(fot.: polskieradio.pl) |
Nie tak dawno, po kazaniu kard. Dziwisza z okazji uroczystości Bożego Ciała, wybuchł "skandal" (oczywiście w środowisku tych, co nie wiedzą, co to Kościół): jak śmiał hierarcha Kościelny mówić, Kogo i jak mają słuchać chrześcijanie. Dlatego dzisiaj o tym, jak Sobór Watykański II i Kościół patrzy na władze świeckie.
Chrystus uznaje władzę świecką i jej prawa
Zacznijmy od Deklaracji o wolności religijnej Dignitatis Humanae. W tym właśnie dokumencie, a dokładnie w 11. jego punkcie, znajdujemy analizę zachowania samego Jezusa, Apostołów i pierwszych wspólnot chrześcijańskich wobec władzy świeckiej. Jak Mistrz, tak i Apostołowie uznawali prawowitą
władzę państwową: "Nie masz bowiem władzy, jeno od Boga"
- uczy Apostoł i wobec tego nakazuje: "Każdy niechaj będzie
poddany władzom wyższym;... kto sprzeciwia się władzy,
sprzeciwia się postanowieniu Bożemu" (Rz 13,1-2) (DH 11). Nie ma zatem mowy o tym, że Kościół nakazuje wszystkim zlikwidować wszelkie instytucje i prawa ludzkie, obalić wszelkie rządy i ustanowić jedno państwo wyznaniowe. Wynika to bowiem, jak wskazuje wcześniej ten sam punkt Deklaracji, z charakteru, w jaki głosił swoje przykazania i prawa sam Jezus. Bóg wzywa ludzi, aby Mu służyli w duchu i prawdzie;
wezwanie takie wiąże ich w sumieniu, ale nie zmusza. Zważa On
bowiem na godność osoby ludzkiej, przez siebie stworzonej, która
powinna kierować się własnym rozeznaniem i korzystać z wolności.
W najwyższym stopniu przejawiło się to w Jezusie Chrystusie, w
którym Bóg w doskonały sposób ukazał siebie samego i swoje
zamierzenia. Chrystus bowiem, który jest Mistrzem i Panem
naszym, łagodny i pokornego serca, cierpliwie przyciągał do
siebie i zapraszał uczniów. Nauczanie swoje wspierał i umacniał
cudami, by wzbudzić i utwierdzić wiarę słuchaczy, a nie po
to, aby stosować wobec nich przymus. Prawdą jest, że ganił
niedowiarstwo słuchaczy, ale wymierzenie kary zostawił Bogu na
dzień sądu (tamże). Jezus, jak również później, Apostołowie nikogo nie zmuszali do przyjmowania głoszonych przez nich praw i określonych postępowań moralnych, ale zachęcali do ich przyjmowania i świadczyli o nich własnym życiem. Podkreślali jednocześnie, że osoba przyjmująca Chrystusa, przyjmuje Go z całym Jego nauczaniem. Jezus wie, że władza ludzka, jak i prawa przez nie stanowione mogą rozminąć z zamysłem Bożym, prowadzącym do pełnego rozwoju człowieka. Wiedział, że człowiek jest w stanie stanowić prawa niezgodne z godnością ludzką, a nawet wprost formułowane przeciwko drugiemu człowiekowi. Jezus uznawał
władzę cywilną i jej uprawnienia, nakazując dawać daninę
cesarzowi, wyraźnie jednak upomniał, że należy przestrzegać
wyższych praw Bożych: "Oddajcież tedy, co jest cesarskie
- cesarzowi, a co jest Bożego - Bogu" (Mt 22,21) (tamże). Każdy, kto przyjmuje Jezusa, przyjmuje również Jego nauczanie. Dlatego też wtedy, gdy prawa stanowione przez człowieka odbiegają od praw Bożych, sprzeciwiających się ludzkiej godności i wolności, chrześcijanin ma obowiązek przedłożyć prawo Boże nad prawo ludzkie. Dlatego Kościół ma prawo, a nawet obowiązek przypominania tej prawdy swoim wiernym. Co też czyni. Kazanie wszak zwrócone jest do wiernych, uczestniczących we nabożeństwach, na które przychodzą wierni. Władza cywilna nie powinna mówić w takim przypadku o podburzaniu ludzi przeciwko władzy świeckiej, gdyż w ten sposób stwierdza jednoznacznie, że prawa przez nią stanowione naruszają godność i wolność osoby ludzkiej, tj. społeczeństwa, o których dobro, rzekomo dba. Ze względu na takie przeciwne głosy, nie można zmusić Kościoła do milczenia, Kościół będzie mówił, bo przekazuje nauczanie swojego Mistrza, ale nie będzie zmuszał nikogo do życia w ten sposób. Jezus dał
bowiem świadectwo prawdzie, ale zaprzeczającym nie chciał jej
narzucać siłą (tamże). Identyczne postępowanie charakteryzowało Apostołów. Uznając władzę cywilną, zarazem
jednak nie bali się przeciwstawiać władzy publicznej, jeśli
sprzeciwiała się świętej woli Boga: "Bardziej trzeba słuchać
Boga niż ludzi" (Dz 5,29). Poszli tą drogą niezliczeni męczennicy
i wierni przez wszystkie wieki i na całym świecie (tamże).
