sobota, 10 grudnia 2011

Prawo do śmierci?

fot. www.biotechnologia.pl
Pod koniec listopada Włochy obiegła wiadomość, która na pewien czas poruszyła społeczeństwem: znany pisarz, dziennikarz i deputowany, Lucio Magri, popełnił samobójstwo. Nie sama śmierć jednak wywołała dyskusję, ale jej forma.

Magri popełnił samobójstwo "wspomagane medycznie": poddał się eutanazji w klinice Dignitas ("godność"!! o zgrozo!!) w Szwajcarii . Był 30. Włochem, który wybrał ten kraj na miejsce swojej śmierci, gdyż we Włoszech eutanazja jest zakazana. Ponieważ był człowiekiem publicznie znanym, jego śmierć spowodowała dyskusje. Część lewicowa (sam Magri był założycielem lewicowego "Il Manifesto") jest wręcz oburzona, że nie mógł umrzeć w swoim kraju.

Co jest rzeczą bardzo ważną do podkreślenia: nie był on nieuleczalnie chory. Trzy lata temu zmarła mu żona, przez co popadł w depresję. Doszedł do wniosku, że jego dalsze życie nie ma sensu.


Jak podają media, Dignitas od początku swego istnienia w 1998 roku aż do końca ubiegłego roku uśmierciła już 1138 pacjentów (za "drobną opłatą", od 3 do 8 tys. euro, czas zabiegu – pięć minut). Jak się okazuje,  klinika ta, nie pierwszy raz, uśmierciła człowieka cierpiącego na depresję - chorobę uleczalną całkowicie w 80 procentach, a jej leczenie zawsze przynosi ulgę.

Oczywiście, przedstawiciele kultury i polityki, jak zawsze w takim przypadku, bardzo szybko zaczęli apelować o spokój, o uszanowanie osobistej decyzji człowieka, o miłosierdzie, tłumacząc ten gest, gestem ludzkiej desperacji, które powinno być uszanowane i zagwarantowane każdemu, kto znajdzie się w podobnej sytuacji. Tłumaczenie takie jednak nie może być zaakceptowane. 

Czy w ogóle można i powinno się dyskutować na temat zalegalizowania eutanazji? Czy prawo może gwarantować prawo do śmierci? 

Chyba każdy zgodzi się, że aby państwo dobrze funkcjonowało musi mieć ustanowione swoje prawa, które ułatwią wzajemne współżycie swoich obywateli. Wiemy również, że to, co powinno zawierać się w przepisach takiego prawa, to troska nie o spełnianie przyjemności swoich obywateli (byłoby niemożliwe, aby prawo stanowiło o wszystkim, czego każdy poszczególny człowiek pragnie lub oczekuje). Dlatego też mówi się o dobru wspólnym. Samo pojęcie prawa i dobra wspólnego, które w starożytności było dosyć jasne, dziś jest bardzo często zmieniane i dostosowywane do bieżących potrzeb ideologii, czy polityków (no bo przecież każdy wie, że polityk nie szuka swojego dobra, czy większego elektoratu, ale dobra wszystkich obywateli). Można mówić wiele, czym jest dobro wspólne, ale każdy wie, a przynajmniej czuje, że musi być to coś, co gwarantuje państwu rozwój. Nie będzie się ono rozwijało bez rozwoju każdego z obywateli, bo to przecież człowiek stanowi i kształtuje państwo. Dlatego też ważne jest, aby polityka i prawo broniło podstawowych wartości człowieka, które pozwolą mu, nie tyle zaspokajać swoje przyjemności, ale które pozwolą mu się rozwijać! Dlatego w interesie państwa powinna być tak ważna obrona życia każdego człowieka, również tego nienarodzonego, bo od niego zależy przyszłość państwa; obrona małżeństwa jako jedności mężczyzny i kobiety, bo to w ten sposób, a nie w inny (w związkach homoseksualnych) w naturalny sposób rodzą się nowi obywatele; obrona nierozerwalności małżeństwa, która pozwala młodemu obywatelowi na prawdziwą naukę relacji międzyludzkich, które kształtują świadomość młodego obywatela (w związkach partnerskich, zawieranych na próbę, bo nie wiadomo co się wydarzy, trudno mówić o jakiejkolwiek trwałości a odważyłbym się nawet powiedzieć: o wierności, tak ważnej do trwałości państwa). 

Jasno trzeba zaznaczyć, że życie każdego człowieka, w związku z powyższym, nigdy nie jest jedynie czymś osobistym! Zawsze jest ono związane z jakąś grupą, ze społeczeństwem, gdzie człowiek żyje. Każde narodziny, czy śmierć nie mogą pozostać obojętne dla społeczeństwa, dla państwa! Są z nim związane! Bo życie człowieka, lub brak człowieka, to życie lub brak części społeczeństwa, części państwa!

Czy wśród tych wszystkich praw jest miejsce na prawo do śmierci? Owszem: na prawo do godnej śmierci! Pytanie tylko, czy godna, oznacza wtedy, kiedy chcę, na własne żądanie? 

Samobójstwo jest zawsze upadkiem, zakończeniem: życia osoby? Tak! Ale w świetle powyższych refleksji, to również upadek i zakończenie: polityki, kultury, społeczeństwa, pewnych relacji międzyludzkich: opieki, a także - a może i przede wszystkim - przyjaźni i uczuć. Każde samobójstwo może być przez państwo pojmowane i traktowane jedynie w ten sposób. Czym miałoby się różnić samobójstwo dokonane przez człowieka, rzucającego się np. pod pociąg, ponieważ jest w depresji, od przypadku Magriego? Bo to drugie jest czynione w klinice, w białych lekarskich rękawiczkach? Ciekawe, że w tym pierwszym przypadku, politycy i dziennikarze są w stanie dostrzec i uznać pewną stratę w społeczeństwie, natomiast w drugim widzą jedynie prywatną decyzję człowieka, którą należy uszanować.

Jeżeli prawo ma służyć do rozwoju człowieka i społeczeństwa, jako przepisy nadające człowiekowi swoje prawa i przywileje, w jaki sposób można mówić o prawie do śmierci? W jaki sposób można uważać śmierć za dobro? Śmierć nie prowadzi nigdy do rozwoju człowieka, jakkolwiek byśmy rozwój człowieka próbowali opisać: fizyczny, psychiczny, uczuciowy. Wręcz przeciwnie oznacza jego nagłe i ostateczne przerwanie, całkowite pozbawienie możliwości rozwoju człowieka (nawet jeśli miałby to być jedynie, np. rozwój duchowy, czy psychiczny w związku z np. przeżywaną chorobą).

Powróćmy do dwóch przytoczonych wyżej przypadków samobójstwa. Państwo nie może, legalizując ten drugi przykład, samobójstwa z udziałem lekarza, przedstawiać samo samobójstwo jako "leku" na cierpienia i dolegliwości fizyczne, czy psychiczne człowieka. W ten sposób państwo próbowałoby zmusić lekarzy do działania wbrew swojej profesji, którą można podsumować jako opiekę nad chorym.
Celowo użyłem tutaj słowa opiekę a nie, jak wielu spodziewałoby się leczyć chorego. Dlaczego? Otóż warto w tym momencie przypomnieć podstawowe cele medycyny. Są trzy: 
- leczyć, czyli "wyeliminować" chorobę, usunąć jej skutki, przywrócić zdrowie choremu;
- uśmierzyć, bądź zmniejszyć ból chorego;
- opieka nad chorym.

Wszystkie trzy elementy są wciąż celami medycyny! Dziś trzeba przyznać, że są wciąż choroby, których medycyna nie jest w stanie wyleczyć. Trzeba przyznać, że za pomocą dzisiejszej medycyny jesteśmy w stanie usunąć, bądź uśmierzyć, praktycznie każdy ból. I nikt nie powie, że medycyna nie jest w stanie dziś otoczyć opieką chorego, czyli zadbać o jego podstawowe potrzeby: odżywianie (w każdy możliwy sposób), nawadnianie, pielęgnowanie chorego (mycie, masowanie, by np. nie było odleżyn itd.). Dzięki dzisiejszej ideologii próbuje się za wszelką cenę wyrzucić spośród tych trzech tech celów medycyny, które są zarazem obowiązkiem osób pracujących w służbie zdrowia, ten punkt ostatni. Być może dlatego, że wymaga największego poświęcenia ze strony wspomnianych osób. Ale czy to pozwala iść na "łatwiznę", eliminując człowieka? Może poprzez pokazanie mu, że jest dla nas jedynie ciężarem, że może by wreszcie podjął decyzję, dzięki której wszyscy byśmy mieli łatwiej? Tymczasem tam, gdzie nie można wyleczyć, bądź uśmierzyć bólu, zawsze można otoczyć chorego należną, podstawową opieką.

Warto w tym przypadku zwrócić uwagę, w jaki sposób próbuje się dziś wprowadzić swoją (bądź partyjną) ideologię. Po śmierci Magriego swoją opinię wydało również Centrum Bioetyki przy Katolickim Uniwersytecie Sacro Cuore, w którym zwracają uwagę, na informację, która ukazała się mass mediach: 
nieprawdziwym i przestarzałym jest fakt, w którym mass media powiązały śmierć Magriego z depresją, określoną jako chorobę nieuleczalną, zapominając, że w rzeczywistości dzisiaj leczy się osoby cierpiące z powodu jej ciężkiego stanu patologicznego, co powoduje fałszywym określanie jej jako możliwy wstęp do samobójstwa. Powiedzieliby niektórzy: niemożliwe! Przecież dziennikarze i politycy wiedzą lepiej co można, a czego nie można leczyć, niż jacyś tam lekarze z katolickiej uczelni.

Najpierw więc prawo w Szwajcarii mówiło jedynie o osobach nieuleczalnie chorych, zmierzających ku pewnej śmierci, dziś wystarczy przekonać panów polityków, że nawet kaszel może doprowadzić do śmierci (bo przecież nieleczony może doprowadzić do strasznych powikłań). Czyż nie tak zaczęto w Holandii? W jej prawie, do dopuszczenia możliwości eutanazji wymagane jest spełnienie sześciu warunków. Szybko jednak w praktyce dopatrzono się licznych nadużyć, w których uśmiercane były, i są zapewne nadal, osoby bez ich zgody, co przecież trudno następnie udowodnić, czy zmarły chciał, czy nie, czy była to jedynie wola lekarza, lub "kochającej" rodziny. 

Dlatego też ustawodawcy nie mogą nigdy, ustalając jakiekolwiek prawo, opierać się jedynie na uczuciach poszczególnych obywateli. Znamy przecież bardzo dobrze, tzw. rozpaczliwe wołanie o pomoc osób, które chcą umrzeć. Bo przecież tylko takie sytuacje są nagłaśniane. Szkoda że nikt, potępiając Kościół za brak wrażliwości nie pokaże licznych hospicjów i domów dla osób cierpiących i chorych, prowadzonych przez liczne zakony i instytucje kościelne, w których nikt, otoczony odpowiednią opieką medyczną i duchową, umierać nie chce.

Dla mnie osobiście, każdy przykład takiego rozpaczliwego wołania o śmierć, każdy przykład eutanazji, jest świadectwem upadku, nie cywilizacji, ale człowieczeństwa. Za każdym razem trzeba by się zapytać kim i w jaki sposób był, czy jest otoczony chory? Może dziś, tak po prostu, człowiek goniąc za uzdrawianiem świata, Unii, euro, zapomina o uzdrawianiu człowieczeństwa w każdym człowieku. Może panowie politycy, zamiast zajmować się "polityką", wróciliby do spraw, które prowadzą do zapewnienia prawdziwego dobra wspólnego, które również zapewnia każdemu człowiekowi prawo do godnej śmierci. Czym ona jest? 

A dlaczego nikt nie chce powiedzieć, że godna śmierć to ta, gdy ktoś w jakimkolwiek stanie, odchodzi z tego świata, otoczony miłością najbliższych? Oczywiście, że to trudne i co najważniejsze: tego się nie da kupić. Może dlatego to nas tak przeraża, bo nauczyliśmy, że powinniśmy mieć wszystko, natychmiast i na zawołanie oraz, że za pieniądze da się załatwić wszystko.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz