niedziela, 14 października 2012

XXVIII Niedziela zwykła (B)

Bernardino Luini, Jezus wśród uczonych(fot.: www.allposters.com)
Mdr 7, 7-11
Dzisiejsza liturgia pomaga zrozumieć jakie są podstawowe wartości, na których należy budować swoje życie. Jest wiele rzeczy, których się pragnie i wszystkie one mogą nam dać wrażenie, że czynią nas szczęśliwymi wtedy, gdy je posiadamy. Ale jest coś, co jest ważniejsze niż to wszystko: mądrość. Nie jest to jedynie inteligencja i wiedza, otrzymana dzięki nauce czy kulturze, ale jest ona darem, pochodzącym bezpośrednio od Boga, który daje nam możliwość odróżniania dobra od zła. Autor Księgi Mądrości jest tak bardzo świadomy wielkości tego daru, że woli go posiadać bardziej niż wszelkie bogactwa i piękna, które są wśród dóbr najbardziej pożądanych zarówno przez mężczyzn, jak i kobiety. Ale mądrość przychodzi jedynie do serca, które go szuka całym sobą. Najlepszy przykład takiego poszukiwania odnajdziemy w życiu świętych: nawet jeśli z tego powodu wielu z nich było przez to postrzeganych jako głupich w oczach świata, w rzeczywistości zostawali napełnieni tą Bożą mądrością.

Hbr 4, 12-13
Stanąć wobec Słowa Bożego tak, jak nas zaprasza do tego autor Listu do Hebrajczyków, może być trochę kłopotliwe: tekst mówi bowiem, że jest Ono mieczem obosiecznym, które przenika nas samych aż do głębi, dotykając wprost serca. Ono dotyka i przenika człowieka i jego zachowanie, nie aby go potępiać, ale przeciwnie, aby zaprosić go do zmiany życia. Kiedy czytamy Słowo Boże, kiedy Go słuchamy w czasie Mszy Świętej, być może nie zdajemy sobie sprawy z Jego mocy: nawet jeśli Go do końca nie rozumiemy albo wydaje się nam Ono trudnym, zawsze prosi, abyśmy zrobili Mu miejsce w naszym sercu i w naszym życiu. Może Ono naprawdę działać cuda, pod warunkiem, że ofiarujesz Bogu swoją dyspozycyjność; może to na początku powodować ból i powodować różne cierpienia, ale później, jakby cudem, poczujemy w sobie narodziny prawdziwej miłości Bożej.

10, 17-30
Spotkanie z Jezusem powoduje radykalny kryzys naszego stosunku do "mieć". Bogactwo, samo w sobie, nie jest ani dobre, ani złe. Problem rodzi się wtedy, gdy serce człowieka przywiązuje się do niego tak mocno, że czyni go swoim sługą. Przemień się w pewnego typu zniewolenie, które nawet Bóg, jeśli tego nie chcemy, nie jest w stanie zniszczyć. Apostołowie zdali sobie sprawę, że każdy z nich ma swoje, małe lub większe, przywiązania i wystraszyli się, kiedy zrozumieli, że one mogą być przeszkodą w wejściu do Królestwa Bożego. Nie musimy jednak rozpaczać: Bóg doskonale zna nasze serca i wie, że Jego łaska może przynieść światło nawet tym najciemniejszym przywiązaniom. Prośmy dar nawrócenia, aby powrócić do słuchania Boga i braci, ponieważ pokładając nadzieję w sobie samych i w naszych siłach, nie dajemy wystarczająco miejsca dla Boga. Aby wyzwolić się ze swoich najciemniejszych przywiązań do różnych rzeczy i ludzi, do tego swojego "bogactwa" potrzeba tak niewiele: umieć się tym dzielić z innymi.

Ewangelia wzywa nas do podjęcia wysiłku: życia w prostocie, nie dążąc do gromadzenia bogactw, bycia szczęśliwym ze swojego życia i dzielenia się posiadanymi dobrami z innymi. Trudne? Być może, ale nie niemożliwe! Mówi to sama Ewangelia: Jezus spojrzał na nich i rzekł: „u Boga wszystko jest możliwe”.


Brak komentarzy:

Prześlij komentarz