrześcijanie żyją na całym świecie, również tam, gdzie jest ogromne ubóstwo i wspomniany analfabetyzm, który niejako staje się również symbolem tego ubóstwa. 

Dlatego też, w dalszej części swego dokumentu, ukazując pilniejsze zadania chrześcijan w dziedzinie kultury, Ojcowie Soborowi zauważają: obowiązkiem odpowiadającym jak najbardziej myśli naszej epoki, zwłaszcza obowiązkiem chrześcijan, jest gorliwe zabieganie o to, by tak w dziedzinie gospodarczej, jak i politycznej, tak na arenie narodowej, jak i międzynarodowej wydawano podstawowe orzeczenia, dzięki którym prawo wszystkich do kultury osobistej i społecznej, odpowiadającej godności osoby, bez różnicy rasy, płci, narodowości, religii czy stanowiska społecznego, znajdowałoby wszędzie uznanie i realizację. Dlatego wszystkim należy zapewnić wystarczający zasób dóbr kulturalnych, zwłaszcza tych, które zapewniają kulturę tzw. podstawową, żeby dla tylu ludzi analfabetyzm i brak możności odpowiedzialnego działania nie stanowił przeszkody do udziału we współpracy naprawdę ludzkiej dla wspólnego dobra (GS 60). Sobór zauważa i apeluje, że właśnie analfabeci oraz najubożsi, są pozbawieni odpowiedzialnej aktywności w społeczeństwie. Można zapytać: co to ma do mnie? Przecież to raczej dotyczy rządzących, wielkich tego świata, a nie nas. Sobór odpowiada: Ponadto należy usilnie pracować nad tym, by wszyscy uświadomili sobie tak prawo do kultury, jak i obowiązek pracy nad sobą i pomagania w tym innym. Istnieją bowiem niekiedy warunki życia i pracy, które dążeniom kulturalnym ludzi stoją na przeszkodzie i niweczą w nich zapał do kultury (GS 60). Uświadomić sobie obowiązek pracy nad sobą. To już może każdy z nas. Kultura umie się sama rozprzestrzeniać, jeśli jest pielęgnowana. Ty, który może mieszkasz daleko od analfabetyzmu i prawdziwej biedy, umiej dostrzec to wszystko, co masz, umiej to doceniać, umiej za to dziękować i umiej się tym dzielić. A jeśli dojdziesz do momentu, w którym ty będziesz mógł o innym, pamiętaj szczególnie o tych właśnie, którym brakuje kultury, wykształcenia z powodu braku środków, a nie z powodu ich lenistwa. Taki moment przychodzi choćby wtedy, gdy stajemy do wyborów. Czy ci, których mam zamiar wybrać, umieliby zatroszczyć się o tych najmniejszych? Dziś to, co na pewno mogę, to modlitwa za tych, którym potrzebna pomoc i za tych, którzy mogą im pomóc.  


czwartek, 2 maja 2013

2 maja - św. Atanazego, biskupa i doktora Kościoła

św. Atanazy
(fot.: www.deon.pl)
Atanazy, urodzony w Aleksandrii, w Egipcie, około 300 roku, otrzymał dobre wychowanie zanim jeszcze został diakonem i sekretarzem biskupa Aleksandra. 

Wraz z nim wziął udział w Soborze w Nicei, zwołanym przez cesarza Konstantyna w 325 roku. Biskupi, zgromadzeni głównie po to, aby rozwiązać problem podziału, wynikły z powodu kazania, wygłoszonego kilka lat wcześniej przez prezbitera Ariusz, w którym zanegował on bóstwo Słowa, odpowiedzieli Symbolem Wiary który, uzupełniony później przez Sobór Konstantynopolitański, pozostał w tradycji, jako Credo nicejsko-konstantynopolitańskie. W tekście tym - który odmawiamy każdej niedzieli w czasie Mszy świętej - znajduje się pojęcie współistotny, którym wyraża się, że Syn jest "tej samej istoty", co Ojciec, jest Bogiem z Boga. 

Po śmierci biskupa Aleksandra, w 328 roku Atanazy zostaje biskupem Aleksandrii. 

Pomimo wyniku Soboru, kryzys spowodowany arianizmem wciąż pozostawał aktualny. Około pięciu razy - pomiędzy 336 a 366 rokiem - był on zmuszany do opuszczenia swojego miasta, spędzając w sumie siedemnaście lat na wygnaniu. 

W czasie tych przymusowych nieobecności, Atanazy utrzymywał i promował na Wschodzie wiarę nicejską oraz ideały monastyczne, przyjęty w Egipcie przez wielkiego pustelnika, Antoniego. 

Powróciwszy ostatecznie na swoją stolicę, Atanazy poświęcił się wprowadzaniu pokoju religijnego i reorganizacji wspólnot chrześcijańskich. 

Zmarł 2 maja 373 roku.