sobota, 31 grudnia 2011

31. grudnia - św. Sylwestra I, papieża

Św. Sylwester I
(fot. brewiarz.katolik.pl)
Sylwester, żyjący na przełomie ostatnich prześladowań i czasu pokoju, zainaugurowanego przez cesarza Konstantyna, był przez dwadzieścia lat biskupem Rzymu (314-335). 

Konstantyn podarował mu na rezydencję pałac na Lateranie, przyłączonym w późniejszych czasach do bazyliki Świętego Jana. Organizator rzymskiego życia kościelnego, wspierał konstrukcję pierwszej bazyliki Świętego Piotra, najważniejszej dla chrześcijaństwa, a następnie bazyliki poświęconej Świętemu Pawłowi na via Ostiense. Za jego pontyfikatu odbył się Sobór Nicejski (325), który ogłosił boskość Chrystusa, Słowo współistotne Ojcu. 

Rok po jego śmierci, 31 grudnia, obchodzono już święto ku czci papieża Sylwestra. Jest jednym z pierwszych czczonych w Kościele jako "wyznawca", tytuł przypisywany od IV wieku tym, którzy nie ponosząc męczeństwa, przeżyli swoje życie całkowicie poświęcone Chrystusowi.

piątek, 30 grudnia 2011

Częstochowa dopłaci za zabójstwa i tworzenie chorób!

(fot. www.rzeszow4u.pl)
29. grudnia Rada Miasta Częstochowy przegłosowała zapis w budżecie o dofinansowywaniu zabiegów in vitro dla mieszkańców. Prezydent Częstochowy zaproponował, by przeznaczyć na ten cel 110 tyś. zł. W projekcie budżetu zapisano to jako "Program wspierania rozwoju rodziny - metoda in vitro (dofinansowanie zabiegu)".

Tłumaczeniem na takie posunięcie jest oczywiście, jak zwykle, granie na ludzkich uczuciach. No bo przecież jest nas coraz mniej, a im mniej będzie mieszkańców, tym wyższe będą musiały być podatki, tym trudniej będzie utrzymać potrzeby mieszkańców miasta. No i oczywiście najważniejsze: należy zrozumieć i pochylić się nad rodzicami nie mogącymi posiadać potomstwa, a nie potępiać ich, jak czyni to "zacofany Kościół".

A więc pójdźmy tokiem myślenia pana Prezydenta. Należy pomóc zaludniać Częstochowę i uszczęśliwić małżeństwa bezdzietne. W jaki sposób? Pomagając im w dostępie do in vitro. Czyli do czego? Tutaj chyba szanowny pan Prezydent zapomniał sprawdzić, czym jest in vitro.

30 grudnia - Świętej Rodziny: Jezusa, Maryi i Józefa

Święta Rodzina
(fot. www.kamilianie.eu)
Albowiem Dziecię nam się narodziło, Syn został nam dany (Iz 9,5): tymi słowa Kościół kilka dni temu przypomniał światu, że Syn Boży przyszedł pośród nas tak, jak każde inne dziecko, które otwiera się na życie w łonie rodziny: tej z Nazaretu, której tajemnicę dzisiaj świętujemy. 

Rodzina jest miejscem, w którym przyjmuje się życie, w osobie dzieci, aby je strzec z miłością, aby je prowadzić, chronić i podtrzymywać w długim i nie zawsze łatwym życiu; jest pewną ucieczką dla każdego człowieka, punktem odniesienia w każdym momencie życia, także wtedy, gdy jesteśmy już posunięci w latach, ponieważ zawsze ma się potrzebę ciepła, zaakceptowania, wsparcia i miłości. 

Rodzina jest więc wielkim darem od Boga, który uczynił ją, jeśli można tak powiedzieć, jeszcze piękniejszą i świętszą poprzez obecność w niej Swojego Syna, Jezusa. Tak, Jezus żył w rodzinie tak, jak wszyscy; jakby chciał powiedzieć, że zbawienie nie jest czymś oddzielonym od codziennego życia ludzi. 

Święta Rodzina z Nazaretu jest więc modelem wiary i miłości, jest darem łaski dla każdej rodziny, wezwanej do przyjęcia życia i do składania wzajemnego daru z siebie. 

Oby w każdej rodzinie, zwłaszcza dziś, Chrystus został w pełni przyjęty, oby odnalazł w niej Swoje miejsce, aby wraz z Nim: synem, bratem i przyjacielem, każdy człowiek mógł w pełni osiągnąć zbawienie, szczęście i pokój!

czwartek, 29 grudnia 2011

29 grudnia - Św. Tomasza Becket, biskupa i męczennika

Śmierć św. Tomasza Becket
(fot. www.insidecatholic.com)
Tomasz urodził się w Londynie (ok. 1120 roku) w rodzinie bogatego kupca. Po ukończeniu studiów został włączony do grona współpracowników arcybiskupa Canterbury. W 1154 roku został archidiakonem a w 1155, król Henryk II mianował go kanclerzem królestwa. Obaj związani byli serdeczną przyjaźnią i bardzo bliską współpracą. 

Po śmierci arcybiskupa w 1161 roku, król Henryk, aby położyć kres sprzeciwowi Kościoła wobec uzurpacji króla dla swoich wygórowanych praw i przywilejów, co miało miejsce w poprzednich wiekach, dokonał wyboru na miejsce arcybiskupa swojego energicznego i zaufanego kanclerza. Nie mogąc sprostać oczekiwaniom władcy, Tomasz zrezygnował z funkcji kanclerza, pragnąc oddać się na służbę potrzebom duchowym wiernych. 

Od swojego wyboru na arcybiskupa prowadzi życie prawie monastyczne: ubóstwo w jedzeniu i ubieraniu, modlitwa i medytacja Pisma Świętego każdego dnia, rozdzielanie jałmużny dla ubogich, które były większe od tych, których udzielał jego poprzednik, odwiedziny u chorych i w szpitalach. 

Szybko jednak wypłynęły konflikty z królem, do tego stopnia, że zamierzał on uwięzić Tomasza, który z tego też powodu zbiegł do Francji. 

Po powrocie do ojczyzny, jego pierwszym aktem było odsunięcie od wszelkich czynności pasterskich biskupów, którzy zawarli umowy z królem, który miał wykrzyknąć: Kto mi usunie spośród nas tego intrygującego księdza? Stało się tak, że czterech rycerzy uznało w ten sposób, że otrzymują w ten sposób zgodę od króla i wyruszyli uzbrojeni do Canterbury. Arcybiskup został ostrzeżony, ale pozostał na swoim miejscu; przyjął zabójców w katedrze, ubrany w szaty liturgiczne i przyjął ciosy mieczem bez stawiania oporu; przed śmiercią powiedział: Przyjmuję śmierć w imię Jezusa i Kościoła. Było to 29 grudnia 1170 roku.

środa, 28 grudnia 2011

Modlitwa i Święta Rodzina

Święta Rodzina
(fot. www.swieta-rodzina.com.pl)
Na dzisiejszej Audiencji ogólnej Papież skoncentrował swoje rozważania na ważności modlitwy w życiu Świętej Rodziny z Nazaretu.

Zaproszenie do rozważenia modlitwy w życiu Świętej Rodziny wpisuje się w ciąg katechez Benedykta XVI o modlitwie Jezusa.

Dom w Nazarecie jest bowiem szkołą modlitwy, gdzie uczy się słuchania, rozważania i wnikania w głębokie znaczenie objawienia się Syna Bożego, czerpiąc przykład z Maryi, Józefa i Jezusa.

Przytaczając słowa wypowiedziane przez Pawła VI w Nazarecie, Ojciec Święty przypomina o pierwszej i najważniejszej lekcji dawanej przez Świętą Rodzinę. Najpierw lekcja milczenia. Oby odrodził się w nas szacunek dla milczenia, tej cudownej i niezastąpionej postawy ducha. Jakże jest nam ona konieczna w naszym współczesnym życiu, pełnym niepokoju i napięcia, wśród jego zamętu, zgiełku i wrzawy. Ciszo Nazaretu, naucz nas skupienia i wejścia w siebie, otwarcia się na Boże natchnienia i słowa nauczycieli prawdy.

28 grudnia - świętych Młodzianków, męczenników

Peter Paul Rubens, Rzeź niewiniątek
(fot. ekai.pl)
Kościół czci jako męczenników dzieci, które w Betlejem Judzkim zostały zamordowane przez Heroda, w celu zgładzenia wśród nich także Jezusa, któremu Królowie złożyli hołd. 

Wydarzenie to jest opisane jedynie przez Mateusza, który adresował swoją ewangelię przede wszystkim do czytelników żydowskich i dlatego starał się  bardzo wyraźnie podkreślić posłannictwo mesjańskie Jezusa. 

Początki tego wspomnienia są bardzo wczesne. Nowa liturgia chciała zachować jego obchód, podnosząc go do rangi święta przez Piusa V, i ustanawiając go jak najbliżej świąt Narodzenia Pańskiego. 

Niewiniątka, które dają świadectwo o Chrystusie nie słowami, ale krwią, przypominają nam, że męczeństwo jest darem od Pana. Ich śmierć stawia nas wobec paradoksu: umierają one za Chrystusa, który przyszedł aby umrzeć za nie! 

Chrystus, Książę pokoju, przyszedł aby pojednać świat z Bogiem, aby przynieść odpuszczenie grzechów oraz aby uczynić nas uczestnikami swojego Boskiego życia. Niewinne ofiary okrucieństwa Heroda przynależą do dworu mesjańskiego Króla i przypominają o wielkiej godności dzieci w Kościele. 

Wzbudzają w nas pamięć i tęsknotę za niebem, które jest początkiem i końcem pielgrzymki każdego chrześcijanina.

wtorek, 27 grudnia 2011

27 grudnia - św. Jana, apostoła i ewangelisty

(fot. www.katedra.diecezja.torun.pl)
Syn Zebedeusza, brat Jakuba Większego, uczeń Jana Chrzciciela, był wśród pierwszych, którzy zaczęli kroczyć za Jezusem. Świadek Przemienienia i modlitwy w Getsemani, obecny u stóp krzyża, gdzie Jezus powierza mu Matkę. Wraz z Piotrem ujrzał pusty grób i uwierzył w zmartwychwstanie Pańskie. 

Jan pojawia się znów w Dziejach Apostolskich, często wraz z Piotrem, w misji ewangelizacyjnej. Paweł umieszcza go pośród "kolumn" Kościoła Matki w Jerozolimie, wraz z Piotrem i Jakubem. 

Ewangelista i teolog, przenika dogłębnie tajemnicę Słowa, które stało się człowiekiem, tajemnicę pełną łaski i prawdy. W swym pierwszym liście, szczycie całej teologii mądrościowej, daje nam najwyższą definicję boskości: Bóg jest miłością (1J 4,8). 

Zesłany na wyspę Patmos, zostaje porwany w ekstazie, otrzymując wizje dnia Pańskiego, które opisuje w Apokalipsie, ostatniej księdze Nowego Testamentu. 

poniedziałek, 26 grudnia 2011

26 grudnia - św. Szczepana, pierwszego męczennika

(fot. www.kielcelive.pl)
Historia św. Szczepana jest znana jedynie dzięki opowiadaniu zawartemu w rozdziałach 6-7 Dziejów Apostolskich, które pozwala odtworzyć niektóre cechy osobowości pierwszego męczennika za Chrystusa.

Jego imię pojawia się po raz pierwszy w wyniku braku porozumienia pomiędzy chrześcijanami pochodzenia hebrajskiego i tymi, pochodzenia helleńskiego (Dz 6,1). Odpowiedzią małej wspólnoty jerozolimskiej na ten fakt było ustanowienie siedmiu diakonów, przeznaczonych do służby ubogim. 

Szczepan, pełny wiary i Ducha Świętego (Dz 6,5), jest najbardziej autorytatywnym członkiem tej grupy, ale jego działalność wzbudza oburzenie innej grupy Żydów, którzy gromadzą się w tzw. synagodze Libertynów. Podczas zamieszek, pojmują Szczepana i prowadzą go przed Sanhedryn. 

Wspaniała jest jego mowa, przytoczona przez Dz 7,5-53 i jego wyznanie wiary w Jezusa Chrystusa: Widzę niebo otwarte i Syna Człowieczego, stojącego po prawicy Boga (Dz 7,56), które wzbudzają morderczą przemoc wśród słuchających go. 

Wzorem męczeństwa dla Szczepana jest męka Jezusa. Tak jak Jezus, zostaje osądzony przy pomocy fałszywych świadków, powierza swojego ducha Panu, wybacza swoim zabójcom. 

Szaweł, świadek jego ukamienowania (Dz 8,1), zbierze później jego dziedzictwo duchowe, stając się apostołem narodów. 

Szczególny kult świętego Szczepana ma miejsce w Ankonie, gdzie w kościele katedralnym przechowywany jest jeden z kamieni z jego ukamienowania.

sobota, 24 grudnia 2011

Narodzenie Pańskie

(fot. www.grybow.parafia.info.pl)
A Słowo stało się ciałem i zamieszkało wśród nas (J 1,14).

To krótkie zdanie Apostoła Jana w sposób najlepszy wyraża prawdę o tajemnicy Boga, który stał się człowiekiem. Narodzenie Pańskie jest tajemnicą bliskości Boga. 

Bóg - Imię, które tak często przywołuje nam na myśl byt odległy, trudny, niedostępny, czasami nawet uznany za całkowicie obcy historii. My natomiast, od dnia Jego narodzin w Betlejem, odkrywamy w Jezusie Chrystusie Boga, który poślubia naturę ludzką, Boga bliskiego, dostępnego, przy którym najmniejsi i najbiedniejsi znajdują swoje miejsce uprzywilejowane. 

Świętować Narodzenie Pańskie w rzeczywistości oznacza pozwolić, aby w nas zamieszkał Jezus Chrystus, ponieważ Narodzenie Pańskie jest objawieniem się świata zamieszkałego przez Miłość. Już Święty Ireneusz wyrażał tę prawdę pięknymi słowami: Bóg stał się człowiekiem, aby przyzwyczaić człowieka do przyjmowania Boga i aby przyzwyczaić Boga do mieszkania w człowieku. Dlatego też, świętowanie Narodzenia Pańskiego jest pozwoleniem, by w nas zamieszkał Jezus Chrystus, dzięki któremu wypełniają się w nas słowa Jana: Wszystkim tym jednak, którzy je przyjęli, dało moc, aby się stali dziećmi Bożymi (J 1,12). 

Życzę każdemu z nas, abyśmy dzisiaj nie spotkali Chrystusa w naszych kościołach i w naszych szopkach, ale abyśmy pozwolili Mu odnaleźć się w naszych sercach! Tylko tak przeżyjemy radość tych Świąt i będziemy mogli się nią dzielić w Nowym Roku tak, aby każdy kto nas spotka na swojej drodze, mógł zawsze doświadczyć radości z Narodzenia Jezusa (w moim i Twoim sercu)!

Okres Narodzenia Pańskiego

(fot. www.christusrex.brzegdolny.pl)
Okres Narodzenia Pańskiego: Narodził się nam Jezus, Zbawiciel!

Narodziny Jezusa zostały przedstawione poprzez dwa różne aspekty:
- Jezus, Zbawiciel, Dar Ojca (Narodzenie Pańskie);
- Jego zbawienie, które zostaje ofiarowane wszystkim ludom ziemi, których reprezentują Królowie (Mędrcy) (Objawienie Pańskie).

Świętować Narodzenie Pańskie oznacza uznać, że Syn Boży stał się człowiekiem (co nazywamy wcieleniem) aby człowiek mógł stać się Bożym. Dlaczego świętujemy Narodzenie Pańskie? Ponieważ Bóg Ojciec tak bardzo umiłował ludzi, że ofiarował za nich Swojego Syna, Jezusa.

Narodzenie Pańskie jest świętem Jezusa, Zbawiciela. W tym prostym Imieniu, nadanym Mu na polecenie z nieba (Mt 1,21), zamknięty jest cały plan Boga, jest zamknięte to wszystko, co można powiedzieć o człowieku i o Bogu.
Imię "Jezus" mówi przede wszystkim o człowieku. Kiedy wymawiamy "Jezus", my sami mówimy o naszej konieczności bycia zbawionymi, o naszej niemożności zbliżenia się do Boga o własnych siłach.
Imię "Jezus" mówi nam o Bogu, o Jego miłości i Jego działaniu: "Boga nikt nigdy nie widział, Ten Jednorodzony Bóg, który jest w łonie Ojca, o Nim pouczył" (J 1,18).
Kiedy wymawiamy imię "Jezus" nie zwracamy się do jednej z największych osobistości świata, ale do Syna Bożego: "Ten, który jest odblaskiem Jego chwały i odbiciem Jego istoty" (Hbr 1,3).

Okres Narodzenia Pańskiego rozpoczyna się pierwszymi Nieszporami Narodzenia Pańskiego i kończy się świętem Chrztu Pańskiego, w niedzielę po Objawieniu Pańskim.

Kolorem liturgicznym tego okresu jest kolor biały, kolor światła, życia i świętowania.

Jak go przeżyć? Przyjmując Jezusa w swoim życiu jako "światło" które oświetla i prowadzi każdy nasz krok.

środa, 14 grudnia 2011

Modlitwa wobec uzdrowień Bożych

Wskrzeszenie Łazarza
(fot.: sluzbaoltarza.webnode.com)
Na dzisiejszej środowej audiencji ogólnej, Ojciec Święty oparł swoje rozważania o modlitwę Jezusa w kontekście cudownych uzdrowień.

Szczególny charakter uzdrowienia Benedykt XVI przedstawił na ewangelicznej scenie uzdrowienia głuchoniemego (por. Mk 7,32-37). Jezus pragnie, aby uzdrowienie miało miejsce „na uboczu, z dala od tłumu”. (...) Wybór, by wziąć chorego na ubocze sprawia, że w chwili uzdrowienia Jezus i głuchoniemy są sami, zbliżeni w wyjątkowej relacji. Jednym gestem Pan dotyka uszu i języka chorego, to znaczy specyficznych miejsc jego choroby.

Papież zauważył, że w momencie uzdrowienia, poprzez które nawiązuje sie relacja z człowiekiem, Jezus nie traci nigdy i wciąż poszukuje Swojej relacji z Ojcem. Opowiadanie faktycznie mówi, że „spojrzawszy w niebo, westchnął” (w. 34). Zainteresowanie chorym, troska jaką otacza go Jezus są połączone z głęboką postawą modlitwy skierowanej do Boga. (...) Tak więc cała relacja pokazuje, że ludzkie zaangażowanie wobec chorego prowadzi Jezusa do modlitwy. Po raz kolejny ujawnia się Jego szczególna relacja z Ojcem, Jego tożsamość Jednorodzonego Syna. W Nim, przez Jego osobę uobecnia się dobroczynne i leczące działanie Boga. (...) Moc, która uzdrowiła głuchoniemego jest z pewnością wywołana współczuciem dla niego, ale pochodzi ze zwrócenia się do Ojca. Spotykają się te dwie relacje: relacja ludzka, współczucia z człowiekiem, która wkracza w relację z Bogiem i w ten sposób staje się uzdrowieniem.

poniedziałek, 12 grudnia 2011

12 grudnia - NMP z Guadalupe

Madonna z Guadalupe
(fot. www.wiara.pl)
Madonna z Guadalupe odgrywa ogromne znaczenie w życiu katolików Ameryki Łacińskiej. Wszyscy Meksykanie mają do Niej ogromną cześć i pobożność. 

Historia miała swoje początki w grudniu 1531 roku, kiedy to jeden z rolników indiańskich, 57-letni Juan Diego, udając się do kościoła, zaczął spotykać prześliczną dziewczynę, która go pozdrawiała i uśmiechała się do niego. 

Pewnego ranka dziewczyna ta przedstawiła się mówiąc: Ja jestem Najdoskonalszą, zawsze Dziewicą Maryją, Matką Najprawdziwszego i Jedynego Boga i poprosiła, aby w tym miejscu został zbudowany kościół ku Jej czci. 

Indianin opowiedział wszystko biskupowi, Juanowi de Zumarraga, który nie chciał w to wszystko uwierzyć. Dlatego też ta tajemnicza dziewczyna powiedziała Juanowi, aby poszedł w góry zebrać kwiaty i zaniósł je biskupowi. Diego posłuchał polecenia, pomimo myśli, że nie znajdzie kwiatów w tym okresie tak przenikliwego zimna. Mimo wszystko jednak odnalazł na górze przepiękne róże. Zebrał je, zawinął je w swoim płaszczu i udał się do biskupa. Kiedy rozwinął swój płaszcz, biskup i inne osoby, które były tam obecne, zauważyły jak tworzy się na materiale wizerunek Madonny. Biskup upadł na kolana i zaczął wierzyć w opowiadania ubogiego Indianina. 

Wizerunek ten został przeniesiony do katedry i wystawiony do publicznej czci. Jego cześć rozeszła się bardzo szybko, także dlatego, że zaczęły dokonywać się liczne cuda za jego przyczyną. Została zbudowana kaplica, a następnie duże sanktuarium, aby móc przyjąć wszystkich pielgrzymów, których liczba wzrastała z każdym rokiem. 

Wizerunek przedstawia młodą dziewczynę około 15 lat, wysokości 143 cm, o lekko przyciemnionej karnacji (hiszpańskie: morena), przez co Meksykanie nazywają ją Virgen Morenita.

niedziela, 11 grudnia 2011

Nie wstydzę się Jezusa...

fot. www.mt1033.pl
Zachęcam do włączenia się do akcji: "Nie wstydzę się Jezusa".

Na stronie www.mt1033.pl wystarczy zamówić brelok z krzyżem i tekstem "Nie wstydzę się Jezusa" i nosić go przy sobie tak, by inni mogli widzieć świadka Chrystusa.

Po zalogowaniu się na stronie dostaniesz pocztą brelok za darmo. Niech może nie tyle będzie on czymś, czym będę się nachalnie chwalił innym, ale niech przede wszystkim zawsze przypomina mi samemu, że będąc chrześcijaninem, nie mogę się wstydzić Chrystusa nigdy, nigdzie i w żadnym towarzystwie. 

Dlatego też zawsze postępuję tak, jak na chrześcijanina przystało.

11 grudnia - św. Damazy I

św. Damazy I, papież
(fot. www.wiara.pl)
Damazy, którego ojcem był rzymianin hiszpańskiego pochodzenia, prawdopodobnie urodził się w Rzymie około 305 roku, w bardzo pobożnej rodzinie. 

W młodym wieku został diakonem, służąc u boku papieża Liberiusza, któremu pozostał wierny nawet podczas wygnania papieża przez cesarza. Po wielu kontrowersjach, co do następcy Liberiusza na tronie Piotrowym, to właśnie on został papieżem w 366 roku. 

Jemu zawdzięczamy kalendarz liturgiczny. Jako czujny stróż prawdziwej wiary, zwołał wiele synodów, aby jej bronić przed licznymi schizmami i herezjami. 

Wraz z pokojem Konstantyna, chrześcijanie mogli w sposób jawny wypełniać swój kult i nie musieli już więcej ukrywać się w katakumbach, które opustoszałe z relikwii świętych, zdawały się popadać w ruinę. Papież Damazy przywrócił tradycję oddawania czci w katakumbach, zlecając prace ich wzmocnienia i poszerzenia, aby w ten sposób nie zatraciła się pamięć o męczennikach. W miarę postępujących prac, w których odkrywano i odrestaurowywano groby, zlecał ozdabianie ich poetyckimi epigrafami własnego autorstwa. 

Nie był on jednak jedynie archeologiem i pisarzem. Jako wybitny uczony łaciny chrześcijańskiej powierzył św. Hieronimowi wykonanie łacińskiego tłumaczenia Biblii do użytku liturgicznego.  

Wobec cesarza, mówiąc o Państwie Kościelnym zawsze, ze stanowczością, mówił o autorytecie Stolicy Apostolskiej. Powstanie tej nazwy Państwa Watykańskiego, istniejące do dziś, przypisuje się właśnie jemu.

W tak zwanej Krypcie Papieży, wykutej na jego zlecenie w Katakumbach Świętego Kaliksta, napisał, na końcu długiej inskrypcji: Pragnąłbym ja, Damazy, aby tutaj zostały pochowane moje szczątki, ale lękam się, by nie zakłócać spokoju prochom Świętych. Faktycznie też przygotował sobie miejsce na pochówek, w pokorze i dyskrecji, w miejscu odosobnionym, wzdłuż via Ardeatina. 

Zmarł w 384 roku.

III Niedziela Adwentu - Gaudete

Tycjan, Jan Chrzciciel
(fot. pl.wikipedia.org)
Zapalamy trzecią świecę na adwentowym wieńcu. W ciemnościach rozbłysło światło, na pustyni dał się słyszeć głos. Głoszona jest dobra nowina: Pan przychodzi! Przygotujcie swoje drogi, ponieważ jest blisko. Ozdabiajcie swoją duszę, jak panna młoda przyozdabia się na swoje wesele. Przybył posłaniec. Jan Chrzciciel nie jest światłem, ale tym, który zapowiada światło. Zapalają trzecią świecę, każdy z nas chce być Twoją pochodnią, która świeci, płomieniem, który ogrzewa. Przyjdź, Panie, aby nas zbawić, aby nas osłonić Twym światłem, rozgrzej nas Swoją miłością!

Iz 61,1-2a.10-11; Ps: Łk 1,46-50.53-54; 1Tes 5,16-24; J 1,6-8.19-28

Izajasz zapowiada dziś przyjście Mesjasza, przyjście Jezusa. Podkreśla on szczególnie Jego posłannictwo. W pierwszej kolejności jest On posłany i przychodzi, aby głosić dobrą nowinę ubogim, aby zatroszczyć się przede wszystkim o ubogich, otoczyć ich swoją szczególną troską. Dla nich bowiem jest Dobra Nowina (Ewangelia): dla ubogich, odepchniętych, cierpiących, do najmniejszych. To znaczy do tych, o których nie mówi się nigdy w gazetach, czy dziennikach. Jeśli więc nie jesteś nikim szczególnym, wydaje Ci się, że jesteś opuszczony, często przez innych niezrozumiany, może cierpiącym z powodu innych, a może przez to, że nie widzisz w swoim życiu sensu, to właśnie dla Ciebie, w sposób szczególny przychodzi Chrystus! Jeśli więc On przychodzi przede wszystkim do tych ubogich, maluczkich, dlaczego więc nie mógłbym się stać jednym z nich? Nie chodzi przecież w Ewangelii jedynie o ubóstwo materialne, o brak czegokolwiek, ale bardziej, Jezus mówi o ubóstwie, jako o pewnym stylu życia. Człowiek ubogi to taki, który wie, że człowiek to jedność ciała i ducha: dlatego też wie, że jak ciału potrzebna jest rzeczywistość materialna (dom, pieniądze, żywność), tak jego duszy potrzebne są dobra duchowe (Bóg, modlitwa, miłość, przyjaźń). Wie jeszcze więcej: że ciało kiedyś zakończy swoją egzystencję, to co materialne ulegnie zniszczeniu, co możemy na co dzień obserwować, ale dusza będzie trwała na zawsze, nigdy to, co duchowe, co niematerialne, nie zniknie, nie ulegnie zniszczeniu. dlatego człowiek ubogi potrafi postawić to, co duchowe, niematerialne ponad to, co materialne, ziemskie. Oczywiście nie zaniedbując do końca tego, co konieczne, by żyć tu na ziemi. Dlatego też człowiek ubogi wie, że nie może całkowicie zaufać temu co ma, co posiada, co kiedyś z pewnością ulegnie zniszczeniu. Człowiek ubogi wie, że nie może nawet zaufać całkowicie jedynie drugiemu człowiekowi, który często, jak on sam, potrafi zbłądzić, zdradzić, skrzywdzić. Człowiek ubogi, to ktoś, kto umiejąc wykorzystywać to, co ziemskie, swoje zaufanie w pełni pokłada jedynie w Bogu, który nie może nigdy zawieść, nigdy oszukać. To człowiek, który bardziej dąży do posiadania tego co duchowe niż tego, co przemijające.

sobota, 10 grudnia 2011

Prawo do śmierci?

fot. www.biotechnologia.pl
Pod koniec listopada Włochy obiegła wiadomość, która na pewien czas poruszyła społeczeństwem: znany pisarz, dziennikarz i deputowany, Lucio Magri, popełnił samobójstwo. Nie sama śmierć jednak wywołała dyskusję, ale jej forma.

Magri popełnił samobójstwo "wspomagane medycznie": poddał się eutanazji w klinice Dignitas ("godność"!! o zgrozo!!) w Szwajcarii . Był 30. Włochem, który wybrał ten kraj na miejsce swojej śmierci, gdyż we Włoszech eutanazja jest zakazana. Ponieważ był człowiekiem publicznie znanym, jego śmierć spowodowała dyskusje. Część lewicowa (sam Magri był założycielem lewicowego "Il Manifesto") jest wręcz oburzona, że nie mógł umrzeć w swoim kraju.

Co jest rzeczą bardzo ważną do podkreślenia: nie był on nieuleczalnie chory. Trzy lata temu zmarła mu żona, przez co popadł w depresję. Doszedł do wniosku, że jego dalsze życie nie ma sensu.

10 grudnia - św. Eulalia

św. Eulalia
(martyrologium.blogspot.com)
Jest bez wątpienia najbardziej znaną świętą w Hiszpanii. 

Tradycja widzi w Eulalii bardzo młodą męczennicę. Urodziła się w Sarrià (Barcelona), w miejscu gdzie spędziła całe swoje życie. 

Była dziewczynką, która wyróżniała się swoim wielkim człowieczeństwem. Ubodzy nieustannie pukali do drzwi jej domu i nie odchodzili stamtąd nigdy bez otrzymania jałmużny. 

U początku IV wieku (284-305) cesarz Dioklecjan zarządził okrutne prześladowanie chrześcijan. Eulalia pewnej nocy, w największym sekrecie, opuściła dom na wsi, gdzie została ukryta przez swoich rodziców, aby stawić się przed konsulem Dacjanem: powiedziała mu, że jest chrześcijanką i zganiła go za okrucieństwo, z jakim traktował chrześcijan. Odwaga młodej dziewczyny rozbudziła jeszcze bardziej gniew Dacjana, który rozkazał ją uwięzić skazując na cierpienia trzynastu tortur, tylu, ile lat miała wtedy Eulalia. 

Pomimo jednak poddaniu najbardziej okrutnym torturom, nie przestawała powtarzać: Palcie, tnijcie i ćwiartujcie członki uczynione z ziemi, ale mojej duszy nie da się zniszczyć

Uwolniono ją i ponownie uwięziono zaledwie parę dni później, oskarżając ją po raz kolejny o herezję. Nie ugięła się, i pomimo okrutnych cierpień i okaleczeń, trwała w wyznawaniu swojej wiary. Dlatego też skazano ją na śmierć na rozpalonych węglach, jednak w momencie gdy miała być na nich położona, poprosiła Boga o pomoc, aby mogła jeszcze udowodnić, że nie jest heretyczką. W tym momencie zaczął padać śnieg, który ugasił ogień. Gubernator zrozumiał, że nie może jej w ten sposób sobie podporządkować i skazał ją na śmierć poprzez ukrzyżowanie na placu Anioła w Barcelonie. 

Diecezja Cagliari czci ją 12 lutego. 

piątek, 9 grudnia 2011

9 grudnia - św. Juana Diego Cuauhtlatoatzin

Św. Juan Diego
(www.discerninghearts.com)
W grudniu 1531 roku Maryja ukazała się w Guadalupe, w Meksyku, wybierając na swego rozmówcę Indianina, Juana Diego (1474-1548). 

Przed swoim nawróceniem na katolicyzm nosił on imię Cuauhtlatoatzin, co oznacza ten, który mówi jak orzeł. Był prostym człowiekiem z ludu, ubogim rolnikiem w jednej z małych wiosek. 

Był jednym z pierwszych na tych ziemiach, który przyjął chrzest w 1524 roku, w wieku pięćdziesięciu lat. Zostało mu nadane nowe imię chrześcijańskie: Juan Diego; wraz z nim została ochrzczona jego żona, która przyjęła imię Maria Łucja. 

Pozostając wdowcem, po jedynie czterech latach małżeństwa, skierował całe swoje życie ku Bogu. Wyróżniał się gorliwością w uczęszczaniu na katechezę i przystępowaniu do Sakramentów, pomimo poświęceń, jakie one wymagały: wyruszał już w pierwszych godzinach dnia, aby dotrzeć do miejsca, gdzie franciszkanie głosili katechezy. 

Po objawieniach Maryi, żył w świętości przez 17 lat w domku, który na polecenie biskupa został zbudowany dla niego, przy kaplicy poświęconej czci Najświętszej Maryi Pannie z Guadalupe. 

Jan Paweł II w 1990 roku ogłosił go błogosławionym, by później, w 2002 roku, ogłosić go świętym.

czwartek, 8 grudnia 2011

8 grudnia - Niepokalanego Poczęcia NMP

Bartolome Esteban Murillo, Niepokalana Maryja(fot. www.brewiarz.pl)
Obchodzimy dziś jedną z najpiękniejszych uroczystości Najświętszej Maryi Panny: Jej Niepokalane Poczęcie. 

Trochę historii

Historia nabożeństwa do Niepokalanej jest bardzo długa. Już Ojcowie Kościoła Wschodniego, wywyższając Matkę Bożą, używali wyrażeń, które stawiały ją ponad grzechem pierworodnym.

Na Zachodzie natomiast, myśl o niepokalaności napotkała pewien opór, nie przez jakąś awersję do Maryi, która zawsze pozostawała najwznioślejszą ze stworzeń, ale w celu utrzymania trwałej doktryny o Odkupieniu, wypełnionym jedynie dzięki ofierze Jezusa. To przez Jego śmierć dopiero człowiek zostaje uwolniony od grzechu pierworodnego.

Franciszkaninowi, Janowi Dunsowi Szkot udało się przezwyciężyć ten problem doktrynalny subtelnym, ale przekonującym rozróżnieniem. Także Maryja została odkupiona przez Chrystusa, ale w sposób niepowtarzalny i wyjątkowy: została uwolniona od grzechu w sposób "uprzedzający", tzn. zachowując ją od samego poczęcia od doświadczenia grzechu. Maryja jest pierwszą odkupioną, odkupioną w sposób subtelny i wyjątkowy.

Od 1476 roku święto Poczęcia Maryi zostało wprowadzone do kalendarza rzymskiego. W 1830 roku Dziewica objawiła się świętej Katarzynie Laboure, która rozsławiła Cudowny Medalik z wizerunkiem Niepokalanej. Medalik ten wzbudził tak wielką pobożność, że wielu biskupów poprosiło Rzym o ogłoszenie dogmatu o tej prawdzie, która i tak, była już obecna w sercach tak wielu chrześcijan. W ten sposób, 8 grudnia 1854 roku, Pius IX ogłosił Maryję wolną od grzechu pierworodnego, tzn. Niepokalaną.

Cztery miesiące później, objawienia w Lourdes, gdzie Maryja przedstawiła się sama, jako Niepokalane Poczęcie, stały się niejako cudownym potwierdzeniem, jakby podziękowaniem, za niezliczone łaski, które płyną na ludzkość z serca Niepokalanej.

Co oznacza, że Maryja jest Niepokalaną

Pierwsi ludzie, zwiedzeni przez Złego, odrzucili Pana, zrywając przymierze z Nim zawarte. Wraz z ich grzechem, utracili najwyższe dobro: przyjaźń z Bogiem. Utracili ją dla siebie samych, jak również i dla nas. W ten sposób, każdy człowiek rodzi się z tym obciążającym go dziedzictwem. Bóg jednak, w swojej miłości miłosiernej obiecał, już na samym początku, zwycięstwo ludzkości nad złem i zesłał później Zbawiciela, Syna zrodzonego z Dziewicy. 

Jezus, poprzez Swoje poświęcenie, uwolnił ludzi z grzechu, który ich trzymał w niewoli, z dala od Boga i przyprowadził ich na nowo w ramiona Ojca. Wszystko to jednak dokonuje się o tyle, na ile człowiek łączy się z Jezusem w wierze i w Sakramentach. Taka jest rzeczywistość Odkupienia. 

Także Maryja została odkupiona przez Chrystusa, ale w sposób jedyny i szczególny: została uwolniona od grzechu w sposób "przewidujący", tzn. zachowana już wcześniej od wszelkiego grzechu, by przez to mogła stać się godną Matki Boga. My wszyscy zostaliśmy uwolnieni od grzechu i wyprowadzeni ze stanu nieprzyjaźni i oddalenia od Boga dzięki łasce. Maryja została uwolniona z tego stanu dużo wcześniej. Nie została wyprowadzona z brudu grzechu, ale została od niego zachowana. W ten sposób, w Niej najbardziej widoczne jest dzieło łaski Bożej. Maryja jest pierwszą zbawioną, zbawioną w sposób wzniosły i szczególny. 

Podczas więc, gdy dziękujemy Bogu za ten wielki znak Swojej dobroci, powierzamy Niepokalanej każdego z nas, nasze rodziny i wspólnoty, cały Kościół i cały świat.

środa, 7 grudnia 2011

Hymn radości Jezusa

Podczas dzisiejszej Audiencji Ogólnej, Ojciec Święty, kontynuując cykl o modlitwie, skupił się nad "hymnem radości" Jezusa (Mt 11, 25-30; Łk 10, 21-22).

Na samym początku Benedykt XVI zauważył, że tzw. hymn radości lub hymn radości mesjańskiej jest „klejnotem” modlitwy Jezusa. Jest to modlitwa, w której Chrystus wyraża wdzięczność Ojcu, że objawił wszystkie swoje tajemnice nie mądrym i roztropnym, ale prostaczkom (por. Mt 11, 25). Już sam początek modlitwy, tłumaczony jako wysławiam Cię, jest bardzo znaczący. Jednak w pismach Nowego Testamentu czasownik ten ma zasadniczo dwa określenia; pierwsze oznacza „uznać dogłębnie” (...) drugie zaś określenie to „zgadzać się”. Tak więc wyrażenie, którym Jezus rozpoczyna swoją modlitwę, oznacza Jego całkowite uznanie, w całej pełni, działania Boga Ojca, a zarazem Jego pozostawanie w całkowitej, świadomej i radosnej zgodności z tym sposobem działania, z zamysłem Ojca. Już przez to jedno słowo, jasno wypływa głęboka i wewnętrzna jedność Jezusa z życiem Ojca w Duchu Świętym.

Jak podkreślił Papież, Jezus nazywa tutaj Boga Ojcem, co podkreśla Jego świadomość bycia Synem. Taki sposób nazywania Boga przez Jezusa jest centralnym punktem i źródłem każdej Jego modlitwy. To jedno słowo, jest bardzo znaczące, gdyż jakakolwiek znajomość między osobami – doświadczamy tego w naszych relacjach międzyludzkich – pociąga za sobą zaangażowanie, jakąś wewnętrzną więź między tym, kto poznaje a tym, kto jest poznawany, na poziomie mniej lub bardziej głębokim. Na wielkość tej szczególnej relacji między nimi wskazują ostatnie słowo hymnu, w których Jezus stwierdza, że  tylko „Syn” naprawdę zna Ojca. 

7 grudnia - św. Ambroży

Św. Ambroży
(fot. www.brewiarz.pl)
Ambroży urodził się w Trewirze w Galii około 340 roku w chrześcijańskiej rodzinie rzymskiej. Jego ojciec, obywatel rzymski, był prefektem. 

Wybrał karierę państwową, idąc w ślad swego ojca. Ukończywszy studia w Rzymie, w wieku zaledwie 30 lat został konsulem Mediolanu, miasta, które było wówczas stolicą Cesarstwa. W ten sposób stał jako również zarządcą Ligurii i Emilii. 

W Mediolanie, 17 grudnia 374 roku, po śmierci biskupa ariańskiego, lud zgromadził się aby wybrać jego następcę. Było to trudne zadanie, gdyż ze względu na spory, jakie panowały pomiędzy katolikami i arianami, każdy chciał biskupa ze swojego ugrupowania. Ambroży, jako urzędnik miejski musiał zadbać o porządek publiczny i powstrzymać wszelkie zamieszki spowodowane sporem. Według tradycji, kiedy przemawiał do tłumu z wielką mądrością i autorytetem, dał się słyszeć okrzyk chłopczyka: Ambroży biskupem! Zaskoczony i przerażony tak wielką odpowiedzialnością, Ambroży bronił się, że nie jest nawet ochrzczony (było jedynie katechumenem) i uznał siebie za grzesznika, próbował nawet w przebraniu uciec z Mediolanu. Ale nie udało mu się zbiec daleko, został rozpoznany i szybko przyprowadzony z powrotem. Ambroży, pomimo że był także dobrze wykształcony w sprawach religijnych, zaczął się wymawiać ukazując, że nie był księdzem. Wszystko to było nieskuteczne i nie stanowiło żadnego problemu: został ochrzczony, przyjął święcenia diakonatu, kapłańskie i, osiem dni później, 7 grudnia 374 roku, przyjął święcenia biskupie. 

W epoce wielkich przeobrażeń kulturalnych i społecznych jego osoba stała się symbolem wolności i pokoju. Kładł szczególny nacisk duszpasterski na wartość dziewictwa i małżeństwa. Był niestrudzony w wykonywaniu obowiązków swojej posługi pasterskiej: bronił z odwagą wiary katolickiej i praw Kościoła, wielu nawrócił na prawdziwą wiarę, wśród których znalazł się również św. Augustyn.

Ofiarował biednym i Kościołowi wszystko złoto i srebro, które posiadał; ofiarował także swoje ziemie, przeznaczając korzyści z nich na rzecz swojej siostry Marceliny. Sam prowadził życie o surowej ascezie, ćwicząc się w miłości wobec wszystkich, jako wielki pasterz swojego ludu.

Za każdym razem, gdy ktoś wyznawał mu swoje grzechy, płakał w taki sposób, że doprowadzał do płaczu także samego penitenta. Po zabójstwie imperatora Gracjana, zwracał się wielokrotnie do Maksyma, jego zabójcy, a ponieważ ten odrzucał możliwość pokuty, Ambroży zerwał z nim wszelkie kontakty. Imperatorowi Teodozjuszowi zakazał wstępu do kościoła, ze względu na wyrządzoną przez niego masakrę w Tesalonice, aż do czasu, gdy nie wypełni do końca pokuty, którą on sam na niego nałożył.

Jeszcze przed swoją chorobą, spowodowaną wyczerpaniem z powodu licznych obowiązków zaciąganych na siebie, ze względu na troskę o Kościół, przepowiedział dzień swojej śmierci. 

Zaszczycony, biskup Vercelli, wezwany trzy razy głosem Bożym, pobiegł do jego łóżka, przynosząc mu Ciało Chrystusa. Po przyjęciu Komunii Świętej, złożył swe ręce na krzyż i oddał swoją duszę Bogu 4 kwietnia 397 roku w Wielką Sobotę.

Jego wspomnienie obchodzi się 7 grudnia, w dzień jego sakry biskupiej.

 

wtorek, 6 grudnia 2011

6 grudnia - św. Mikołaj

Św. Mikołaj
(fot. www.brewiarz.pl)
Pochodził z Azji Mniejszej. Mikołaj przeżył okres okrutnych prześladowań za Dioklecjana, aby po edykcie Mediolańskim w 313 roku, móc otwarcie głosić Dobrą Nowinę. 

Nominowany, ku wielkiej uciesze ludu, biskupem Miry (południowa Turcja) okazał się gorliwym pasterzem, zasługując sobie na miano świętego od miłosierdzia. Niektóre przykłady: dowiedziawszy się o jednym ze swoich rodaków, który zamierzał zmusić swoje córki do prostytucji ze względu na biedę, Mikołaj potajemnie wrzucił mu do domu trzy sakiewki złotych monet, które miały stać się wianem córek, dając im przez to szansę do zawarcia małżeństwa. Przyzywany przez podróżujących na pokładzie pewnej łodzi, znajdującej się w niebezpieczeństwie, Święty ukazał się, pomógł marynarzom zapanować nad łodzią i uspokoił burzę. Uratował miasto Mirę od głodu wypraszając zboże od łodzi, które w swojej podróży przybijały do portu. 

Zmarł w Mirze 6 grudnia 343 roku. 

W XI wieku los Mikołaja złączył się z miastem Bari, dzięki marynarzom i kupcom, przyzwyczajonym do zawijania do portu w Mirze w czasie swoich interesów handlowych ze Wschodem. Oni to weszli do kościoła w Mirze, zabrali ciało Świętego i przewieźli je do Bari, gdzie przybyli 9 maja 1087 roku. 

Opat benedyktyński Eliasz i lud ufundowali okazały kościół, w którym złożono ciało Mikołaja. Świątynia wciąż jest celem pielgrzymek dla wiernych obrządku katolickiego i prawosławnego, pochodzących przede wszystkim z państw słowiańskich, dając w ten sposób jakby zapowiedź ku pełnej jedności pomiędzy Kościołem Wschodu i Zachodu.

niedziela, 4 grudnia 2011

4 grudnia - św. Jan Damasceński

Św. Jan Damasceński
(fot. www.brewiarz.pl)
Urodzony w Damaszku, w bogatej rodzinie chrześcijańskiej, już jako młody człowiek objął stanowisko skarbnika na dworze kalifa. Bardzo szybko jednak, nieusatysfakcjonowany życiem na dworze, porzuca wszystko, rozdaje swoje mienie biednym i wstępuje jako mnich do klasztoru Św. Saby, niedaleko Jerozolimy.

Tutaj przyjmuje święcenia kapłańskie i kontynuuje swoją misję nauczyciela, kaznodziei i pisarza, poruszając przede wszystkim tematy teologii Wcielenia i Przemienienia. Podkreśla, że przyjmując naturę ludzką, Chrystus przynosi zbawienie i powołuje ludzi do uczestnictwa w życiu Bożym. W Synu Bożym, który zstępuje, aby odnowić naturę, można dostrzec morze miłości Boga do człowieka. 

Doktrynę Maryjną św. Jana można uznać za obszerną i wyczerpującą syntezę nauczania wcześniejszych od niego autorów chrześcijańskich. 

II Sobór Nicejski przejął jego myśl w obronie kultu obrazów, łącząc go z tajemnicą Wcielenia Syna Bożego.

Był on wśród pierwszych, którzy oddzielali adorację od czci: pierwsza odnosi się jedynie do Boga, przede wszystkim w sposób duchowy; do czci natomiast może posłużyć obraz, aby poprzez niego, zwrócić się do tego, który jest na nim przedstawiony. 

Szczególnie znaczące są jego cztery homilie Maryjne: jedna o Narodzeniu NMP, trzy o Jej Zaśnięciu. Był on głosicielem tradycji "zaśnięcia Najświętszej Maryi Panny" i Jej Wniebowzięcia.

Papież Leon XIII ogłosił go Doktorem Kościoła.

II Niedziela Adwentu

Prorocy podtrzymywali zapaloną nadzieję Izraela. My, jako symbol, zapalamy tę drugą świecę. Stary korzeń kiełkuje, rozkwita pustynia... Cała ludzkość drży z radości ponieważ Bóg narodził się w naszym ciele. Spraw Panie, by każdy z nas otworzył na Ciebie swoje życie, aby kiełkowało, aby rozkwitało, aby nadzieja narodziła się w naszym sercu i zawsze pozostała zapalona. Przyjdź Panie! Przyjdź, o Zbawicielu!

Iz 11,1-10; Ps 72 (71); Rz 15,4-9; Mt 3,1-12

Pan Bóg nigdy nie przestawał zdumiewać narodu Izraela. Kiedy lud był już prawie przekonany, że Stwórca o nim zapomniał, że oddalił się od nich ze względu na ich niewierność, On nagle okazuje im całą Swoją dobroć, wzywając do pocieszenia ludu tak bardzo już dotkniętego i skrzywdzonego. Oto Bóg znów weźmie w swoją szczególną opiekę swój lud. Aby jednak stać się Jego szczególnym podopiecznym należy się odpowiednio przygotować. On z pewnością to uczyni, z pewnością przyjdzie a szczęśliwi będą i nagrodę, którą On niesie otrzymają Ci, których zastanie przygotowanymi. Oni to dostąpią pełnej radości, zapowiadanej od dawna przez proroków. 

sobota, 3 grudnia 2011

Wymyślono nowe lekarstwo: zabić!!!

1. grudnia, w Światowy Dzień Walki z AIDS, europosłowie przyjęli rezolucję, w której apelują do Komisji i Rady Europejskiej o zapewnienie dostępu wszystkim do prewencji wirusa HIV, wykrywania go i leczenia. 

Bardzo szczytny i chwalebny pomysł, do czasu, aż nie zapoznamy się dokładniej z zawartością rezolucji.

Europosłowie uważają bowiem, że aby zapobiegać, wykrywać i leczyć należy zapewnić szeroki i łatwy dostęp do antykoncepcji oraz umożliwić "bezpieczną i legalną" aborcję wraz z otoczeniem matki opieką poaborcyjną.

Św. Franciszek Ksawery

św. Franciszek Ksawery
(fot. www.brewiarz.pl)
Świętemu Franciszkowi Ksaweremu wystarczyło 10 lat pracy misjonarskiej, wypełnianej z inteligencją i całkowitym poświęceniem się dla imienia Jezusa, aby zasłużył sobie na miano patrona Dzieła Rozkrzewiania Wiary (1904) oraz patrona misji katolickich (w 1927 roku, wraz ze św. Teresą od Dzieciątka Jezus, która nigdy nie pracowała na terenach misyjnych). Ale już dużo wcześniej, w 1748 roku, został ogłoszony patronem Wschodu.

Urodził się w 1506 roku w północnej Hiszpanii w zamożnej rodzinie. Podczas swoich studiów w Paryżu poznał świętego Ignacego z Loyoli. Sam Ignacy później wyzna o nim, że Franciszek był dla niego najtwardszym kawałkiem ciasta, jakie kiedykolwiek miał rozrobić. Ksawery natomiast, podczas czterdziestodniowych rekolekcji pod kierownictwem Ignacego, przed rozpoczęciem studiów teologicznych, modlił się: Dziękuję Ci Panie, za opatrzność, w której mi dałeś takiego towarzysza, jakim jest Ignacy, na początku tak mało sympatycznego. W ten sposób dołączył on do grona, tych od których bierze swoje początki Towarzystwo Jezusowe.

Wysłany na misje do portugalskich kolonii w Indiach, wyrusza bez żadnych zapasów, bez niczego z wyjątkiem brewiarza i różańca, oraz z gorącym pragnieniem pracy na rzecz zbawienia dusz. Podróżuje przez Indie, Japonię oraz rozliczne, wtedy jeszcze "dzikie", wyspy.

Kiedy przygotowywał się do szerzenia orędzia Chrystusa na ziemiach chińskich, 3 grudnia 1552 roku, wyczerpany chorobą i trudami swojego życia, umiera w ubogiej chacie, po kilkukrotnym powtórzeniu: Jezusie, Synu Dawida, miej miłosierdzie dla mnie! O Dziewico, Matko Boga, pamiętaj o mnie! Jego ciało zostało pochowane przez Chińczyka, którego nawrócił i który służył mu jako tłumacz, w północnej części wyspy Sancian u wybrzeży Chin.

Dwa lata później, jego ciało, w nienaruszonym stanie, zostało przeniesione, najpierw do Malakka (Malezja) a potem do Goa (Indie), gdzie do dziś jest czczony w kościele Dobrego Jezusa (Bom Jesus).

piątek, 2 grudnia 2011

Czy to już aborcja?

Aptekarze w Czechach sprzeciwiają się wolnej sprzedaży (bez recepty) środków wczesnoporonnych. Powołują się przy tym, na składaną również przez nich przysięgę Hipokratesa i żądają klauzuli sumienia. Podobna sytuacja miała miejsce u nas w Polsce na początku tego roku, gdy o klauzulę sumienia dla farmaceutów walczyła Human Life International Polska.

W Czechach chodzi dokładnie o węgierską pigułkę, która zabija płód do piątego dnia życia. Koncerny produkujące pigułki wczesnoporonne, promują tezę, że płód nie jest dzieckiem, a poczęcie nie ma miejsca, przed zagnieżdżeniem się zapłodnionego jajeczka w ściance macicy.

Zobaczmy, jak to jest z tym płodem z punktu widzenia również biologii.