wtorek, 15 stycznia 2013

Czy naprawdę matka jest jedna?

(fot.: duchowy.pl)
Niedawno we Francji odbyła się manifestacja przeciwko tzw. "małżeństwu dla wszystkich". Rząd Francji zapowiada pełne zrównanie związków homoseksualnych z małżeństwami. Warto wspomnieć, że gdy we Francji wchodziła legalizacja związków partnerskich, także homoseksualnych zbyt wielu ludzi nie miało przeciwnego zdania, gdyż kwestia miała dotyczyć jedynie nazwiska i kwestii finansowych. Bardzo szybko jednak zaczęto się domagać więcej: dlaczego nie adopcja dzieci? W ten sposób działa ideologia. Małymi krokami przepycha się coraz więcej, aż większość stanie się mniejszością i normalność stanie się nietolerancyjna.

Nie o związkach homoseksualnych chcę dzisiaj pisać, ale o innej, podobnie funkcjonującej ideologii, dotyczącej zapłodnienia in vitro. Oczywiście, że przecież nasze wspaniałe rządy krajów europejskich chcą uszczęśliwić wszystkie pary małżeńskie, które nie posiadają potomstwa. Dlatego, tak jak chce się to zrobić w Polsce, dofinansujemy i zalegalizujemy sztuczne zapłodnienie parom małżeńskim, spełniającym określone wymogi. Taki początek był w wielu krajach. Szybko jednak zaczęto się domagać jeszcze więcej: dlaczego nie in vitro dla związków partnerskich, a dlaczego ma cierpieć osoba samotna z powodu braku potomstwa, bo jej się w życiu z nikim nie ułożyło, a dlaczego osoby, żyjące w związkach homoseksualnych, które przecież się kochają prawdziwą miłością, nie mogą w pełni zrealizować się, jako matki i ojcowie? W ten sposób zaczęto coraz bardziej rozszerzać i liberalizować prawo, dotyczące in vitro w wielu krajach.

No, a jeśli już chcemy zaspokoić potrzeby (czy też powiedziałbym w wielu przypadkach - zachcianki) jak największej liczby naszych obywateli, to trzeba coś zrobić z kobietami, których organizm, z różnych powodów, nie jest w stanie dopuścić do zagnieżdżenia się embrionu w macicy lub na donoszenie ciąży do porodu. Wymyślono więc nowy sposób: macierzyństwo zastępcze, matki surogatki. W ten sposób można dojść do naprawdę wielkiego absurdu: jedno dziecko może mieć nawet do 4 matek. Bogactwo czy głupota?! A nie jest to wcale przypadek nierzeczywisty, wszak na takie postępowanie zezwala prawo, np. w Belgii, Izraelu, na Węgrzech, czy też niektóre stany USA.


Macierzyństwo zastępcze ma miejsce wtedy, gdy macierzyństwo biologiczne nie jest tożsame z pełnieniem funkcji rodzicielskich. Kobieta, która rodzi nie jest tą, która wychowuje dziecko. Ale i to nie jest takie do końca proste. Mianowicie, od momentu powstania zapłodnienia in vitro i najrozmaitszych prób zapłodnienia przeróżnych gamet żeńskich, pochodzących nie tylko od pary, starającej się o potomstwo, powstały nowe określenia macierzyństwa.
 
Możemy mieć teraz do czynienia z:
- matką genetyczną - to ta, od której zostaje pobrana komórka jajowa, która następnie zostanie zapłodniona;
- matką biologiczną - to ta, która nosi ciążę i rodzi dziecko; 
- matką prawną - przejmującą dziecko do wychowania, zaraz po porodzie. Niektórzy autorzy nazywają ją również matką adopcyjną, ale ja celowo wolę nazwać, ją prawną, gdyż w przypadku, gdy jej oczekiwane dziecko urodzi się, np. z wadami genetycznymi, może ona wycofać się z umowy i zrezygnować z przyjęcia dziecko. W tym momencie, jeśli żadna z dwóch pozostałych matek nie chce dziecka, może ono trafić do instytucji opiekuńczo-wychowawczej, lub do
- matki adopcyjnej.

Czy naprawdę tylko mi (i oczywiście tzw. środowiskom kościółkowym) wydaje się to nieźle pokręcone? I czy naprawdę tylko nieliczni są w stanie zauważyć, że dziecko staje się tutaj towarem? I pytanie do europosłów, chcących zamykać Okna Życia, ze względu na to, że dziecko ma prawo do poznania swoich prawdziwych rodziców: która mama jest ta prawdziwa? I czy w takim przypadku dziecko też pozna wszystkie swoje matki? Ktoś mu to zagwarantuje? A przecież takie rzeczy dzieje się w krajach europejskich. Czy ustawa, w której zapisze się, która z tych czterech, jest prawdziwą matką dziecka, jest wystarczająca, by naprawdę wskazać tę prawdziwą matkę? Pomimo zapisów prawnych, to czyje geny będzie miało dziecko: genetycznej, biologicznej, prawnej, czy adopcyjnej? A co się stanie, jeśli w przyszłości zaczną się pobierać dzieci tej samej matki genetycznej? Zalegalizujemy kazirodztwa? A przecież wiadomo też, że takie dobranie powoduje rozliczne problemy genetyczne w przyszłych pokoleniach. To jeszcze ostatnio wyczytana ciekawostka z dziedziny psychologii: osoby pochodzące od tej samej matki, albo od tego samego ojca (genetycznych, trzeba dodać), jeśli nie wychowują się razem, czują w przyszłości ogromny pociąg seksualny do siebie. Ciekawe, prawda? Czy naprawdę nikt nie myśli o przyszłości tego wszystkiego? Może faktycznie, nas to nie dotyczy. Panie i panowie rządzący dziś już nie odczują skutków tego.

Nie jest to rzecz wyssana z palca, nie jest to też jakaś odległa rzeczywistość: to już się dzieje. Świadczy o tym prawo niektórych państw, które właśnie reguluje kto, "tak naprawdę" jest "prawdziwą" mamą. Np. w Bułgarii, Wielkiej Brytanii, w części Australii wprost podaje się, że matką dziecka jest ta kobieta, która urodziła, a nie ta, która dała komórki rozrodcze (a więc matka genetyczna). Takie ustosunkowanie prawne wprost wskazuje, że praktyka matek zastępczych ma miejsce dzisiaj w krajach rozwiniętych, rzekomo cywilizowanych. Tych państw, które też zaczynały jedynie od zalegalizowania in vitro jedynie dla par małżeńskich. I też podawano, że nie ma mowy o tym, by w przyszłości miało to zostać rozszerzone. Mowe może nie było, ale fakty się dokonały. 

Sam fakt prawnego uznania macierzyństwa pokazuje, z jakimi problemami, właśnie natury prawnej, trzeba będzie się już niedługo zmierzyć. Sama procedura macierzyństwa zastępczego wiąże się z zawieraniem umowy pomiędzy "wszystkimi matkami" i ojcem (lub "ojcami", jeżeli sperma pochodzi od dawcy). W takim przypadku należałoby uwzględnić w umowie kwestie dotyczące m.in.: zgody wszystkich, biorących udział w procederze, anonimowości matki zastępczej (biologicznej), jak również, jeśli występuje, genetycznej, wynagrodzenia matki zastępczej, odpowiedzialności lekarza za zabieg (czyli za cechy komórki rozrodczej), tajemnicy lekarskiej. Warto dodać, że w przypadku takiej umowy mogą się również pojawić elementy, dotyczące rozwoju dziecka w łonie kobiety. Oznacza to, że może być na przykład zawarta w umowie adnotacja, że matka biologiczna zostaje zobligowana do usunięcia ciąży (do aborcji), gdy okaże się, że dziecku grozi deformacja lub choroba genetyczna. Umowa taka nakładać może również określone warunki zachowania się kobiety, która godzi się na noszenie ciąży, np. sposób odżywiania się, zachowania itp. Oczywiście para, prosząca o potomstwo, może również wyznaczyć adwokata, lub innego pośrednika prawnego, który czuwał będzie nad całością ciąży. Brzmi śmiesznie?! A jednak w niektórych krajach to już zwykła procedura. Dziecko staje się przedmiotem tej procedury.

Naturalnie, jak w przypadku każdej umowy, może się okazać, że strony umowy nie wywiążą się ze składanych deklaracji. I co wtedy? 

Taki przypadek miał miejsce w Polsce. TAK W POLSCE!! Dokładniej w Łodzi w 2009 roku, gdzie 32-letnia pani, poprzez agencję matek zastępczych, podpisała taką umowę z bezpłodną parą z Warszawy. Zgodziła się urodzić im dziecko za 30 tyś. zł (jako matka biologiczna). Tak się stało, po porodzie oddała dziecko ojcu. Szybko jednak potem złożyła wniosek do sądu o opiekę nad tym dzieckiem (chłopczykiem). Powód: obecna sytuacja nie jest dla dobra dziecka, gdyż w czasie ciąży nawiązała się ogromna więź między dzieckiem a kobietą, noszącą go w swoim łonie (z punktu widzenia psychologicznego trudno zaprzeczać, by tak nie było). To pierwszy taki udokumentowany przypadek w Polsce! Polskie prawo nie reguluje w żaden sposób kwestii macierzyństwa zastępczego! Dopiero po tym wydarzeniu, w czerwcu 2009 roku weszła nowelizacja prawna, mówiąca, że w Polsce matką dziecka jest matka biologiczna (ta, która nosiła i urodziła), a matka genetyczna nie ma do niego żadnych praw. Wniosek: można się dopuścić w Polsce macierzyństwa zastępczego oraz można zostać dawczynią komórek rozrodczych, byleby się potem nie ubiegać o prawo do opieki nad dzieckiem!

Pytanie tylko, czy nawet, jak to się dzieje dzisiaj, bardzo szczegółowe przepisy ustaw w państwach, gdzie ta kwestia jest zalegalizowana, rozwiązują problem? Problem, który tak naprawdę nie dotyka rodziców, ale o wiele bardziej dziecko. A czy Pan lub Pani chciałaby nie wiedzieć, kto tak naprawdę jest moim rodzicem? A podobno tożsamość człowieka rodzi się w rodzinie. W której? Genetycznej, biologicznej, prawnej, zastępczej, czy adopcyjnej?

Można powiedzieć, że to nas nie dotyczy, to daleko od nas. Przypominają się słowa amerykańskiego naukowca, Leona Kassa, który jeszcze zanim zaczęto dokonywać procesów zapłodnienia in vitro na ludzkich gametach, ostrzegał przed manufakturą człowieka. Śmiano się z niego, że to nigdy nie nastąpi, nikt się nie posunie do tego, by sobie wyprodukować tak po prostu człowieka w laboratorium. A dzisiaj? Przypomniał o tym Kass w jednej ze swoich ostatnich książek, pisząc o klonowaniu. Podkreślił, że człowiek stał się już na tyle zachłanny, że wystarczy mu otworzyć malutką furteczkę, a zacznie domagać się coraz więcej. Obecny rozwój techniki, medycyny i ideologii bardzo mocno to podkreślają. Dzisiaj in vitro tylko dla par małżeńskich, jutro dla samotnych kobiet, pojutrze dla........



  

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz