wtorek, 19 lutego 2013

Dlaczego nie każda bioetyka chroni każde życie?

Na pewno sami zorientowaliśmy się nie raz, że pomimo tak bardzo zaawansowanej medycyny i genetyki, pomimo tak obszernej wiedzy lekarzy, biologów i genetyków, sprawy związane z obroną ludzkiego życia, pojęciem istoty i osoby ludzkiej, są różnie określane przez różnych lekarzy, czy profesorów. A wydawać by się mogło, że przecież, przy dzisiejszym stanie wiedzy powinna być praktycznie jednomyślność, wynikająca z faktów, które można doświadczyć i obserwować. Dlaczego zatem bioetyka jest dzielona na bioetykę laicką i bioetykę inspirowaną myślą katolicką?

Czym jest bioetyka laicka? - Jest to bioetyka nie odwołująca się w żaden sposób do kryteriów chrześcijańskiej teologii moralnej, ale opiera się jedynie na przesłankach wywodzących się z licznych prądów współczesnej filozofii. A ponieważ prądy te są liczne i różne, tzn. często różnią w rozumieniu podstawowych pojęć (np. osoby, czy istoty ludzkiej), dlatego też i bioetyka może przybrać przeróżne poglądy. Praktycznie można dziś uznać, za Michele Araminim, profesorem nauk politycznych i teologii moralnej, że bioetyka laicka to bioetyka anglosaska. Odrzuciła ona jednoznacznie jakiekolwiek stanowisko religijne, czy też metafizyczne w kwestiach bioetycznych (to takie bycie przeciwnym z zasady - nie dyskutujemy, nie bierzemy pod uwagę waszych racji - po prostu jesteśmy na nie, bo nie). Celem powszechnie dziś stosowanej bioetyki anglosaskiej stało się znalezienie rozwiązania kompromisowego w oparciu o debatę publiczną w kwestii problemów moralnych, wynikających z zastosowania współczesnych teologii w medycynie (moralnym jest to, co społeczeństwo uzna za moralne, niemoralnym to, co społeczeństwo uzna za takowe). Odrzuca się tutaj zasady moralne przedstawiane w religii, czy metafizyce, uznając je za nieuzasadnione dogmaty. Jednocześnie, o ironio, tworzy się zupełnie nowe normy, które stają się również typowymi, nowymi dogmatami: tak jest, bo tak, albo dlatego, że my tak mówimy.

Bioetyka anglosaska opiera się na metodzie zasad, opracowanych przez dwóch autorów, Beauchampa i Childressa, do których należy jeszcze dodać teorię cnoty według Hugo T. Engelhardta, amerykańskiego bioetyka. A oto zasady tej bioetyki:


Zasada autonomii - prawo do podejmowania jakiegokolwiek działania daje jedynie dobrowolna zgoda wyrażona przez wszystkich uczestników, zaangażowanych w to działanie. Oznacza to, że coś jest moralnie dozwolone wtedy, gdy wszyscy, biorący udział w danym czynie wyrażają na to zgodę. Zgoda jest tutaj źródłem prawa, niemoralnym byłoby natomiast nie poszanowanie tej zgody - odstąpienie od niej, niedotrzymanie słowa. nie czyń innym tego, czego sobie nie życzą, i czyń dla nich to, do czego się zobowiązałeś

Zasada dobroczynności - to drugi filar bioetyki anglosaskiej. Wynikająca bardzo mocno z tej wcześniejszej zasady autonomii. Czyń innym to, co dla nich dobre. Ogólnie zasadą dobroczynności można określić jako poszanowanie wyraźnie zawartych porozumień. 

Oprócz tych dwóch zasad są jeszcze inne: sprawiedliwości, czy też zasada nieszkodzenia. Jak się jednak łatwo domyślić, również i one mówią o tym samym: jedynie moralnym jest to, co jest wynikiem zgody (dogadania si między ludźmi), a człowiek postępuje dobrze wtedy, gdy tych umów przestrzega. Jednak aby móc stosować tego typu zasadę autonomii, należy zmienić i dostosować na jej potrzeby najważniejsze pojęcia: osoby oraz ludzkiej natury.

Co do osoby ludzkiej, to nie wszystkie istoty, według bioetyki anglosaskiej, są osobami ludzkimi. Podstawą są tutaj poglądy Engelhardta, który rozdzielał fazy życia ludzkiego na: życie biologiczne (od zapłodnienia), życie psychiczne (zaczyna odczuwać) i wreszcie życie osobowe, które według filozofa, aby się zaczęło, muszą minąć lata. Stąd określenie, że status życia niektórych ssaków jest wyższy od statusu psychicznego niemowląt. Życie ludzkie, będące jedynie w fazie życia biologicznego, czy/i psychicznego nie ma żadnej wartości. Ich wartość zależy zatem jedynie od tych, którzy go otaczają. Od osób bliskich. W myśl zasady autonomii - osoby bliskie mogą się umówić i nadać wartość płodowi, niemowlęciu itd. To od nich zależy, czy tę wartość mu przyznają, czy nie. W myśl tej samej zasady niemowlę nie ma żadnej wartości, gdyż nie może być stroną, która zawiera umowę z innymi, zawiera zgodę z innymi. Jeżeli ludzie przypiszą zgodnie, że konkretny płód lub narodzone, lecz upośledzone dziecko ma wartość negatywną, oni mogą zadecydować w myśl autonomii o dalszym losie "tego czegoś" (wybaczcie ironię). Stąd łatwo zrozumieć łatwość aborcji w każdym czasie ("to coś" zależy od tego, czy matka "to" uzna za wartościowe lub nie - stąd właśnie tolerancja dla katolików, gdzie matka uznała dziecko za wartość - jak uznała to niech się męczy w imię zgody, którą dała). Nie ma tutaj żadnych wątpliwości bo matka jest osobą (ma zatem pełne prawa) a dziecko ma jedynie życie biologiczne (nie znaczy więcej niż np. zwierzęta).

Podobne przeobrażenie musiało spotkać pojęcie natury ludzkiej. Sama natura ludzka zostaje zamieniona całkowicie pojęciem ludzkiej kultury. Jak kształtuje się kultura? Oczywiście trzeba się odwołać znów do zasady autonomii - kultura to są wybory ludzkie, sugerowane przez kulturę czasów, w których się żyje. Dlatego człowiek "nie żyje naturą", nie poznaje jej, aby umieć ją dobrze wykorzystać, ale człowiek jest tym, który korzysta ze wszystkich dostępnych środków, aby podporządkować sobie naturę i kontrolować jej niepożądane skutki. To człowiek ma kształtować naturę w taki sposób, w jaki mu się to podoba. Wszelkie więc ludzkie zasady i reguły zachowania są określane z pominięciem ludzkiej natury.

To człowiek ma zatem za zadanie ustanawiać zasady moralne, bo to on nadaje sens i porządek rzeczywistości. Moralność, jak łatwo zapewne zauważyliśmy, w myśl zasady autonomii, to nic innego, jak subiektywistyczne odwołanie się do wyborów dokonywanych przez podmiot (nic innego jak tylko samowola). Czy zatem Hitler nie postępował moralnie dobrze? Przecież był bardzo konsekwentny w swoich wyborach. Mało tego miał ogromną rzeszę ludzi współpracujących z nim i myślących jak on, zgadzających się z nim, a przecież właśnie ta zgoda, według bioetyki anglosaskiej jest wystarczająca, by uznać, że dane działanie jest dobre i godne nazywania się naturalnym. Czy tak byśmy określili postępowanie tego pana z wąsem? 

Jakie są konsekwencje dla wartości ludzkiego życia w zastosowaniu tego typu bioetyki, chyba nie trzeba opisywać. Warto jeszcze raz pomyśleć kto ma jakąkolwiek wartość, a kto jest jej pozbawiony i dlaczego. Chcielibyśmy..., a może dziś trzeba inaczej zapytać: chcemy żyć naprawdę w takim świecie, gdzie jakaś jednostka lub grupa będą decydować kim lub czym my jesteśmy i kiedy przestajemy tym kimś lub czymś być? Warto się zastanowić, bo większość z nas na pewno nie jest tymi, którzy prawa będą ustanawiać i większość z nas nie znajdzie się w tej grupie, która decydować będzie i umawiać się zgodnie, czy jesteśmy coś warci, czy już się do niczego nie nadajemy.

Dlatego zawsze, dopóki tego typu ujęcia bioetyki istnieją na świecie, będzie bioetyka inspirowana myślą katolicką, która zawsze będzie bronić, że istnieje dobro i zło, które należy zaakceptować takimi jakimi są, a nie takimi jakimi  je jakiś człowiek lub grupa uznaje.


Brak komentarzy:

Prześlij komentarz