Władza świecka winna szanować i promować życie religijne
Oczywiście można teraz stwierdzić, że najlepiej by było, aby zakazać ludziom swobodnego dostępu do religii, aby udowodnić ludziom, że jedynym poprawnym postępowaniem jest to, które ustanawia człowiek. Oczywiście ten, który jest silniejszy, może bogatszy, czyli ten, który w różnych okolicznościach spełnia władzę ustawodawczą. Nie można jednak zabronić żadnemu człowiekowi postępowania zgodnie ze swoim sumieniem. Człowiek jest istotą rozumną, taką, która samodzielnie potrafi dochodzić do prawdy, a następnie postępując zgodnie z nią, kształtować własne sumienie. Człowiek to nie tylko ciało, ale również dusza. Prawdy zaś trzeba szukać w sposób zgodny z godnością osoby
ludzkiej i z jej naturą społeczną, to znaczy przez swobodne
badanie przy pomocy magisterium, czyli nauczania, przez wymianę
myśli i dialog, przez co jedni drugim wykładają prawdę, jaką
znaleźli albo sądzą, że znaleźli, aby nawzajem pomóc sobie
w szukaniu prawdy; skoro zaś prawda została poznana, należy
mocno przy niej trwać osobistym przeświadczeniem (DH 3). Nie da się również ukryć, że sumienie i dochodzenie do tej prawdy jest powiązane z religią (jakąkolwiek by ona nie była), z wierzeniami człowieka, z jego nadziejami pokładanym w coś lub kogoś wykraczającym poza świat materialny. Nie wolno więc go [człowieka] zmuszać, aby postępował wbrew swemu
sumieniu. Ale nie wolno mu też przeszkadzać w postępowaniu
zgodnie z własnym sumieniem, zwłaszcza w dziedzinie religijnej.
Praktykowanie bowiem religii polega z samej jej istoty przede
wszystkim na wewnętrznych aktach dobrowolnych i swobodnych,
przez które człowiek bezpośrednio się ustosunkowuje do Boga;
aktów tego rodzaju żadna władza czysto ludzka nie może ani
nakazywać, ani zabraniać. Sama zaś społeczna natura człowieka
wymaga, aby człowiek wewnętrzne akty religijne ujawniał na
zewnątrz, aby łączył się z innymi ludźmi w dziedzinie
religii, wyznawał swą religię na sposób społeczny (DH 3). Można pytać, co z religiami, które wywołują przemoc i terror, im też pozwalać na to w ramach wolności religijnej? Pytanie oczywiście pozostaje, czy takie zachowanie jest poprawnym zrozumieniem religii, czy jakikolwiek bóg mógł chcieć śmierci swoich wiernych? Sobór oświadcza: Zadaje się więc gwałt osobie ludzkiej i samemu porządkowi
ustanowionemu dla ludzi przez Boga, jeśli odmawia się człowiekowi
swobodnego, przy zachowaniu sprawiedliwego ładu społecznego,
wyznawania religii w społeczeństwie (tamże). Moje jest pogrubienie. Wskazuje ono, że faktycznie mogą się pojawić osoby, którzy w imię rzekomej religii dokonują niszczenia ładu w społeczeństwie. Jezus się nie zgadzał z zachowaniem okupanta w Jerozolimie, ale nie wszczynał z tego buntu. Nie nawoływał do niepłacenia w ogóle podatków, bo przecież idą one na rzecz okupanta: oddajcie cesarzowi co cesarskie. Człowiek winien mieć zatem, zapewnioną przez władzę cywilną swobodę wyznawania własnej religii, nie tylko w sposób prywatny. Przy tym akty religijne, którymi ludzie prywatnie i publicznie
zwracają się z osobistego przekonania do Boga, przekraczają swą
naturą ziemski i doczesny porządek rzeczy. A zatem władza
cywilna, której właściwym celem jest troszczenie się o wspólne
dobro doczesne, powinna uznawać życie religijne obywateli i
sprzyjać mu, ale jeśli pozwala sobie kierować aktami
religijnymi albo przeszkadzać im, to należy stwierdzić, iż
przekracza wyznaczone dla niej granice (tamże).Władza cywilna nie może narzucać np. kiedy i w jaki sposób mają się odbywać nabożeństwa, gdyż ich władza ma jedynie charakter ziemski: dotyczy życia ziemskiego, kult zaś odnosi się do rzeczy wiecznych, wykracza poza to, co ziemskie.
Władza świecka winna być ograniczona prawem
Wracając jeszcze do wyższości prawa Bożego nad prawem ludzkim, warto przypomnieć o omylności człowieka. Każdy, nawet najporządniejszy człowiek może się pomylić, może ustanowić prawa, godzące wobec drugiego, niewinnego człowieka. Zresztą o tym również wie bardzo dobrze społeczeństwo. W naszej epoce ludzie coraz więcej uświadamiają sobie godność
osoby ludzkiej i coraz bardziej rośnie liczba tych, którzy się
domagają, aby w działaniu ludzie cieszyli się i kierowali własną
rozwagą oraz odpowiedzialną wolnością, nie przymuszani, lecz
wiedzeni świadomością obowiązku. Domagają się również
prawnego określenia granic władzy publicznej, aby nie była
nadmiernie uszczuplona godziwa wolność zarówno osoby, jak i
stowarzyszeń (DH 1). Czyż nie jest prawdą, że człowiek współczesny świetnie potrafi sobie zdać sprawę, że często prawa ludzkiego, stanowione przez rządzących są tworzone z interesem jedynie dla samych rządzących? Jeśli kto tak nie uważa, to niech posłucha i poczyta, co tak często ostatnio powtarza się na ulicach i placach dzisiejszych miast stołecznych. Czy ludzie protestujący nie urządzają protestów właśnie dlatego, że prawo ustanowione w ich kraju pogwałciło ich godność, jako mieszkańców danego państwa lub jako istot ludzkich? Można zapytać: dlaczego prawa ludzkie tak często ulegają zmianom i wciąż są nieaktualne, a prawa Boskie trwają już wiele tysięcy lat i ich przestrzeganie jeszcze nie wyrządziło krzywdy bliźniemu? To które zatem jest lepsze?
Honory wobec władzy świeckiej w kościele
O szacunku wobec władzy świeckiej mówi nawet Konstytucja Soborowa o Liturgii Świętej Sacrosanctum Concilium. Wspomina o honorach oddawanych władzy świeckiej. Poza wyróżnieniem, którego źródłem jest urząd liturgiczny albo
święcenia, oraz poza honorami należnymi władzom świeckim stosownie do
przepisów liturgicznych, w liturgii nie należy okazywać żadnych
szczególnych względów prywatnym osobom lub stanowiskom ani w ceremoniach
ani w zewnętrznej okazałości (SC 32). Sobór nie mówi, jakie to honory należy w kościołach, w czasie liturgii oddać władzy świeckiej, odsyłając do przepisów liturgicznych, jednakże wyraźnie oddziela je od tych, wynikających z urzędu liturgicznego i z władzy święceń. Widzimy często, choćby na Liturgii pod przewodnictwem papieża, że honory te ograniczają się do wyznaczenia specjalnego miejsca, które jednak jest inne od miejsca kapłanów. Gest ten, bardzo symboliczny, ma na celu jednak ukazanie szacunku wobec władzy, jakim również charakteryzował się sam Jezus.
Podstawa i warunki istnienia władzy świeckiej
W Konstytucji o Kościele w świecie współczesnym, Gaudium et Spes, poruszającym doktrynę społeczną Kościoła, Ojcowie Soborowi zauważają konieczność istnienia władzy świeckiej i życia politycznego, jednocześnie wskazując naturę i cel ich istnienia. Jednostki, rodziny i
zrzeszenia, które składają się na wspólnotę obywatelską,
mają świadomość własnej niewystarczalności dla urządzenia
prawdziwie ludzkiego życia i uświadamiają sobie konieczność
szerszej wspólnoty, w której wszyscy współpracowaliby
codziennie dla coraz lepszego rozwoju dobra wspólnego. Z tej
przyczyny tworzą różnego rodzaju wspólnoty polityczne. Wspólnota
polityczna istnieje więc dla dobra wspólnego, w którym
znajduje ona pełne uzasadnienie i sens i z którego bierze swoje
pierwotne i sobie właściwe prawo. Dobro zaś wspólne obejmuje
sumę tych warunków życia społecznego, dzięki którym
jednostki, rodziny i zrzeszenia mogą pełniej i łatwiej osiągnąć
swoją własną doskonałość. Liczni i różni ludzie zbierają się we wspólnocie politycznej
i mogą różnić się w poglądach. Aby na skutek upierania się
każdego przy swoim zdaniu nie rozpadła się wspólnota
polityczna, konieczna jest władza, która by kierowała siły
wszystkich obywateli ku dobru wspólnemu, i to nie w sposób
mechaniczny lub tyrański, ale przede wszystkim jako siła
moralna, oparta na wolności i świadoma ciężaru przyjętego
obowiązku.
Jest więc jasne, że wspólnota polityczna i władza publiczna opierają się na naturze ludzkiej i należą do porządku określonego przez Boga, jakkolwiek forma ustroju i wybór władz pozostawione są wolnej woli obywateli. Stąd też wynika, że wykonywanie władzy politycznej, czy to we wspólnocie jako takiej, czy to w instytucjach reprezentujących państwo, winno się zawsze odbywać w granicach porządku moralnego, dla dobra wspólnego - i to dobra pojętego dynamicznie - według norm porządku prawnego, legalnie już ustanowionego lub też tego, który winien być ustanowiony (GS 74). Moglibyśmy powiedzieć, że taka władza to ideał. Może. Ale do tego ideału należy dążyć. I właśnie wobec takiej władzy, umiejącej naprawdę dbać o prawdziwe dobro wspólne należy się najwyższe posłuszeństwo każdego chrześcijanina. Wówczas obywatele zobowiązani są w sumieniu do posłuszeństwa władzy. Z tego zaś jasno wynika odpowiedzialność, godność i znaczenie ludzi sprawujących rządy. Tam zaś, gdzie władza państwowa, przekraczając swoje uprawnienia, uciska obywateli, niech ci nie odmawiają jej świadczeń, których obiektywnie domaga się dobro wspólne. Niech zaś wolno im będzie bronić praw swoich i współobywateli przed nadużyciami władzy, w granicach nakreślonych przez prawo naturalne i ewangeliczne. Konkretne sposoby, jakimi wspólnota polityczna określa swoją wewnętrzną strukturę i zakres władzy państwowej, mogą być różne zależnie od charakteru ludów i dziejowego postępu; zawsze jednak winny przyczyniać się do kształtowania człowieka kulturalnego, usposobionego pokojowo, życzliwego dla wszystkich - ku pożytkowi całej rodziny ludzkiej (tamże). Można teraz zapytać: dlaczego Kościół się miesza w politykę? Dlatego właśnie, że jak to zostało przedstawione, polityka to troska o dobro wspólne, które powtórzmy przyczynia się do kształtowania człowieka kulturalnego, usposobionego pokojowo, życzliwego dla wszystkich. A Kościół ma stać na straży prawdziwego rozwoju człowieka, tzn. ma przyczyniać się do kształtowania człowieka kulturalnego, usposobionego pokojowo, życzliwego dla wszystkich. Brzmi identycznie, prawda? Problem ze zrozumienia tego wynika z kwestia, że rządzący bardzo często pokazują nam, że polityka dziś się przeobraziła jedynie w przepychanki i kłótnie o władzę, w zdobywaniu za wszelką cenę głosów wyborców, a nie w troskę o prawdziwe dobro wspólne. Dlaczego Kościół ma prawo się wypowiadać na te tematy? Bo nie każdy obywatel jest katolikiem, ale każdy katolik jest obywatelem i Kościół ma prawo domagać się, aby jego wierny mógł w swoim państwie doświadczyć prawdziwego rozwoju ludzkiego, ma prawo zatem domagać się od rządzących, aby, powtórzmy to kolejny raz, przyczyniali się do kształtowania człowieka kulturalnego, usposobionego pokojowo, życzliwego dla wszystkich (tamże).
Jest więc jasne, że wspólnota polityczna i władza publiczna opierają się na naturze ludzkiej i należą do porządku określonego przez Boga, jakkolwiek forma ustroju i wybór władz pozostawione są wolnej woli obywateli. Stąd też wynika, że wykonywanie władzy politycznej, czy to we wspólnocie jako takiej, czy to w instytucjach reprezentujących państwo, winno się zawsze odbywać w granicach porządku moralnego, dla dobra wspólnego - i to dobra pojętego dynamicznie - według norm porządku prawnego, legalnie już ustanowionego lub też tego, który winien być ustanowiony (GS 74). Moglibyśmy powiedzieć, że taka władza to ideał. Może. Ale do tego ideału należy dążyć. I właśnie wobec takiej władzy, umiejącej naprawdę dbać o prawdziwe dobro wspólne należy się najwyższe posłuszeństwo każdego chrześcijanina. Wówczas obywatele zobowiązani są w sumieniu do posłuszeństwa władzy. Z tego zaś jasno wynika odpowiedzialność, godność i znaczenie ludzi sprawujących rządy. Tam zaś, gdzie władza państwowa, przekraczając swoje uprawnienia, uciska obywateli, niech ci nie odmawiają jej świadczeń, których obiektywnie domaga się dobro wspólne. Niech zaś wolno im będzie bronić praw swoich i współobywateli przed nadużyciami władzy, w granicach nakreślonych przez prawo naturalne i ewangeliczne. Konkretne sposoby, jakimi wspólnota polityczna określa swoją wewnętrzną strukturę i zakres władzy państwowej, mogą być różne zależnie od charakteru ludów i dziejowego postępu; zawsze jednak winny przyczyniać się do kształtowania człowieka kulturalnego, usposobionego pokojowo, życzliwego dla wszystkich - ku pożytkowi całej rodziny ludzkiej (tamże). Można teraz zapytać: dlaczego Kościół się miesza w politykę? Dlatego właśnie, że jak to zostało przedstawione, polityka to troska o dobro wspólne, które powtórzmy przyczynia się do kształtowania człowieka kulturalnego, usposobionego pokojowo, życzliwego dla wszystkich. A Kościół ma stać na straży prawdziwego rozwoju człowieka, tzn. ma przyczyniać się do kształtowania człowieka kulturalnego, usposobionego pokojowo, życzliwego dla wszystkich. Brzmi identycznie, prawda? Problem ze zrozumienia tego wynika z kwestia, że rządzący bardzo często pokazują nam, że polityka dziś się przeobraziła jedynie w przepychanki i kłótnie o władzę, w zdobywaniu za wszelką cenę głosów wyborców, a nie w troskę o prawdziwe dobro wspólne. Dlaczego Kościół ma prawo się wypowiadać na te tematy? Bo nie każdy obywatel jest katolikiem, ale każdy katolik jest obywatelem i Kościół ma prawo domagać się, aby jego wierny mógł w swoim państwie doświadczyć prawdziwego rozwoju ludzkiego, ma prawo zatem domagać się od rządzących, aby, powtórzmy to kolejny raz, przyczyniali się do kształtowania człowieka kulturalnego, usposobionego pokojowo, życzliwego dla wszystkich (tamże).
Władza świecka winna zapewnić życie kulturalne
Aby zapewnić to odpowiednie kształtowanie człowieka, o którym mowa wcześniej, Kościół, jak i każdy obywatel ma zatem prawo domagać się, aby władza świecka zapewniała wychowanie młodzieży. Innym ważnym elementem, o który należy zabiegać to to, by władza zapewniała dostęp do życia kulturalnego, przy czym kulturę odnosić należy do pełnej doskonałości osoby
ludzkiej, do dobra wspólnoty i całej społeczności ludzkiej. Do władzy zaś publicznej nie należy określanie właściwego
charakteru form kultury ludzkiej, lecz dbanie o warunki i środki
potrzebne do podnoszenia kultury wśród wszystkich, a w tym także
wśród mniejszości narodowych. Przeto należy przede wszystkim
nalegać, żeby nie naginano kultury do służenia władzom
politycznym czy ekonomicznym, odwracając ją od właściwego jej
celu (GS 59).
Władza świecka winna zapewnić szacunek rodzinie
Innym ważnym elementem pełnego rozwoju człoieka rodzina. Rodzina jest szkołą bogatszego człowieczeństwa. Czynna obecność ojca bardzo
pomaga ich urobieniu; lecz i opieka domowa matki, jakiej
potrzebują zwłaszcza młodsze dzieci, winna być zapewniona, co
nie powinno jednak uniemożliwiać uprawnionego awansu społecznego
kobiety
(...) W ten sposób rodzina, w której różne pokolenia spotykają się
i pomagają sobie wzajemnie w osiąganiu pełniejszej mądrości
życiowej oraz w godzeniu praw poszczególnych osób z
wymaganiami życia społecznego, jest fundamentem społeczeństwa.
Dlatego wszyscy, którzy mają wpływ na wspólnoty i grupy społeczne,
winni przyczyniać się skutecznie do podnoszenia małżeństwa i
rodziny. Władza państwowa niech uważa za swoją świętą
powinność uznawanie prawdziwej natury tych instytucji, ochronę
ich i popieranie, strzeżenie moralności publicznej i sprzyjanie
dobrobytowi domowemu. Należy zabezpieczyć prawa rodziców do
rodzenia potomstwa i wychowywania go na łonie rodziny. Niech
przez przewidujące ustawodawstwo i różne poczynania doznają
opieki oraz stosownej pomocy również ci, którzy niestety
pozbawieni są dobrodziejstwa rodziny (GS 52). Chyba nie trzeba zbytnio przekonywać, że społeczeństwo bez prawdziwych rodzin nie ma wielkiej przyszłości.
Władza świecka powinna zaangażować się na rzecz głodujących
Sobór przypomina, że dobra ziemskie, te podstawowe, jak chociażby żywność przeznaczone są dla wszystkich ludzi. Bóg
przeznaczył ziemię ze wszystkim, co ona zawiera, na użytek
wszystkich ludzi i narodów, tak by dobra stworzone dochodziły
do wszystkich w słusznej mierze - w duchu sprawiedliwości, której
towarzyszy miłość. Jakiekolwiek byłyby formy własności,
dostosowane, zależnie od różnych zmiennych okoliczności, do
prawowitego ustroju różnych ludów, to jednak zawsze należy
brać pod uwagę powszechność przeznaczenia dóbr ziemskich.
Dlatego człowiek używając tych dóbr powinien uważać rzeczy
zewnętrzne, które posiada, nie tylko za własne, ale za wspólne
w tym znaczeniu, by nie tylko jemu, ale i innym przynosiły pożytek
(...) Ponieważ tylu ludzi na świecie cierpi głód, Sobór święty
przynagla wszystkich, tak jednostki, jak i piastujących władzę,
by pamiętni na zdanie Ojców: "nakarm umierającego z głodu,
bo jeżeli nie nakarmiłeś go, zabiłeś" - naprawdę
dzielili się w miarę swoich możliwości i nie szczędzili
wydatków, udzielając jednostkom i narodom przede wszystkim
takiej pomocy, dzięki której same mogłyby zaradzić swoim
potrzebom i wejść na drogę rozwoju (GS 69). Minęło 50 lat od Soboru, a z przykrością musimy stwierdzić, że apel ten pozostaje wciąż aktualny.
Władza świecka powinna czuwać nad pokojem
Warunkiem wzrastania człowieka jest zapewnienie mu życia w warunkach pokoju. Jest on (pokój) owocem porządku
nadanego społeczeństwu ludzkiemu przez boskiego jego Założyciela,
nad którego urzeczywistnieniem pracować mają ludzie pragnący
coraz to doskonalszej sprawiedliwości. Wprawdzie bowiem dobro
wspólne rodu ludzkiego kierowane jest zasadniczo przez prawo
odwieczne, tym niemniej co do konkretnych swych wymagań podlega
ono z biegiem czasu nieustannym zmianom, przeto pokoju nigdy na
zawsze nie da się zdobyć, lecz ciągle go trzeba budować.
Ponieważ ponadto wola ludzka okazuje się ułomna, a przy tym
zraniona grzechem, zabieganie o pokój wymaga ze strony każdego
człowieka stałego panowania nad namiętnościami, a ze strony
prawowitej władzy - czujności (...)
Do zbudowania
pokoju niezbędnie konieczna jest zdecydowana wola poszanowania
innych ludzi i narodów oraz ich godności, jak też wytrwałe
praktykowanie braterstwa. A przeto pokój jest także owocem miłości,
która posuwa się poza granice tego, co może wyświadczać sama
sprawiedliwość (GS 78). Nad tego typu pokojem władza, jak i każdy obywatel winien stale pracować, nie słowami, ale własnym przykładem szacunku wobec drugiego, wobec każdego. Przypominając zaś okrucieństwa ostatnich wojen, Sobór przypomina: Istnieją w sprawach wojny różne umowy międzynarodowe
podpisane przez wiele narodów w tym celu, aby bardziej ludzkim
uczynić działania wojenne oraz ich następstwa; takimi są
konwencje, dotyczące losu rannych żołnierzy i jeńców, a także
różne tego rodzaju deklaracje. Umów tych należy dochowywać.
Co więcej - wszyscy, a zwłaszcza władze publiczne i
rzeczoznawcy w tych sprawach zobowiązani są dokładać
wszelkich starań, jakie tylko leżą w ich mocy, aby umowy te były
przestrzegane, przyczyniając się w ten sposób lepiej i
skuteczniej do pohamowania okropności wojen (...) Na kierownikach państw oraz innych
czynnikach współodpowiedzialnych z nimi za los państwa ciąży
zatem obowiązek, by strzec bezpieczeństwa powierzonych sobie
ludów, poważnie traktując sprawy tak poważne. Czym innym
bowiem jest zajmowanie się sprawami wojskowymi w celach słusznej
obrony narodów, czym innym zaś - z chęci ujarzmiania innych
ludów (GS 79).
Władza świecka winna zrzec się przywileju nominowania biskupów
Wymieniliśmy obowiązki władzy świeckiej, a czego nie powinni? Jak już to zostało wspomniane, nie ma prawa ustanawiać norm liturgicznych. Obok tego należy dodać zapis ujęty w Dekrecie o Pasterskich Zadaniach Biskupów w Kościele, Christus Dominus: Ponieważ apostolski urząd biskupów został ustanowiony
przez Chrystusa Pana i zdąża do celu duchowego oraz nadprzyrodzonego,
święty Sobór powszechny oświadcza, że prawo nominacji i ustanawiania
biskupów należy do odpowiedniej władzy kościelnej jako jej własne,
specjalne i wyłącznie jej przysługujące. Wobec
powyższego jest życzeniem świętego Soboru, by dla należytej obrony
wolności Kościoła oraz dla sprawniejszego i swobodniejszego przymnożenia
dobra wiernych nie przyznawano już więcej w przyszłości władzom
świeckim żadnych praw czy przywilejów co do wyboru, nominacji,
przedstawiania lub wyznaczania na stanowisko biskupa. Natomiast
uprzejmie prosi się władze świeckie, których przychylność dla Kościoła
Sobór święty z wdzięcznością uznaje i wielce ceni, aby zechciały
samorzutnie zrzec się wspomnianych praw czy przywilejów, przysługujących
im dotychczas na mocy umowy lub zwyczaju, po porozumieniu się ze
Stolicą świętą (CD 20). Jeszcze dziś przypomina się sytuacje, w których cesarz albo król mianował biskupów, w systemie komunistycznym, to partia musiała najpierw zatwierdzić propozycję nowego biskupa, z czasów współczesnych wspomnieć wystarczy jedynie Chiny ze swoim Kościołem narodowym. Nie trudno potem o kontrolowanie nauki takiego duchownego, by zgodna była z odpowiednią opcją polityczną.
Dyskryminacje wprowadzone przez władzę świecką
A co z ateistami? Bardzo często dziś, właśnie rzekomo w ich obronie stara się odrzucić wszystko, co związane jest z religią, i to nie tylko katolicką. Stąd chce się usunąć i Kościół w imię rozdziału państwa od Kościoła, aby zapewnić każdemu obywatelowi wolność swojej myśli. Jasno trzeba stwierdzić, że powyżej opisane obowiązki i postawa władzy świeckiej, w niczym nie ograniczają ateistów, a wręcz przeciwnie, identycznie jak w przypadku każdego człowieka: wierzącego czy nie, katolika czy np. protestanta, mają dążyć do prawdziwego rozwoju każdego obywatela. Kościół żądając praw, również wolności religijnej, żąda ich nie tylko dla swoich wiernych, ale dla każdego człowieka. Kościół zaś, chociaż odrzuca ateizm całkowicie, to jednak
szczerze wyznaje, że wszyscy ludzie, wierzący i niewierzący,
powinni się przyczyniać do należytej budowy tego świata, w którym
wspólnie żyją; a to z pewnością nie może dziać się bez
szczerego i roztropnego dialogu. Boleje więc Kościół nad
dyskryminacją wierzących i niewierzących, którą
niesprawiedliwie wprowadzają niektórzy kierownicy państw, nie
uznający zasadniczych prawd osoby ludzkiej. Dla wierzących
domaga się wolności działania, aby wolno im było w świecie
budować również świątynię Bogu. Ateistów zaś przyjaźnie
zaprasza, by otwartym sercem rozważali Ewangelię Chrystusową. Kościół bowiem jest doskonale świadomy tego, że to, co on
wieści, idzie po linii najtajniejszych pragnień ludzkiego
serca, gdy broni godności powołania ludzkiego, przywracając
nadzieję tym, którzy zwątpili już o swoim wyższym
przeznaczeniu. Jego orędzie, dalekie od pomniejszania człowieka,
niesie dla jego dobra światło, życie i wolność; poza tym zaś
nic nie zdoła zadowolić serca ludzkiego, bo: "uczyniłeś
nas dla siebie", Panie, "niespokojne jest serce nasze,
póki nie spocznie w Tobie" (GS 21).
Powróćmy do pytania: czy Kościół winien się mieszać w politykę? Aby dobrze na to pytanie odpowiedzieć, to trzeba odwołać się do tego wczesnego znaczenia słowa polityka. U Arystotelesa jest ono rozumiane jako rodzaj sztuki rządzenia państwem, której celem jest dobro wspólne. Takie ujęcie polityki utrzymywane było przez długi czas. Dziś polityka, przede wszystkim dzięki rządzącym, w umyśle codziennego człowieka to partie, władza, politycy, sejm i senat. Niewielu byłoby w stanie nazwać ją sztuką. Zresztą niewiele w niej chyba nawet i sztuki, zresztą kultury też coraz mniej. A przecież polityka to troska o dobro wspólne, o to, aby każdy człowiek mógł wzrastać ku pełni swojego człowieczeństwa. Jeśli więc teraz powtórzymy: czy Kościół ma prawo mieszać się w politykę? Odpowiedź brzmi: nie! Kościół ma obowiązek zajmować się polityką, bo Kościół ma obowiązek zawsze zabiegać o dobro wspólne i o prawdziwy rozwój człowieka, każdego człowieka, nie tylko wierzącego katolika. A chyba powyższa nauka Sobór na temat obowiązków władzy świeckiej nie wyrządza krzywdy inaczej, lub w ogóle niewierzącym.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz