piątek, 14 grudnia 2012

14 grudnia - św. Jana od Krzyża, kapłana i doktora Kościoła

św. Jan od Krzyża
(fot.: www.brewiarz.pl)
Urodził się w Hiszpanii w 1542 roku, we wsi Fontiveros. Jan, osierocony przez ojca, wraz z matką i bratem, gdy miał dziewięć lat przeniósł się do Medina del Campo. Tutaj został zapisany do kolegium Jezuitów, gdzie wykonywał również pewne drobne i pokorne prace, aby móc opłacić swoją naukę.

Po ukończeniu nauk z najlepszymi wynikami, w 1563 roku, wstąpił do Zakonu Karmelitów. Z racji swej inteligencji został skierowany na studia, na słynny Uniwersytet w Salamance. Tutaj nie tylko pomnożył swoją wiedzę, ale wzmocnił również swoje życie duchowe poprzez modlitwę i długie godziny kontemplacji przed tabernakulum. Wraz ze świętą Teresą z Avila wprowadzał reformę Zakonu Karmelitańskiego, którą rozpoczął od siebie, stając się tym samym przykładem życia karmelitańskiego. Stało się to powodem jego licznych cierpień.

Najbardziej bolesny moment wydarzył się w 1577 roku, kiedy to został uwięziony w klasztorze Karmelitów Dawnej Obserwancji w Toledo, wskutek fałszywego oskarżenia. Święty był więziony miesiącami, pozbawiony wszystkiego i poddany licznym ograniczeniom fizycznym i moralnym. W tej swoistej drodze krzyżowej, którą przyjął z czystą miłością, doświadczył najwznioślejszych oświeceń mistycznych, które wyraził następnie w swoich dziełach. W nocy z 16 na 17 sierpnia 1578 roku udało mu się zbiec do klasztoru Karmelitów Bosych w tym samym mieście.

Jan został skierowany następnie do Andaluzji, gdzie spędził dziesięć lat w różnych klasztorach. Przydzielano mu zawsze najważniejsze zadania w Zakonie, a w 1591 roku został przeznaczony do nowej Prowincji zakonnej w Meksyku. Podczas swoich przygotowań do długiej podróży, udał się do pobliskiego klasztoru w Jaen, gdzie poważnie się rozchorował. Znosił z przykładnym spokojem i cierpliwością ogromne cierpienia.

Zmarł w nocy z 13 na 14 grudnia 1591 roku, w czasie gdy współbraci odmawiali modlitwy o świcie. Zwrócił się do nich, mówiąc: Dziś idę śpiewać Oficjum do nieba.



Brak komentarzy:

Prześlij komentarz