niedziela, 11 grudnia 2011

III Niedziela Adwentu - Gaudete

Tycjan, Jan Chrzciciel
(fot. pl.wikipedia.org)
Zapalamy trzecią świecę na adwentowym wieńcu. W ciemnościach rozbłysło światło, na pustyni dał się słyszeć głos. Głoszona jest dobra nowina: Pan przychodzi! Przygotujcie swoje drogi, ponieważ jest blisko. Ozdabiajcie swoją duszę, jak panna młoda przyozdabia się na swoje wesele. Przybył posłaniec. Jan Chrzciciel nie jest światłem, ale tym, który zapowiada światło. Zapalają trzecią świecę, każdy z nas chce być Twoją pochodnią, która świeci, płomieniem, który ogrzewa. Przyjdź, Panie, aby nas zbawić, aby nas osłonić Twym światłem, rozgrzej nas Swoją miłością!

Iz 61,1-2a.10-11; Ps: Łk 1,46-50.53-54; 1Tes 5,16-24; J 1,6-8.19-28

Izajasz zapowiada dziś przyjście Mesjasza, przyjście Jezusa. Podkreśla on szczególnie Jego posłannictwo. W pierwszej kolejności jest On posłany i przychodzi, aby głosić dobrą nowinę ubogim, aby zatroszczyć się przede wszystkim o ubogich, otoczyć ich swoją szczególną troską. Dla nich bowiem jest Dobra Nowina (Ewangelia): dla ubogich, odepchniętych, cierpiących, do najmniejszych. To znaczy do tych, o których nie mówi się nigdy w gazetach, czy dziennikach. Jeśli więc nie jesteś nikim szczególnym, wydaje Ci się, że jesteś opuszczony, często przez innych niezrozumiany, może cierpiącym z powodu innych, a może przez to, że nie widzisz w swoim życiu sensu, to właśnie dla Ciebie, w sposób szczególny przychodzi Chrystus! Jeśli więc On przychodzi przede wszystkim do tych ubogich, maluczkich, dlaczego więc nie mógłbym się stać jednym z nich? Nie chodzi przecież w Ewangelii jedynie o ubóstwo materialne, o brak czegokolwiek, ale bardziej, Jezus mówi o ubóstwie, jako o pewnym stylu życia. Człowiek ubogi to taki, który wie, że człowiek to jedność ciała i ducha: dlatego też wie, że jak ciału potrzebna jest rzeczywistość materialna (dom, pieniądze, żywność), tak jego duszy potrzebne są dobra duchowe (Bóg, modlitwa, miłość, przyjaźń). Wie jeszcze więcej: że ciało kiedyś zakończy swoją egzystencję, to co materialne ulegnie zniszczeniu, co możemy na co dzień obserwować, ale dusza będzie trwała na zawsze, nigdy to, co duchowe, co niematerialne, nie zniknie, nie ulegnie zniszczeniu. dlatego człowiek ubogi potrafi postawić to, co duchowe, niematerialne ponad to, co materialne, ziemskie. Oczywiście nie zaniedbując do końca tego, co konieczne, by żyć tu na ziemi. Dlatego też człowiek ubogi wie, że nie może całkowicie zaufać temu co ma, co posiada, co kiedyś z pewnością ulegnie zniszczeniu. Człowiek ubogi wie, że nie może nawet zaufać całkowicie jedynie drugiemu człowiekowi, który często, jak on sam, potrafi zbłądzić, zdradzić, skrzywdzić. Człowiek ubogi, to ktoś, kto umiejąc wykorzystywać to, co ziemskie, swoje zaufanie w pełni pokłada jedynie w Bogu, który nie może nigdy zawieść, nigdy oszukać. To człowiek, który bardziej dąży do posiadania tego co duchowe niż tego, co przemijające.


Tylko taki człowiek umie się prawdziwie radować. Bo żadne przykrości i troski, które go spotykają tutaj na ziemi, nie są w stanie go pokonać: bo choć nie raz wyciskają łzy z oczu i powodują ból w sercu, to on wie, że to, co ziemskie nie może trwać na wieki, że to co ziemskie jeszcze nie raz spowoduje cierpienie; ale jego wiara i nadzieja jest mocniejsza, bo całe swoje zaufanie położył w Bogu i życiu wiecznym - w Tym, który otrze każdą łzę i jako Jedyny potrafi prawdziwie pocieszyć i wynagrodzić trudy ziemskiego życia. 

Ta radość, która nie pozwala się załamać, radość wewnętrzna, powinna być podstawą naszego Adwentu, do czego zachęca nas apostoł Paweł w swoim liście do Tesaloniczan. Być szczęśliwym w ten sposób oznacza bowiem rozumieć że całe życie ludzkie, ze wszystkimi swoimi wydarzeniami, raz szczęśliwymi, raz smutnymi, ma sens właśnie jedynie wtedy, gdy się je przemieni w radosne oczekiwanie na przyjście Pana, który mnie pocieszy i wynagrodzi za trudy. Dlatego żadne trudności i troski nie są w stanie mnie oddalić od Niego, bo On jest ważniejszy niż to wszystko, co mnie otacza wokoło. Taki jest właśnie sens bycia uczniem Chrystusa: może trudny to pojęcia i do zrozumienia, ale przynoszący naprawdę pełnię szczęścia. Jeśli nie odnajdziemy w sobie tego sensu życiu, dla kogo, lub dla czego żyjesz? Może dlatego tak trudno i tak ciężko Ci żyć? Bo żyjesz jedynie dla kogoś lub dla czegoś, co istnieje tylko tu, na ziemi i co prędzej, czy później ulegnie zniszczeniu, zniknie z twego życia: przyjdzie więc żal, ból, załamanie, tragedia, z której trudno będzie się podnieść. Może właśnie troski życia codziennego wypełniają za bardzo, zupełnie niepotrzebnie, twoje serce do tego stopnia, że nie potrafisz się już radować. 

Bardzo dobrze sens tego zrozumiał Jan Chrzciciel. Pragnął on go przekazać tym, którzy przychodzili do niego, aby przyjąć chrzest, aby go słuchać. Aby pokazać, że nawet on, uważany przez lud za tak wielkiego proroka, niejednokrotnie nawet wychwalany przez wielu, nie może być jedyną nadzieją człowieka, w którym można położyć swoje zaufanie. Ani razu, pytany o to kim jest, nie wymienia nawet swojego imienia. Wskazuje w ten sposób gdzie, w Kim jedynie można pokładać pełne zaufanie, Kto może naprawdę odpowiedzieć na pytania człowieka: jak żyć? On jest jedynie Jego posłańcem, przygotowującym Jego przyjście. Nie ufa się bowiem i nie cieszy z cienia, rzucającego przez światło, ale z samego światła, które ten cień tworzy i rozprasza wszelkie mroki i wątpliwości naszego życia. 

Pytanie na dzisiaj, a może i na resztę Adwentu: w kim, lub w czym pokłada całą moją nadzieję? W kim, lub w czym, uczyniłem sobie cel i sens mego życia? Jeśli jedynie w czymś ziemskim, nie dziwi fakt, że przyjdą, lub już przyszły zwątpienia, łzy i załamanie. Jest jeszcze czas, by móc przestawić swoje wartości, móc położyć swoją nadzieję i odnaleźć sens w Tym, Który nie przestanie istnieć nigdy, który nie rozczaruje.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz