sobota, 26 listopada 2011

I Niedziela Adwentu

Zapalamy Panie, tę pierwszą świecę, jak ktoś, kto zapala swoją lampę, wychodząc w nocy na spotkanie przyjaciela, który nadchodzi. W tym pierwszym tygodniu Adwentu chcemy oczekiwać Cię przygotowani, aby przyjąć Cię z radością. Wiele mroków nas otacza. Wiele pochlebstw nas usypia. Chcemy jednak pozostać zawsze czuwający, abyś nam przyniósł światło jeszcze jaśniejsze, pokój jeszcze głębszy, radość jeszcze bardziej prawdziwą. Przyjdź Panie Jezu!

Gdyby dzisiaj zapytać ludzi, czym jest Adwent, zapewne większość odpowiedziałaby, że czasem oczekiwania i przygotowania do Świąt Bożego Narodzenia. I mieliby rację, ale tylko po części, zapominając o tym drugim wymiarze, o wiele ważniejszym niż nasze zakupy i krzątanina by dobrze "wypaść" na Święta przed rodziną. Przypominają nam o tym dzisiejsze czytania. Nie znajdujemy w nich żadnej zapowiedzi narodzin Jezusa. Wydawałoby się pięknym, np. odczytać dzisiaj Ewangelię o Zwiastowaniu, jak to Gabriel zapowiada, że Maryja porodzi Syna. Ale niczego takiego nie znajdujemy w dzisiejszych czytaniach.

Trzy razy powtórzone, w tak krótkim fragmencie Ewangelii, czuwajcie, jest jakby streszczeniem, ukazującym sens Adwentu. Oczekujemy przyjścia Pana Jezusa, ale nie w szopce, pod choinką, ale o wiele bardziej oczekujemy tego drugiego przyjścia, w chwale, na obłokach z aniołami. Wydaje się być ono bardzo fantastyczne i odległe: gdzieś na końcu świata, na końcu czasów i historii. Ale ten koniec czasu i historii ziemskiej dla każdego człowieka ma miejsce w chwili jego śmierci. To wtedy właśnie człowiek ujrzy Jezusa w chwale, na obłokach z aniołami. To wtedy nastąpi to spotkanie z tym Oczekiwanym.




Oczekując na to spotkanie potrzeba nam się przygotować tak, jak właśnie rodzice oczekują na swoje mające narodzić się dziecko. Nie siedzą z założonymi rękoma, przyjmując co ześle los, ale bardzo aktywnie przeżywają swoje oczekiwanie: przygotowują dom, zakupują potrzebne rzeczy, wreszcie uświadamiają sobie, że będą musieli sprostać zadaniu bycia dobrymi rodzicami: nie takimi, co tylko dadzą, czego dziecko sobie zażyczy, ale którzy będą umieli wychować dobrze swoje potomstwo, by być z niego dumnymi w przyszłości.

Chrześcijanin to człowiek, który oczekuje przyjścia Pana w równie aktywny sposób. Wie, że trzeba się odpowiednio przygotować. Należy przygotować dom, w którym się przyjmie Gościa, swoje serce. Należy je "posprzątać", poukładać wszystko na swoim miejscu tak, aby właśnie ów Gość zajął w nim pierwsze miejsce. Należy zatroszczyć się o to, by moje postępowanie pokazało, że jestem świadomy tego, z Kim mam się spotkać, że nie stanę przed Nim z pustymi rękoma, że będę mógł być dumny z moich czynów, słów i myśli.

Wiele jest rzeczy, które trzeba uprzątnąć. Może nie raz w naszym życiu zachowywaliśmy się w sposób o którym słyszeliśmy w I czytaniu, u proroka Izajasza. Lud zaczął oskarżać Boga, że Go nie ma, że się oddalił, że nie słucha, a tak naprawdę, jak modli się prorok do Boga: to myśmy zgrzeszyli przeciw Tobie od dawna i byliśmy zbuntowani. My wszyscy byliśmy skalani (Iz 64, 4-5). Jakże często takie zachowanie można i nam przypisać: żyjemy, jakby Boga nie było, albo jak by był, ale tylko tam, "gdzie Jego miejsce", do wielu rzeczy przecież nie pasuje dzisiaj ani On, ani Jego nauczanie. A później tak trudno się przyznać, że to jednak Ty miałeś rację, że to nie Ty się oddaliłeś, tylko my i jeszcze Ci zarzucamy, że to Twoja wina, jak mogłeś do tego wszystkiego doprowadzić, dlaczego ja i dlaczego to wszystko. My plątamy drogi naszego życia a potem mamy zażalenia do Ciebie, że nie chcesz wszystkiego rozplątać, a najlepiej od razu, natychmiast, a ja w zamian np. odmówię "Ojcze nasz"...

Adwent to może właśnie ten czas, kiedy zacznę współpracować z Tobą Panie Boże, żeby to, co kręte powoli prostować. Na początku drobnymi krokami, ale zawsze z Tobą. Pomyślmy ile mamy takich spraw do rozplątania w naszych relacjach z innymi, z samym sobą, poukładania spraw, o których może i wstyd nam mówić. Ten czas jest dla nas dany, właśnie po to.

Każda Twoja kręta bądź nawet pokrętna sytuacja może zostać wyprostowana. Dlaczego? Bo Bóg jest naszym Ojcem i wychodzi naprzeciw tych, co radośnie pełnią sprawiedliwość i pamiętają o Jego drogach (por. Iz 63, 16b; 64, 4). Każdy może wrócić do Ojca, każdy może rozplątać, co swym życiem kiedyś, może nawet już bardzo dawno temu poplątał. Ten Adwent i ten czas, jest dany Ci od Boga. Jeśli tylko człowiek zechce naprawdę coś naprawić w swoim życiu, bo widzi, że jest źle, że jest ciężko, bo może trzeba by się wstydzić za swoje czyny, nie zabraknie mu żadnej łaski, bo Pan będzie go umacniał aż do końca, aby był bez zarzutu (por. 1 Kor 1, 7-8).

Pomyśl choć chwilę nad swoim życiem. Jest na pewno co poprawiać, jest wiele, co boli w sercu, co nie chce wyjść z myśli i przypomina o tym, że coś jeszcze jest nieuporządkowane. Teraz jest czas na decyzje i razem z Nim zacząć zmiany. Małymi krokami na początku. A z czasem będziemy dobrze przygotowani na przyjęcie Jezusa. A zauważymy również, że i ci obok nas częściej się do mnie uśmiechają i może też przestanę być przyczyną ich trosk, smutków i łez. Niech taki będzie nasz Adwent, aby nasz dom był prawdziwie gotowy na przyjęcie Pana.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz