niedziela, 4 grudnia 2011

II Niedziela Adwentu

Prorocy podtrzymywali zapaloną nadzieję Izraela. My, jako symbol, zapalamy tę drugą świecę. Stary korzeń kiełkuje, rozkwita pustynia... Cała ludzkość drży z radości ponieważ Bóg narodził się w naszym ciele. Spraw Panie, by każdy z nas otworzył na Ciebie swoje życie, aby kiełkowało, aby rozkwitało, aby nadzieja narodziła się w naszym sercu i zawsze pozostała zapalona. Przyjdź Panie! Przyjdź, o Zbawicielu!

Iz 11,1-10; Ps 72 (71); Rz 15,4-9; Mt 3,1-12

Pan Bóg nigdy nie przestawał zdumiewać narodu Izraela. Kiedy lud był już prawie przekonany, że Stwórca o nim zapomniał, że oddalił się od nich ze względu na ich niewierność, On nagle okazuje im całą Swoją dobroć, wzywając do pocieszenia ludu tak bardzo już dotkniętego i skrzywdzonego. Oto Bóg znów weźmie w swoją szczególną opiekę swój lud. Aby jednak stać się Jego szczególnym podopiecznym należy się odpowiednio przygotować. On z pewnością to uczyni, z pewnością przyjdzie a szczęśliwi będą i nagrodę, którą On niesie otrzymają Ci, których zastanie przygotowanymi. Oni to dostąpią pełnej radości, zapowiadanej od dawna przez proroków. 


Chrystus przyjdzie także do Ciebie, o czym przypomina drugie czytanie z 2. Listu Świętego Piotra, gdyż nie zwleka Pan z wypełnieniem obietnicy. Dlatego też wezwanie do odpowiedniego przygotowania się na Jego przyjście jest wciąż aktualne i dlatego jest ono powtórzone we wszystkich dzisiejszych czytaniach. Do przyjścia Pana mieli się przygotować ci, którzy żyli w czasach Starego Przymierza, ci, którzy żyli w czasach Jezusa i ci, którzy żyją dzisiaj, a więc także ja i Ty. 

Dla wielu być może Święta które nadchodzą nie znaczą niczego szczególnego. Ot po prostu: zjedzie się rodzina, trzeba się dużo napracować, przygotować, dwa dni jedzenia, bez pracy, a potem, znów tak często Polacy będą powtarzać: Święta, Święta i po Świętach. Dla wielu tak będzie, ale nie dla tych, którzy przyjmą dzisiejsze zaproszenie do przygotowania się. Jeśli dziś jest w Twoim życiu wiele rzeczy, które skutecznie odciągają Cię od prawdziwych wartości: od Boga, od modlitwy, ale także od Twojej rodziny, od tego, by móc czynić coś dobrego w swoim życiu, to naprawdę te Święta będą dla Ciebie czymś pustym, zwykłym dniem wolnym od pracy, jak każdy inny. I zapewne powiesz, że Święta wcale nie mają sensu. Bo aby zobaczyć ich pełny sens, ich piękno i móc prawdziwie się cieszyć, trzeba poznać przyczynę tych Świąt. Nie poznamy jej na zakupach, w wielkich centrach handlowych, w nieustannym zabieganiu, zamkniętym w swoim egoizmie, w pędzie za pieniędzmi, karierą. Tam nie ma Świąt, tam nie ma Bożego Narodzenia, tam nie ma prawdziwej radości.

Być może warto się zastanowić, czy w moim życiu nie ma czegoś za dużo. Być może jest wiele rzeczy, zajęć, które zajmują mi wiele czasu, kradną mi ten czas, który mogę przeznaczyć dla najbliższych, dla przyjaciół, dla drugiego człowieka. Może potrzeba dokonać przeglądu swoich wartości, którymi żyjemy. Może potrzeba się po prostu na chwilę zatrzymać i zobaczyć ile tracę w swoim zabieganiu, w zamieszaniu mojego życia, które tak bardzo często jest nawet zbędne i sztucznie tworzone przez nas samych. 

Zatrzymajmy się na chwilę. Zapytajmy siebie, czy w tym, czym żyjemy jest choć chwila na Boga? Czy jest czas dla drugiego? Czy jest czas na dobre czyny? Jeśli bowiem w moim życiu i w moim sercu nie mam dziś miejsca dla tych wartości, wartości chrześcijańskich, ale przecież również wartości tak po prostu ludzkich, to nie poczujesz w ogóle tych Świąt, bo jak można przeżyć Święta Narodzenia Pańskiego, jeśli On nie znajdzie miejsca w mym życiu i w mym sercu na to, aby się w nim narodzić. Boże Narodzenie jest tylko tam bowiem, gdzie On się może narodzić. W Betlejem uczynił to 2 000 lat temu, dziś chce się narodzić w Tobie!

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz